Rozdział I

426 14 1
                                    

» Susie «

– Mamo, czemu nadal jeżdżę w foteliku? – zapytałam mamę, gdy odpalała samochód

– Bo jak będziemy miały wypadek to nic Ci się nie stanie – odparła wyjeżdżając z miejsca parkingowego pod szkołą

– Mamo, mam 10 lat. Dzieciaki z klasy jeżdżą bez fotelika

– A ile z nich było połamanych w wypadkach?

– Każdy kto miał

– No i dlatego ty będzieś jedździćw foteliku do 13 roku życia

– Mamo, wiem, że jesteś prawnikiem, chociaż twój talent muzyczny temu przeczy, ale... Ale nie wnoś pracy do domu. Rozumiem, że się o mnie martwisz, bo tata zginął w wypadku, ale ej no. To, że jemu się to stało, znie znaczy, że mi też musi. Po za tym, on był wtedy pijany

– Nie chcę rozmawiać o twoim ojcu

– Mamo... To było w 84'... Mamy 87'. Już nie przesadzaj...

» Michael «

– Grace, wychodzę – rzuciłem do gosposi  zbiegając po schodach. Miałem pojechać do dzieci w szpitalu i dać im zabawki, które swoją drogą były już w drodze. Zbiegłem do garażu i wsiadłem na motocykl i założyłem kask. Odpaliłem silnik i otworzyłem bramę. Wyjechałem na drogę.

Na skrzyżowaniu zatrzymały mnie światła. Po mojej prawej stało czarne Audi. Jechały nim dwie kobiety. Na oko matka i córka... Na ich pasie zapaliło się zielone... Nagle z pasa na przeciwko mnie wyjechało sportowe auto i uderzyło z całej pety w bok pojazdu, gdzie siedziała dziewczynka...

– Nie! – krzyknąłem, ale i tak zagłuszył mnie huk wypadku...

Z jechałem na chodnik i zatrzymałem tam motocykl... Jakoś nikomu po za mną się nie spieszyło, żeby im pomóc...

Matka dziewczynki była przytomna. Ok. Tylko miała coś z ręką, bo chyba ją złamała... Ale z małą było gorzej, bo raz: była nieprzytomna, a dwa: prawą nogą miała we krwi...

Co prawda kiedy pomogłem matce wyjść z pojazdu, to właściciel narożnego sklepu też chciał pomóc. Kazałem mu zająć się matką, a sam postanowiłem wyciągnąć dziewczynkę.

Kiedy posadziłem małą na ziemii, zwróciłem się do sklepikarza:
– Zadzwoń po pomoc

Kiedy karetki zabrały matkę i córkę (zanim ktoś zapyta, do mojego szpitala), zaczepiła mnie jakaś kobieta, która do tej pory się tylko gapiła

– Jest Pan niesamowity. One napewno są Panu wdzięczne.

– Nic takiego. Trzeba sobie pomagać, nie?

– Niech pan nie mówi jak ten kolorowy dziwak, Jackson

Dobra. To zabolało. Chwała Bogu, że nadal miałem na głowie kask, bo było by widać, że uroniłem łzę...

– Czemu właściwie twierdzi pani, że on taki jest? – zapytałem

– Wie Pan... Te jego operację plastyczne, ten jego dom... Ktoś taki nie może być normalny

– A ja pani zdaniem jestem normalny?

– Tak... Dlaczego pan pyta?

Wyciągnąłem kartkę i długopis i zanotowałem numer, nazwę stacjii telewizyjnej i godzinę. Podałem kobiecie kartkę

– Niech pani obejrzy wiadomości na tym kanale o tej godzinie, a jutro zadzwoni pod ten numer

– Dlaczego?

– Bo to ja – podniosłem szybę od kasku – I niech pani uważa na słowa

Mówią mi Piotruś Pan... [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz