Rozdział XI

18 3 0
                                    

   - Dobra to ile niby spałem? - Spytał Gabriel.

   - Tydzień. -Odpowiedział Józef kończąc posiłek w jadłodajni stojącej nieopodal przytółka.

   Dzień był ponury i szary, niebo spowite było deszczowymi chmurami, na bruk padały krople, jedna po drugiej, nad głowami ludzi, krasnoludów, kaijitów,elfów i innych ras rozpościerały się od parasolów aż po tarcze energetyczne. Sam handel zaś ustał, lecz istoty cały czas przemieszczały się dość szybko.

   "A to nawet nie jest targ przed pałacem" pomyślał Gabriel patrząc przez okno na przechodniów.

   - A przez ile czasu szukaliście Roch'a i Kate? - Chłopak zadał kolejne pytanie.

   - Przez tydzień. -Rzucił mężczyzna jedząc zupę z korzeni fugi, zupa miała blady,przytłaczający odcień i pomimo swojej słodyczy wyglądała smętnie.

   - Chodzi mi o liczbę godzin w ciągu dnia. - Doprecyzował.

   - Od ósmej do czternastej co dzień.

   - Mimo wszystko chcę ich jeszcze dziś poszukać. - Powiedział spoglądając na Józefa.

   - No dobra. - Odparł.

   Tak też ruszyli rozglądać się po mieście. Gabriel kulał na jedną nogę z powodu drewnianej, prostackiej protezy, lecz pomimo to wypytywał się wszystkie osoby, które jak mu się zdawało, mogły wiedzieć gdzie przebywają jego przyjaciele. Józef za to zgadzał się na szwendanie tak długo jak będzie trzeba, bowiem miał świadomość,że aby zdobyć zaufanie Gabriela musi to zrobić. Gabriela za to z każdą osobą, która mówiła że nie widziała jego przyjaciół,pożerała coraz to bardziej myśl o tym że ich nie znajdzie,jednakowoż nie poddawał się i brnął dalej, nie ważne ile by to miało zająć.

   - Hej mały! Szukasz kogoś?! - Nagle zawołał jakiś starszy głos. Gabriel zajrzał do zaułka z którego on się wydobywał.

   - Tak, może mi pan pomóc? - Spytał chłopak nie chętnie.

   - Ja mogę pomóc każdemu. - Odrzekł starzec którego już Gabriel ujrzał w całej okazałości. Starzec ubrany był w swego rodzaju beżowego długiego pasa owiniętego wokół ciała, oraz sandałów, oczy jego zaszły już mgłą a z pod długiej siwej brody można było dostrzec pojedyncze spróchniałe zęby w czasie kiedy starzec mówił. -Oczywiście za odpowiednią sumę. - Dodał przemoczony siedząc po turecku oparty o mur.

   - Szukam przyjaciół którzy zaginęli, za ile mógł by mi pan powiedzieć gdzie są?

   - Za dziesięć szkarłatnych orłów ich odnajdę jeśli są wystarczająco blisko,lecz musisz mi ich pierw opisać abym wiedział kogo szukam. -Zaśmiał się szczerząc zęby.

   Gabriel odwrócił się chcąc prosić Józefa o pieniądze i spostrzegł że nie ma zanim Józefa.

   - Gdzie on do cholery... - Zaczął, lecz przerwał mu trzask. "Co to kurna było!?" krzyknął, lecz tylko w swoim umyśle.

   Podbiegł do winkla i wyjrzał zza niego chyżo. Józef był trzymany przez kamiennego golema o wysokości na oko sześciu metrów. Następnie golem nim rzucił w stragan przed nimi. Stragan rozleciał się w drobny mak, a Józef próbował wstać, niestety jedyne co mógł zrobić to było klęknięcie, na nic więcej nie miał siły.

   - Mówię ci ostatni raz! - Krzyknął groźnie. - Poddaj się, a nic się nikomu niestanie!

   - Nie masz szans! Już przegrałeś! - Krzyknął nieznajomy utrzymujący bez najmniejszego problemu równowagę na golemie. Nie wiele stąd Gabriel dojrzał,lecz zauważył iż oponent alchemika ma włosy koloru śnieżno-białego które opadały mu na ramiona, oraz biały habit przypominający habit mnicha.

   W tym momencie noga golema uniosła się ponad Józefa i miała opaść w momencie w którym nagle zaczęła się zmieniać w piasek, a następnie reszta ciała, tak jakby coś rozprzestrzeniało się od nogi aż po resztę golema. Tak oto po kilku sekundach cały golem zmienił się w piach. Mężczyzna w habicie leżał na plecach nie przytomny po upadku. Dopiero w tedy Gabriel spostrzegł że Józef trzymał nad sobą jakiegoś rodzaju pergamin który kończył się właśnie dopalać.

   - I kto tu niby przegrał? Hę!? - Zawołał Józef z zadowoleniem w głosie, złapał nieznajomego za fraki i odwrócił się w stronę Gabriela. - Łap i poczekaj na mnie tu, zaraz wrócę. - Powiedział po czym począł iść ciągnąc mężczyznę za sobą.

   Gabriel złapał monetę w locie, zapłacił starcowi, usłyszał gdzie są Roch i Kate, lecz te miejsce mu nic nie mówiło. Następnie czekał aż wróci Józef i ruszyli razem w miejsce, które wskazał starzec.

Alchemik z przypadkuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz