Rozdział II

315 10 4
                                    

Samochód ruszył. Zobaczyłam machającego Peter'a w lusterku i oddalający się mój dom. Siedziałam z tyłu, więc na szczęście nie musiałam unikać kontaktu wzrokowego,  ani z Charles'em ani z Hank'iem. Może to głupio zabrzmieć, ale... bałam się tam jechać. Wolała bym zostać w moim domu, i pójść do znienawidzonej przeze mnie szkoły. Nikt mnie tam nie lubił. Śmiali się, wyzywali, wskazywali palcem. Niby taki mały dar... ale jak byłam młodsza to nie zdawałam sobie sprawy z tego, że nikt inny nie słyszy tego jak każdy nauczyciel na lekcji, wpisuje coś do dziennika elektronicznego. Dlatego jestem "Szkolnym dziwadłem". Bałam się, że w nowym miejscu będzie jeszcze gorzej. Bałam się tego, że stanę się jakimś króliczkiem doświadczalnym, na którym będą robione eksperymenty.

Nagle ciężej mi się oddychało. Usłyszałam jak mi bije serce, a wszystkie dźwięki jakie możecie sobie wyobrazić na ruchliwe ulicy stały się dla mnie bardzo wyraźne. Pas zaczął mnie uciskać. Czułam się przytłoczona i przerażona. I zdałam sobie sprawę, że dostałam ataku paniki. Zobaczyłam, jak Charles lekko odwraca się do mnie i nagle każe się zatrzymać Hank'owi. Wszystko widziałam jak przez mgłę. Płakałam, nie mogłam oddychać i bałam się w takim stopniu, że chciałam się gdzieś schować. Samochód się zatrzymał, a Charles szybko otworzył tylnie drzwi i wyjął mnie z samochodu.

- Co się dzieje?! - powiedział Hunk wysiadając szybko z auta

- Nathalie uspokój się, wszystko jest dobrze - mówiąc to przyłożył do mojej skroni dwa palce.

Obraz który widziałam przez mgłę zniknął, a pojawił się Peter. Huśtający się ze mną na huśtawce. Śmialiśmy się głośno. Chciałam go przytulić, ale wtedy obraz zniknął, a przed moimi oczami pojawił się Charles trzymający mnie i uśmiechający się. W sekundę rozpłakałam się.  

Nigdy nie byłam słaba. Próbowałam zawsze ukryć moje emocje. ale tym razem... nie dałam rady. 

Przytuliłam mocno Profesora. Poczułam jak odwzajemnia uścisk. Nie rozumiałam dlaczego mu ufam. Nigdy nikomu tak nie ufałam, nie licząc Peter'a. 

- Możemy jechać?  - Powiedział Charles wycierając mi łzę z policzka

Wstrząsnęłam głowę zgadzając się i wróciłam na swoje miejsce. Tym razem obok mnie usiadł Charles. Objął mnie i dał znać Hunk'owi, że możemy jechać. Samochód ruszył. Większość drogi jechaliśmy w ciszy. W końcu w myślach z nadzieją, że słucha mnie Charles, powiedziałam:

- Nie pierwszy raz mam atak paniki, a wszystkie dźwięki w takich momentach stają się głośniejsze... i bardziej bolesne. Przepraszam, że sprawiam kłopoty - Łza popłynęła mi znów po policzku

- Będę musiał cię nauczyć to opanowywać. Nie jesteś problemem Nathalie. Jesteś mutantem, który potrzebuje pomocy, a ja właśnie od tego jestem. - usłyszałam to w głowie, i poczułam , że Charles mocniej mnie przytulił. 

Gdy dojechaliśmy pierwsze co zauważyłam to piękny budynek. Wysoki, i widać było, że należy do bogatych ludzi. Dokoła budynku biegały dzieci, nastolatki, i gdzie nie gdzie stali dorośli rozmawiając ze sobą. Wszyscy jak zobaczyli mnie, to się na mnie dziwnie spojrzeli. Znowu, tak jak myślałam. Znowu poczułam szybsze bicie serca, ale Charles na szczęście zauważył, że coś jest nie tak, i dotknął mnie w ramię. Od razu się uspokoiłam, i zaczęłam patrzeć w ziemie, mając nadzieję, że przestanę zauważać wzrok innych skierowany na mnie. Usłyszałam z daleka "O zobacz! Nowa. Ciekawe co potrafi. Pewnie kolejna jakaś dziwna." powoli w moim oku pojawiała się łza. "Nie mów tak. Założę się, że ma fajniejszy dar od ciebie. Przecież ty się zamieniasz w lisa, a to niezbyt przydatne." usłyszałam to, i uśmiechnęłam się. Hank ewidentnie był zmieszany, bo zobaczył, że Charles też się zaczyna śmiać. Spojrzeliśmy się na siebie, i poszliśmy dalej. 

Gdy tylko weszliśmy do budynku od razu zaatakowały mnie wszystkie dźwięki, jakie mogłam sobie wyobrazić. Normalnie tak nie miałam  gdy wchodziłam do zatłoczonego miejsca, chyba, że się denerwowałam. Szybko zatkałam uszy. Ból był ogromny. Skuliłam się na ziemi mając nadzieję, że to coś da. Usłyszałam tylko krzyk Charles i Hanka "CISZA!" Nagle ból ustąpił. Napadła ogromna cisza, a do mnie podbiegli moi opiekunowie i dwóch dorosłych. 

- Co jej jest? - Zapytał mężczyzna w dziwnych czerwonych okularach

- Potem ci wyjaśnię. Storm, zabierz ją do jej pokoju. Tylko... niech będą w nim... ciche osoby. 

Wstałam i poszłam za szaro- włosom kobietą. Schodami poszłyśmy na 2 piętro, gdzie już czekały moje rzeczy. Miałam mieć pokój sama

- Masz to jest plan lekcji. Jeszcze dzisiaj Profesor będzie chciał z tobą porozmawiać. Witaj wśród swoich.

Wyszła zostawiając mnie samą w pokoju. Zaczęłam się rozpakowywać. Po pół godzinie, samotnego siedzenia w pokoju, ktoś otworzył drzwi. Weszła do niego rudo-włosa kobieta.

- Cześć - uśmiechnęła się- Mogę wejść? - Pokiwałam głową

- Jesteś Nathalie? Miło mi cię poznać. Będę twoją nauczycielką. - nic nie odpowiedziałam

- Nie bój się mnie. Przyszłam tylko powiedzieć, że profesor chce cię widzieć. 

Wstałam z łóżka, i zaczęłam schodzić na parter. Na dole czekał już Charles z nieznajomym w czerwonych okularach. Był na wózku inwalidzkim. 

- Przepraszam, że nie przyszedłem do ciebie w... takiej postaci, ale na nogach było mi łatwiej.

Nic nie mówiąc podeszłam do niego. 

- Powiedziano, mi... że chcesz ze mną rozwiać. 

- Tak. Może przejdziemy się na spacer?





VoiceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz