W piątek trening z Natashą przebiegł identycznie jak ten poprzedni. Plotki przy rozgrzewce przez godzinę, walka w ręcz przez resztę czasu ciągle sobie gawędząc o życiu. Już po tych dwóch dniach bardzo polubiłam agentkę Romanoff. Właśnie wybierałam się na sobotni trening. Założyłam niebieski stanik sportowy, szare getry i szarą bluzę. Co jak co, ale jest wiosna a ja nie zamierzam zapierdzielać na treningi z przeziembieniem. Rude włosy związałam w wysokiego kucyka i mocno dociągnęłam. Dzisiaj postanowiłam sobie odpuścić soczewki i dać oczom odpocząć. Niby soczewki nie powinny szkodzić zdrowiu i samopoczuciu, ale u mnie to jakoś dziwnie czuję jakbym miala odtleniane oczy więc czasami zdejmowałam te cudne kolorki z oczu. Nałożyłam okulary na nos aby czuć się swobodnie. Po domu sie podobno nie chodzi w okularach przeciwsłonecznych, ale przepraszam bardzo, ja widoku moich oczu nie wytrzymam. Zeszłam na dół i zauważyłam śniadanko. Tosty z serem i szynką. Milusio. Mama często wstaje prędzej, szykuje mi jedzenie i wraca do snu. Woli miec pewnośc, że nie wychodze z domu o pustym rzołądku. Zjadłam przepyszny posiłek po czym wskoczyłam w buty sportowe o tym samym odcieniu niebieskiego, co stanik. Już po chwili znajdowałam się w samochodziku i zapinałam pasy. Szybko przekreciłam kluczyki i ruszyłam z gazem do Waszyngtonu.
♤♡◇♧♧◇♡♤
-Jestem!-zawołała Nat wchodząc do sali jak zwykle 2 minuty przed rozpoczęciem.
-Cieszę się!-podeszłam do również rudowłosej dziewczyny i delikatnie sie objęłyśmy na przywitanie. Nie są z nas jakies największe psia psi ale bardzo się kolegujemy, więc chyba można nazwać nasza relacjęj jako ''najlepsze koleżanki''.
-Dobra.-zdjęła bluzę zielonooka.- Nie traćmy czasu.
I zaczęłyśmy ćwiczyć.
Natasha powiedziała mi, że bardzo szybko mi idzie i nie spodziewała sie tak szybkich postępów. Byłam z siebie rzecz jasna zadowolona. Usłyszeć taką pochwałe od jednej z najlepszych agentek S.H.I.E.L.D. to zaszczyt.
-Właśnie.- zagadała do mnie Romanoff- Clint kazał mi przekazać, że będziecie mieli zajęcia w sali strzeleckiej, wiesz 6 piętro, numer 2.-wytarła ręce do ręczniczka.
-Dobrze, będę.-uśmichnęłam sie po czym wzielam łyk wody.- A na którą?
-14.-powiedziała- Clint śpi do późna więc woli zajęcia troche później niż ja.-zaśmiala się.
-Haha!-również się zachichotałam.-To słabo, bo ja jestem ranny ptaszek. Co ja będę robić przez ten czas?
-Myślę, że najlepiej bedzie jak w tedy sobie ugotujesz obiadek. To co wczoraj przywiozłaś. No normalnie bomba.-Faktycznie, wczoraj przywiozłam też dla Nat do spróbowania mojego speciału. Jest to carbonara. Często ją robię i dużo więc kiedy zauważyłam, że dużo mi jej zostało po wczoraj, to postanowiłam dokarmić Natashę.
-Zaś nie przesadzaj. Są lepsze carbonary od mojej.-#skromnaja. Nie no. Moja carbonara naj.
-Oj kłuciłabym się.-powiedziała Romanoff ubierając bluzę.-Dobra, ja sie zbieram. Do czwartku!- pomachała mi w drzwiach. Złapałam za mój szampon i poszłam w kierunku łazienki. Zaczęłam brać mój żel bo zaczynała mnie wkurwiac ta cytrynka. Wolę cukiereczki.
♤♡◇♧♧◇♡♤
Weekend minął mi jak pstryknięcie palcami.
Zeszłam z łóżka i założyłam przygotowane wczoraj ubrania. Była to zwykła żółta t-shirtka do pępka i czarne getry. Do tego jeszcze żółte skarpetki i czarne buciki przy drzwiach. Wszamałam płatki z mleczkiem i ruszyłam w drogę. Zaczynała ona być dla mnie coraz bardziej nużąca. Praktycznie codziennie dwa razy jechać ta samą drogą. No normalnie kurwicy można dostać.Po dotarciu do Trisketlonu zaparkowałam auto tam gdzie zawsze. Nudno!!!! Ale co poradzić. Jedyne co dodawało mi teraz energii, to mysl, że za chwile poznam nowego człowieka. Kiedy miałam już isć w stronę sali w której miałam mieć zajęcia, przypomniałam sobie, że nie mam tak jak z Natashą, na 10, tylko na 14. No kurwa mać!
Zajebiscie. Teraz tylko pozostaje mi siedzieć przez czetery godziny w bufecie. Jak świetnie. Nieno. Jestem wygrywem życia normalnie.
Zamiast wcisnąć w windzie numerek 6, wcisłam numer 9.Już po krótkiej chwili wrota tego latającego pokoiku otworzyły sie przede mną. Pierwsze co żuciło mi się w oczy, to pełny stolików pokój z jedna przeszkloną ścianą z widokiem na Waszyngton. Żecz jasna przyciemniona.
Do zjedzenia wybrałam sobie Makaron z serem i kawę z mlekiem. Z tacką z jedzeniem usiadlam przystoliku najbliżej okna, aby móc sobie spoglądać na miasto. Tak o byłoby nudniej, a to, że jestem drugą osoba tutaj, daje mi tylko większe hotyzonty na wybór miejsca. Po zpróbowaniu makaronu, troche przestałam żałować tego, że przyszłam o 4 godziny za prędko...
♤♡◇♧♧◇♡♤
Po dwóch godzinach spędzonych przy tym cholernym stoliku, zaczęłam sie nudzić. Postanowiłam wyjąć z torby podręczny notes i ołówek. Przez ten czas, na bufecie uzbierało się tyle osób, że nie było już żadnego wolnego stolika. Żadnego.
Przez ilosć osób, miałam duży wybór. Kogo by tu narysować?
Po chwili zastanowień, zdecydowałam sie na dziewczyne siedzącą pare stolików na ukos. Miała proste blond włosy do łopatek i niebieskie oczy. Jak ja bym chciała takie mieć. I włosy i oczy. Ja mam takie rude i falowane włosy do ramion. Chujowe.
I mam niebieski i brazowe oczy. Dupiaście.
I jeszcze mam te jebane piegi. No jakby mi tam ptak nasrał. Na rude włosy nic nie poradzę, bo nie lubie farbowanych. Na piegi też nie za bardzo, bo jak narazie żaden podkład nie umi ich zakryć. Jedynie oczy da sie uratować. Soczewki. O wy moje kochane. Ja bez was bym sobie rady nie dała.
Kiedy kończyłam rysować tę śliczną dziewczynę, na bufet przyszedł, z tego co pamietam to ten sam chłopak, którego mijałam w dzień oprowadzania. Nie byłam pewna, ale to chyba on...
Kupił sobie kawę i ciastko, po czym spojrzał po całej sali. Pewnie szukał wolnego stolika. Troche mało zainteresowana całą tą sytuacją, wróciłam do kończenia mojego arcydzieła.
Poczułam jakby ktoś mnie delikatnie dotknał w ramię, wiec spojrzałam w stronę tego ''ktosia''. Był to ten szatyn:-Cześć. Mogę sie dosiąść?-zapytał wskazując wolnym palcem na krzesło na przeciw mnie.
-Jasne. Nie ma problemu.-uśmiechnęłam sie w jego kierunku.
-Dzieki, nigdzie nie ma wolnych stolików, a ty wydawałaś sie najbardziej przyjazna.-przycupnął na krześle na przeciwko mnie szatyn.-Gdzie moje maniery? Agent Clint Barton.-Osz kij! To ten koksu od strzał! Podał mi rękę.
-Oh, Miło mi cię poznać Clint.-wyciągnęłam rękę w jego kierunku i ja ścisnełam delikatnie.- Ruth Estrella.
-Ruth?-zdziwił się.- To ty jesteś ta dziewczyną, z którą mam mieć zajęcia? Tak?
-Tak, to ja.-uśmiechnęłam się.
-U, w takim razie, mam nadzieję, że jesteś dobra i rozumną uczennicą.-zasmiał się na co ja zareagowałam tym samym.
-Postaram sie jak będe mogła, Profesorze Barton.-uśmiechnęłam sie serdecznie do niebieskookiego.
♤♡◇♧♧◇♡♤
A wiec tak. Już jest Clintuś. Bedzie fajnie. I mam nadzieję, że mi wierzycie. Jak nie. To sie przekonacie.
◇Kocakbar
1069 słów😏😏😏😏
CZYTASZ
I'll Be Back Soon || Clint Barton♡ Marvel ff☆
FanfictionRuth Estrella- rudowłosa pieguska z heterochromią i rządną przygód osobowością. Od niedawna zaczęła pracę w S.H.I.E.L.D. Clint Barton- Niebieskooki brunet z celownikiem w oku. Od lat pracuje w agencji S.H.I.E.L.D. ♧♧♧♧ Co sie stanie kiedy owe dwie o...