Los Sicarios - czyli, najprościej mówiąc, płatni mordercy wynajmowani przez kartele;
Skąd są werbowani:
*wypowiadam się na podstawie researchu o sicarios z Meksyku, a dokładniej miasta Ciudad Juárez i stanu Chihuahua; zależnie od regionu/państwa sposoby na rekrutację i prowadzenie działalności mogą być różne*
Najczęściej z akademii policyjnych. Aby jednak zrozumieć dlaczego, należy zdać sobie sprawę, że Meksyk jest ubogim i skorumpowanym państwem. Mnóstwo ludzi żyje w złych warunkach i zarabia bardzo mało. Narcos często proponują pracę już nastolatkom. Oferują im drogi samochód, którym mogą sobie jeździć przez krótki czas, by następnie odstawić go do (w przypadku stanu Chihuahua) El Paso w Teksasie. Dlaczego? W autach były przemycane narkotyki. Dzieciaki, które nimi przejeżdżały przez granicę, często nawet nie zdawały sobie z tego sprawy. Jeśli zostały zatrzymane, najczęściej miały numer do kogoś z kartelu, kto wstawiał się za nimi. Były puszczane wtedy wolno. Musicie bowiem wiedzieć, że jeśli chodzi o Meksyk, skorumpowani są tam prawie wszyscy. Politycy, dziennikarze, policjanci, nawet wojsko. Wszyscy są opłacani przez kartele. Nawet, gdy tego nie chcą. Słynne plata o plomo. Srebro albo ołów. Albo bierzesz pieniądze i siedzisz cicho, albo umierasz. Nie ma innego wyjścia.
Wracając, oprócz możliwości przejażdżki autem, na które prawdopodobnie nigdy nie mogliby sobie pozwolić, często otrzymywali też wynagrodzenie w postaci pieniędzy, mieszkania, prostytutek, narkotyków. Dzięki temu kartele niejako tresowały przyszłych żołnierzy dając im to, czego pragnęli. Dbali o nich, by w przyszłości mogło im się to zwrócić z nawiązką.
Te dzieciaki, mimo pieniędzy, które dostawały za przemyt, po skończeniu szkoły często nie miały wystarczających środków, by pójść na studia. Wtedy z pomocą przychodzili znajomi z kartelu, którzy proponowali im kurs w akademii policyjnej. Spytacie czemu akurat policja. Otóż dzięki temu przyszli sicarios byli porządnie szkoleni za pieniądze państwa. Kartel nie musiał inwestować w naukę swoich przyszłych żołnierzy fachu, brał gotowy produkt prosto z akademii. Jej absolwenci byli uczeni punktualności, skuteczności, strzelania, wykrywania narkotyków, prowadzenia śledztw, odczytywania tablic rejestracyjnych, inwigilacji, rozpoznawania twarzy, prowadzenia pościgu. Werbowali też swoich kolegów co, ze względu na fakt, że kadetom płacono naprawdę śmieszne sumy pieniędzy, nie było trudne. Skutkiem było to, że duży procent policjantów pracował już od początku szkolenia w szeregach karteli, a reszta musiała godzić się niejako na współpracę i przymykanie oka, by ratować życie. Mało tego, przemyt narkotyków często odbywał się przy pomocy radiowozów i furgonetek.
Praca w szeregach kartelu:
Nie wszyscy policjanci pracujący bezpośrednio dla narcos zostawali płatnymi mordercami. Przydzielano im inne zajęcia, przemyty, transporty ładunku, pilnowanie dziupli, porywanie dłużników, grzebanie zwłok.
Jednak my skupiamy się w tej notce na nich. Sicarios.
Najczęściej pracują w zespołach. Nie odwalają fuszerki. Zabójstwo dokonane przez meksykańskiego płatnego mordercę różni się od tych, które są popełniane przez gangsterów z, dajmy na to, biednych dzielnic Los Angeles. Sicarios to profesjonaliści. Nie działają pod wpływem emocji. Eliminację danego człowieka planują kilka dni, tygodni wstecz. Obserwują go, by poznać jego plan dnia, opracowują strategię. Gdy znają już rozkład zajęć ofiary, informują komendanta miejscowej policji, że żadne patrole mają się nie kręcić w okolicy. Kilka samochodów ustawia się w strategicznych miejscach na trasie danego człowieka, wśród nich są radiowozy, by stwarzać pozory bezpieczeństwa. Blokują mu one drogę. Jeden z nich podjeżdża, sicario oddaje celny strzał. Kilka minut później jest już po wszystkim. W podobny sposób zdejmuje się człowieka prosto z ulicy. Szybka akcja i po sprawie. Dodatkowo zanim policja przyjedzie, tłum gapiów zdąży zatrzeć wszelkie ewentualne ślady, a kieszonkowcy zasilający szeregi kartelu zręcznie obrobią ciekawskich. Gangsterzy działają natomiast bardziej prymitywnie. Drive by, gangbang, set trippin'. W ich działaniach nie ma subtelności, głębszego zastanowienia. Jeśli gangster będzie chciał kogoś zabić, wyciągnie dziewiątkę i podziurawi gościa jak sito, robiąc przy tym niemałe zamieszanie.
Trochę inaczej ma się sprawa z porwaniami. W takiej sytuacji daną osobę należy szybko wyciągnąć z auta, o ile sama z niego dobrowolnie nie wyjdzie, a następnie wpakować do swojego. I odjechać do dziupli, której lokalizację ze względów bezpieczeństwa może znać tylko kilka osób.
Tam najczęściej odbywają się przesłuchania i tortury. Sicarios niekoniecznie się muszą tym zajmować, to zadanie może być przydzielone komuś innemu. Gdy z osoby przesłuchiwanej wydobyto już wszystkie informacje i odzyskano ewentualne długi, zostaje najczęściej zabita i pogrzebana w jednym z licznych masowych grobów, które znajdują się w całym Meksyku. Zazwyczaj ofiarę traktuje się prądem (mężczyźnie można podpiąć do jąder kabel od akumulatora), benzyną i ogniem, wbijaniem igieł pod paznokcie lub ich wyrywaniem, podtapianiem, w przypadku kobiet gwałceniem. W poprzednich rozdziałach wspominałam też o pozole. Zdarzało się gotowaniu żywcem. Przynosiło się dwustulitrowe balie ze wrzątkiem i związaną ofiarę stopniowo w nich zanurzało. Gdy mdlała – cuciło i ewentualnie odcinało ugotowane kończyny. Potem kontynuowano tortury.
Następnie osobę grzebie się, niekoniecznie w miejscu morderstwa. Tak więc kupując dom w Meksyku możesz nawet nie wiedzieć, że w ogrodzie znajduje się mogiła piętnastu osób.
Prócz "typowych" porwań i zabójstw dłużników, zespoły płatnych morderców zajmowały się też egzekucjami swoich kolegów. Jeśli zachowywali się w sposób, który przeszkadzał szefowi (nazywanego El Patrone) albo dopuszczali się kradzieży, byli eliminowani i grzebani. Nie było miejsca na sentymenty. Sicarios byli też zatrudniani do dostarczaniu pieniędzy kartelu urzędnikom, którzy znajdowali się na liście płac lub pomagali je prać. W 1996 roku twierdziło się, że El Paso jest miejscem, w którym pierze się ponad trzy miliardy dolarów rocznie.
Ale jak dokładniej wyglądał taki zespół? Składał się z kilku/kilkunastu/kilkudziesięciu osób. Im mniej członków liczył, tym bardziej musieli być oni zdyscyplinowani. Nie mogli okazywać strachu, wahać się, bo to skutkowałoby niepowodzeniem akcji. Pomagał w tym bardzo fakt, że większość płatnych morderców brało ciągle kokainę i dużo piło. Takie osoby zachowywały się bezwzględnie, automatycznie wypełniając zlecenia. Dlatego też narcos nie lubią, gdy ich żołnierze są czyści, bo wtedy przejawiają oznaki własnej woli i odznaczają się mniejszą skutecznością. Sami donowie kontrolujący plazę (meksykański rynek narkotykowy) nie biorą ciężkich narkotyków, by zachować trzeźwość umysłu. Pablo Escobar nie brał kokainy, zamiast tego popalał marihuanę.
Płatny morderca za eliminację człowieka dostawał kilka tysięcy dolarów. Za kogoś ważnego, wysoko postawionego, nawet kilkadziesiąt. Takie kwoty, w połączeniu z zażywanymi narkotykami, alkoholem, kobietami i innymi dobrami sprawiały, że byli oni zaangażowani w swoje zlecenia.
W latach 80. i 90. sicarios działali z największym sensem i rozwagą. Nie zostawiali ciał, śladów, nie wdawali się w strzelaniny, nie tykali cywili, kobiet i dzieci. Z biegiem lat to się jednak zmieniło, a jeśli chodzi o Ciudad Juárez, 2010 przeszedł do historii najobfitszych w ofiary porachunków karteli lat. Zginęło wtedy ponad trzy tysiące osób. Ogólnie mówiąc zasady, które kiedyś obowiązywały, teraz są najczęściej już nieaktualnie. Kartele stały się o wiele bardziej bezwzględne.
Co jednak z odejściem z kartelu? Ano to niemożliwe. Jeśli chodzi o gangi, jest mała szansa, w końcu mają o wiele mniejsze wpływy, są to też organizacje często lokalne, które mogą niejako kierować się sentymentem i emocjami. Jedynym sposobem, by odejść z kartelu jest śmierć. Oczywiście można po prostu uciec i ukrywać się przez resztę życia, jednak wtedy zmienianie miejsca pobytu, auta i mieszkania co kilka dni jest niezbędne. Prócz tego, wskutek lat funkcjonowania jako płatny zabójca, często rozwija się paranoja. Koszmary, zrywanie się w środku nocy, agresja. No i kartel najczęściej uważający byłego pracownika za niebezpieczeństwo wyznacza nagrodę (nawet kilkaset tysięcy dolarów) za jego głowę. Ma się szansę przeżyć tylko wtedy, gdy jest się lepszym od obecnych żołnierzy kartelu.
CZYTASZ
Gang, czyli co i jak
Non-FictionPoradnik o gangach. Funkcjonowanie, inicjacje, slang, ciekawostki. Okładka autorstwa Żmii. Gang, czyli co i jak © Venus, 2016