Rozdział 4

259 12 24
                                    

Pośpiesznym krokiem zaczęłam iść w stronę szkoły. Niestety nie przygotowałam się na lekcje, więc przed odnalezieniem sali musiałam wrócić się do mojego pokoju po książki. Przed wzięciem książek musiałam najpierw sprawdzić jaką mam pierwszą lekcje. Ogólnie... jestem w dupie. Otworzyłam szybko drzwi od pokoju, i skierowałam się w stronę biurka, nad którym był powieszony plan lekcji.  

- Ok... czyli teraz mam...  - szybko posuwałam palcem po planie lekcji, szukając odpowiedniego dnia tygodnia i godziny. - ok czyli teraz chemia.

Podeszłam do półki, na której ułożyłam wszystkie książki, które leżały na moim łóżku, kiedy pierwszy raz weszłam do pokoju. Wzięłam książkę, jakiś zeszyt i pobiegłam na lekcje. Już byłam na korytarzu przy salach. W tym właśnie momencie zdałam sobie sprawę, że nie sprawdziłam sali. Tak zajęłam się książkami i odnalezieniem przedmiotu, który teraz mam, że zupełnie zapomniałam o sali. Powoli przechodziłam przez korytarz i słuchałam:

- I w tym właśnie roku umarł nasz pierwszy prezydent - to usłyszałam w sali numer 1

- Christopher, proszę podejdź do tablicy, i pokaż całej klasie gdzie człowiek ma mózg, bo wydaje mi się, że ty o nim z pokoju zapomniałeś - O ile się nie mylę to była to sala biologii. Jestem ciekawa, czy po prostu podszedł do tablicy,  czy jest mutantem który jest w stanie wyjąć jakiś narząd z siebie... moja wyobraźnia zaczęła za bardzo... działać

- Dobrze teraz proszę otwórzcie książki na stronie numer 45 i zapiszcie temat "Kwasy - powtórzenie" - Znalazłam. Przynajmniej mam nadzieję, że to mój rocznik.

Powoli otworzyłam drzwi od sali. Wszyscy ucichli i spojrzeli się na mnie. 

- Czy to klasa B? - wiedziałam w której klasie jestem, ponieważ na planie lekcji, był ten numer wypisany na samej górze wielkimi literami - pierwsza klasa liceum oczywiście - nauczyciel skinął głową. - Przepraszam za spóźnienie ale rozmawiałam z Profesorem Charles'em. 

- Nie ma problemu, usiądź sobie. Tam jest wolna ławka. Powiedz mi tylko proszę jak masz na imię?

- Nathalie

- Dobrze, a zatem otwórz książkę na stronie numer ... - szybko przerwałam nauczycielowi

- 45... tak wiem - uśmiechnęłam się i usiadłam przy pustej ławce.

Ławki były jedno osobowe. Przede mną siedziała dziewczyna ubrana w rockową stylizacje, i prowokująco żuła gumę. Włosy miała czarne, do ramion. Po mojej prawej stronie siedziała kolejna dziewczyna. Ubrana... dość normalnie. Miała 2 warkoczyki spadające na ramiona i czerwony sweter. Wyglądała na dość... Grzeczną, jeżeli można tak to nazwać. Oczywiście w trakcie oglądania moich sąsiadów otwierałam książkę i zapisywałam wszystko w zeszycie z tablicy. Za mną siedział jakiś chłopak, ale niezbyt miałam ochotę się do niego odwracać. Może to być dosyć nie tolerancyjne, bo cały czas czułam jego wzrok na sobie. Chłopak miał 3 oczu. I każde patrzyło na kogoś innego. Zauważyłam to wchodząc do klasy. Co najpiękniejsze, każde oko miało inny kolor tęczówki. Po mojej lewej stronie siedział chłopak. Ma blond włosy i dość umięśnione ramiona, jak na nasz wiek.

- Proszę pana, czy mogę otworzyć okno? Gorąco tu jak cholera! - odezwał się blondyn

- Tak oczywiście Patrick, tylko proszę cię patrz na słownictwo.

Poznałam chłopaka, po głosie. Słyszałam go kiedy mówił do chłopaka, który zamienia się w lisa. Przynajmniej kogoś kojarzyłam. Gdy chłopak wstał z krzesła nagle okazał się, że ma on króliczy ogonek w śnieżnobiałym kolorze. Był to nie powiem... śmieszny widok. Wyobraźcie sobie chłopa jak stodoła z takim słodziutkim malutkim ogonkiem. Miałam ochotę się popłakać ze śmiechu i z zachwytu. 

Teraz zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę nie jestem najdziwniejsza. Nigdy nie narzekałam na mój dar. Nie wyobrażam sobie życia bez niego. Można go ukryć, a takie coś? Różne zmiany na ciele... nie jest proste o tym zapomnieć. Jeżeli ludzie coś zobaczą, to już im zakiełkuje się w umyśle i nie chce odpuścić. 

Lekcja szybko się skończyła, bo okazało się, że przyszłam na ostatnie 15 min zajęć. Tak się rozmyśliłam, że nawet dzwonek mnie nie zabolał. Wstałam z ławki, spakowałam swoje rzeczy i wyszłam z sali. Teraz była dłuższa przerwa, więc miałam troszkę czasu. Nikogo nie znałam, więc postanowiłam wrócić do pokoju, i się przebrać. Jeżeli mam być sobą to w 100%. Wychodząc zauważyłam, że nikt się na mnie dziwnie nie patrzył, nie wytykał palcem. NIC. Czyli tak wygląda życie bez nękania? Żadnych problemów? 

Gdy już znajdowałam się w moim pokoju, stanęłam przed otwartą szafą i wyjęłam z niej brązową zwiewną sukienkę w stylu boho. Właśnie w takim stylu była wypełniona moja garderoba. Zrobiłam luźne warkocze, a z włosów z tyłu zrobiłam koka. Założyłam złote kolczyki w kształcie liści palmy. W końcu czułam się tak jakbym ja chciała. Nigdy do szkoły nie mogłam się tak ubierać, bo ludzie śmiali się ze mnie z powodu mojego stylu. Więc ubierałam się... normalnie... czapka? Tylko po to, żeby ukryć włosy, do których mogli by się przyczepić. 

Pewna siebie wyszłam z pokoju. Czułam się, tak jakbym była wypuszczonym ptakiem, który całe życie mieszkał w klatce. Może to będzie nowy początek... Może będzie lepiej? Każdy dzień "normalnego" życia odbierał mi tą nadzieję. Wydaje mi się, że potrzebowałam tylko wsparcia od kogoś, kto powie "Masz racje, będzie lepiej! To jest możliwe!" I tą właśnie osobą był Charles.



VoiceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz