4.

492 31 1
                                    

   Cały czas kiedy wspólnie z Nataszą ćwiczyłyśmy, ona opowiadała mi o tym, jak S.H.I.E.L.D. działa, jaki pracownik jest kim dla kogo, no ogółem zaczęłyśmy plotkować:
-Um, Natasha...-zaczęłam na co ona tylko dała znak, że słucha. Cały ten czas ćwiczyłyśmy. Oczywiście od godziny mamy rozgrzewkę. Długa bo długa, ale bynajmniej pożądna.- Bo ja od poniedziałku do środy mam zajęcia z jakims agentem Bartonem. Z tego co sie oriętuję, to znasz wszystkich, więc... mogłabyś mi trochę o nim opowiedzieć?

-Jasne.-Zgodziła się.-Clint to mój wieloletni przyjaciel. W sumie to dzięki niemu tu jestem.-przytaknęłam na jej słowa w geście zrozumienia.-Już długo tu pracuje i zna się na swoim fachu jak nikt inny. Potrafi trafić do celu nawet z zamkniętymi oczami, kiedy cel jest w ruchu i go nie widzi.-wyobraziłam sobie takiego koksa co z karabinu strzela do złoczyńców z zawiązanymi czustką oczami. Woooow.

-A! Zapomniałam dodać, że on nie strzela z pistoletów i innych, tylko z łuku.-dodała Natasha. Tutaj mój umysł dosłownie padł z wrażenia.

-Ale jak on tak dużo umie tymi strzałami zrobić?-Zdziwiłam się. Jak taki niby zwykły człowiek, strzela do celu, z łuku, bez widoku na ofiarę? Jak?

-No bo on ma taki kolczan, że wciska tylko jakiś przycisk i mu strzała zmienia końcówke na, na przykład wybuchową.- wyjaśniła rudowłosa.

-Pewnie dużo trenował.-dodałam.

-Bardzo.-zgodziła sie zielonooka.- Dobra, koniec rozgrzewki, teraz przejdziemy do teeningu właściwego. Ogólnie to ja będe ci udzielać zajęć, o ile można to tak nazwać, z walki i samoobrony. Rozumiesz. A Clint z celności i ogólnego posługiwania sie bronią wszelakiej maści.- Wyjasniła, po czym wzieła łyk wody z bidonu. Ja wykonałam tę samą czynność.-Dlatego nie marnujmy juź czasu. Chodź.-Ruszyłyśmy w stronę maty na środku pomieszczenia.-Zacznijmy od podstaw. Trenowałas kiedyś jakieś sztuki walki?-zapytała stawajac na przeciwko mnie.

-No chodzilam na zajęcia w Kickboxingu tak z 2 lata temu przez 4 lata, raz w tygodniu i na Jujutsu ale to bardzo dawno temu. Miałam chyba 16 lat, jeśli sie nie mylę i chodzilam tam z 3 lata dwa razy na tydzień.-odpowiedziałam na pytanie rudowłosej. Od zawsze lubiałam walki, a dzięki wysokiej pozycji w pracy ojca, mogłam sobie pozwolić na jakies zajęcia. Mama kiedys też pracowała w biurze, ale od jej wypadku pracuje w domu. Kiedyś spadła ze schodów i złamała nogę. Jej szef zmienil jej tryb pracy na domowy i od tamtego czasu pracuje w domu. Nie jest to jakaś praca jak ojca, bo on sobie liczy jakies cyferki które pokazują czyjeś cośki. Na prawde nie wiem co on robi i w sumie to nie chce wiedzieć. Mama za to pracuje w wytwórni książek i je ilustruje na tablecie graficznym. Z tej wytwórni wyszło dużo, znanych książek i wiele ilustracji sa mojej mamy. Nie jest to także jakos źle opłacalna praca. Co prawda mniej niż nudy ojca, ale i tak dużo.

-Czyli nie jest źle.-stwierdziła.-Nie zaczynamy od zera. Na początek spróbujmy...

♤♡◇♧♧◇♡♤

-I jak?-usiadła na macie Natasha.-Zmęczona?

-Jak nigdy.-uśmiechnęłam się również usadzając sie na macie.- Jak mi poszło?

-Jak na pierwszy trening, to nawet dobrze.-Ztwierdziła. Po tym wstała i podeszła do ławki na której miałyśmy bidony. Złapała oba i wróciła na swoje miejsce podając mi moją własność.

-Dziekuję.-powiedziałam odbierając napój.

-Jutro będziemy miały na tej samej sali ale na 10:30. Od 9 do 10 mam spotkanie. Potem sie szybko ogarnę i trening zaczniemy tylko pół godzinki później niż dzisiaj.-poinformowała mnie.

-Oczywiście.-uśmiechnęłam sie do niej.-To tyle na dzisiaj?

-Tak, tak.-pokiwała głową.- Jeśli chcesz, to tam są łazienki i możesz wziaść sobie szybki prysznic.-wskazała na drzwi po lewej. Podziękowałam jej za te lekcję i pożegnałam. Ona wyszła twierdząc, że mieszkając tak blisko, przeżyje chwile drogi. Ja za to, mieszkająca około 30 minut jazy od Waszyngtonu chętnie skożystałam z udostepnionych tam prysznicy. Weszłam do pomieszczenia zwanego łazienką i złapałam za żel który był ustawione na półce pod ścianą dla osób które takowych nie mialy bądź zapomniały. Takowa osobą byłam ja. Każdy mial na sobie logo S.H.I.E.L.D.. Troche dziwne, bo niby tajna organizacja, ludzie mają sie nie odznaczać, a siedzibę mają w chuj wielką i rzucającą sie w oczy a swoje logo wpierdalaja na każdą żecz. Jakby pewnie mogli to by nam na dupach wygrawelowali ''Własność S.H.I.E.L.D.''.
Załączyłam w miarę zimną wodę, po czym zaczęlam sie obmywać. Żel pachniał bardzo ładnie, ale nie w moim stylu. Był cytrynowo mietowy. Bardzo w nie moim stylu. Ja sie myję cukierkowym. Taki piękny, różowy, cukierkowy płyn. No dzisiaj niestety bedzie cytrynka. Niby jestem dorosła, więc ktoś by mnie mógł nazwać dziecinną, jednak po poznaniu mojej pracy i zainteresowań, pewnie zmieniliby zdanie.

Po kąpieli ubrałam się, zebrałam moje rzeczy i wskoczyłam do autka. Postanowiłam dzisiaj zmienić ten kolor auta, bo kto mi zabroni. Mój tiuninger to mój były, więc niezależnie od ilosci klientów, dla mnie zawsze znajdzie czas. Rozstałam sie z nim w spokoju i dalej sie przyjaźnimy. Po prostu chyba nie był właściwym facetem dla mnie:

-Carlos!-zawołałam w strone czarnowłosego chłopaka.

-Ruth! Co cię tu sprowadza?-podszedł do mnie, po czym przywitalismy się przytulaskiem.

-A chciałabym zmienić kolor auta na...-nie musiałam kończyć ponieważ zrobił to za mnie piwnooki.

-Żółty?-Zapytał mnie na co ja tylko przytaknęłam.-Oj złotko, jestes tak przewidywalna.

-To że ty mnie znasz lepiej niż ktokolwiek inny, nie znaczy, że każdy mnie może przejżeć.-pokazałam mu jezyk zakładając ręce na piersi.

-Yhym. Zaczynam pracę.-Zaczął cos majstrować przy moim aucie. Najlepszym mechanikiem na rynku niej jestem, szło by mnie wrecz nazwac fatalnym mechanikiem, więc złapałam za telefon i przeglądałam niusy ze świata gwiazd...

♤♡◇♧♧◇♡♤

-Zrobione!- Zawołał Carlos wycierając dłonie do ścierki. Stało przede mną teraz źółte jak żonkil auto.

-Dziękuję!-przytuliłam go po czym wsadzilam mu do kieszeni należną za to własność. Nigdy nie chciał, żebym mu płaciła za jakieś pomoce przy aucie, więc wsadzałam mu hajs do kieszeni po czym posyłałam sms że ma w kieszeni kase za pomoc.

-Nie ma za co kochana.-odwzajemnił usmiech.-To do zobaczenia!-pomachał mi kiedy wsiadałam do pojazdu. Również wykonałam ten gest po czym odjechałam. Poprosiłam moje auto, aby przesłało wiadomośc do Carlosa o tresci ''Masz hajs w lewej kieszeni za to''. Dobrze wiedziałam, że nie podoba mu się to, że ponownie mu zapłaciłam za usługi. Zawsze chciał mi robić za darmo a ja nie chalam mieć go na sumieniu.

Już po chwili bylam w Oaktonie parkując moje auto przed domem:

-Już jestem!-odłożylam kluczyki na stolik obok drzwi. Nie zastałam jednak mamy odkrzykującej mi.- Mamo!?

-Mama jest w sklepie.-podszedł do mnie moj ojciec. Spojrzal przez okno na moje auto.-Zmieniłas kolor?

-Yhy.-przytaknęłam.

-Na stole masz obiad. Zjedz go i możesz coś sobie porobić...-wskazał na kuchnię mi ojciec.

-Dzieki.-szybko rzuciłam.

♤♡◇♧♧◇♡♤

No więc oto rozdział 4.
Jest w miarę krótki i nudny, ale już w następnym bedzie Clincik, więc będzie sie działo.

Do miłego!

♤Kocakbar

1134 słowa

I'll Be Back Soon || Clint Barton♡ Marvel ff☆Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz