Kolejną lekcją miała być Historia w sali 209. Była jeszcze przerwa, więc mogłam na spokojnie usiąść pod salą. Większość dzieciaków rozmawiało ze sobą, albo patrzyło się w książki. Ja natomiast obserwowałam i słuchałam. Może to dziwnie zabrzmieć, ale spodziewałam się widzieć na korytarzu... charakterystyczne cechy, które by podkreślały to, że każdy w tym budynku był mutantem, natomiast widziałam... zwykłe osoby. Normalne nastolatki, które zachwycały się chłopakiem przy szafkach, normalne młodsze dzieci bawiące się w berka. Chociaż ten berek to był zły przykład. Jedna z dziewczynek była bardzo rozciągliwa, przez co mogła złapać kogoś na końcu korytarza.
- Claris uważaj bo ludzie wplątują się w twoje ręce. - Zwrócił uwagę dziewczynce jeden z nauczycieli.
Wtedy zobaczyłam, że rzeczywiście ktoś przewrócił się o przedramię długo-rękiej dziewczyny.
Obserwowałam wszystkich bardzo uważnie. U każdego starałam się znaleźć oznakę mutagenu, niestety nie u wszystkich było to widać, jak i u mnie. Natomiast niektórych...w ogóle nie było widać.
- Przepraszam panienko.
- Jake ubierz się!
- Auć! Przepraszam, przepraszam.
Przez długi czas szukałam źródła przeprosin, aż w końcu mi się udało. Widziałam jak przez korytarz przechodziła jakby fala, która powodowała, że każdy się odsuwał jak odepchnięty. W końcu wydarzył się wypadek. Jedna z uczennic szła z butelką soku... odkręconą. Wydaje mi się, że zdajecie sobie sprawę co się stało. Wystarczy to opisać w dwóch słowach. WIELKI PISK! Nie wyobrażacie sobie jaki on był głośny. Okno obok dziewczyny pękło! Krzyczała jak Banshee z serialu Teen Wolf. Moje uszy UMARŁY. Na szczęście szybko odzyskałam pełną "sprawność". Na piękną bluzkę ( dość rozpieszczonej dziewczyny ) wylała się połowa soku, natomiast druga, na "falę" przechodzącą korytarzem. Był to chłopiec o imieniu Jake dość niski no i... niewidzialny. Dzięki sokowi można było zobaczyć jego kontury. Rozpoczęła się wielka kłótnia. Ona krzyczy i obraża, on przeprasza i stara się wytrzeć bluzkę, przez co jeszcze bardziej wciera sok w materiał. Na szczęście całą sytuację uratował dzwonek na lekcję. Wszyscy pomknęli w stronę swoich klas i na korytarzu zrobiło się pusto, a ja wraz z moimi rówieśnikami właśnie wchodziliśmy do sali. Usiadłam w ławce przy oknie. Ławki były dwu osobowe, więc dosiad się do mnie chłopak. Wydawał się normalny z wyglądu zewnętrznego. Był dość wysokiego wzrostu, dobrze zbudowany, ale nie napakowany.
Nauczycielka Hiszpańskiego już w pierwszych sekundach pokazała, że nie lubi gdy uczniowie rozmawiają na lekcji, więc oderwałam kawałek kartki i ołówkiem napisałam "Hej, jestem tu nowa. Chcesz się poznać?". Sprawnie podałam mu kartkę. On za to wziął ją do ręki, przeczytał i schował do zeszytu. Już myślałam, że mnie oleje, ale nagle usłyszałam głos w swojej głowie.
- Cześć jestem Tom. Jak coś, to potrafię rozmawiać i czytać w myślach.
- Mnie też usłyszysz jak coś pomyślę??? - powiedziałam szeptem zdziwiona
- SILENCIO! CISZA!!!! - Krzyknęła zdenerwowana nauczycielka
- Tak, usłyszę cię - powiedział w mojej głowie Tom.
Resztę dnia spędziłam na rozmowie z Tomem. Okazał się bardzo interesującą osobą. Miał podobnie jak ja nieszczęście do szkół, przez co mogliśmy ponarzekać na nękających, a wszyscy wiemy, że nic nie buduje przyjaźni lepiej niż nienawiść do innego człowieka.
Wieczorem, nie mogłam zasnąć. Nie mogłam się doczekać, co jutro, będę robić z profesorem. To dziwnie zabrzmiało... Boże co ja mam w głowię. Wracając. Jutro jest sobota, co oznacza brak szkoły.
CZYTASZ
Voice
Fanfiction15 letnia Nahalie posiada dar, który Profesor Charles, chce rozwinąć w jego szkole wraz z dr Hankiem.