3.

558 31 3
                                    

Zaczynałam słyszeć pikanie. Poczułam, że nie leżę już na twardej ziemi, a na mięciutkim podłożu. Otwarłam oczy, ale szybko tego pożałowałam. Biel pomieszczenia w którym sie znajdowałam biła po oczach. Już po chwili się zoriętowałam, że znajduję się w części szpitalnej. Dwójka doktorów stała po mojej lewej. Mieli maseczki, czyli podejrzewam, że to coś, co się na mnie rozbryzgnęło musiało być toksyczne. A niech cię Urakrosie. Że też na mnie musiałeś się zesrać:

-Co mi jest?-zapytałam jeszcze ochrypniętym głosem. Chciałam się złapać za gardło ale uniemoźliwiły mi to pasy, ktore zasłaniału całe moje dłonie. Pewnie wziely największą falę rażenia, bo znajdowały sie najbliżej Urakrosa z wszystkich moich kończyn.-Jak długo tu leżę?

-Leży tu pani tylko 4 godziny. Niech się paji nie martwi.- Uspokajał mnie laborant- Jedyne co pani jest, yo drobne zmiany genetyczne. Wie pani, ta substancja padła na całą panią. Najwięcej było na rękach i głowie. Podejżewamy, że tam są największe zmiany. Dzisiaj powinna pani wyjść. Może pani nawet teraz, ale nez szczegółowych badań nie mamy pewności, że nie zagraża Pani sobie i swoim bliskim.-poinformował mnie.

-Ile to zabierze czasu?-dopytałam.

-3 godziny.-odpowiedział drugi doktor.

-Zaczynajcie.-wskazałam.

♤♡◇♧♧◇♡♤

-Jak jest?-odezwałam sie do lekarzy.

-Uh, dobrze, niech pani sobie usiądzie.-po słowach doktora klapnęłam sobie na krześle.-Tak więc, z badań wynika, że zyskała pani umiejętność do zmiany materii wszelakiej maści.

-Czyli?- niebardzo zrozumiałam przekaz tego co mi powiedziano.

-Czyli może pani zmienić np. okruch w pistolet, źdźbło trawy w ciastko. Lecztylko za pośrednictwem dotyku dłońmi.-wytlumaczyl ten drugi.

-Oł. To fajnie?- Ucieszyłam sie niepewnie. Nie wiedziałam czy to dobrze czy źle i czy to pomocne.

-Bardzo.-uśmiechnął się.- A! Martwiła się pani czy to szkodzi bliskim. Niepowinno.

-Dziękuje bardzo.- usmiechnęłam się po czym złapałaś torbę i poszłam w kierunku wyjścia- Do zobaczenia.

-Dowidzenia.

♤♡◇♧♧◇♡♤

-Dobry wieczór, dyrektorze Fury.-przywitałam się z Nickiem. Musiałam gormalnie bo jeszcze były straże w pokoju. Jednak po znaku Fury'ego, opóścili pokój.

-Dobry. Jeden dzień w pracy i już wypadek...- rozmasował sobie skronie.- Dobrze że bic poważnego ci nie jest bo inaczej miałbym sprawę w sądzie.

-Nikt by pana nie pozwał.- zapewniłam czarnoskórego.

-Doszły mnie słuchy, że przez wypadek zyskałaś jakieś super umiejętności. Czy to prawda-przytaknęłam na jego słowa.-Pozwoliłem sobie na ułożenie ci grafiku ćwiczeń. Rozumisz, masz supermoce i jesteś trochę bardziej przydatna dzięki nim. Potrzrbujemy nowych agentów na misjach. Tak więc wyszlo na to, że od poniedziałku do środy ćwiczysz z agentem Bartonem a od czwartku do soboty z agentką Romanoff. Sa to agenci z wyższych szczebli, więc powinnaś szybko załapać. Co jak co, ale są dobrzi w swoim fachu.-podparł sie rękoma o blat stojąc.

-Dobrze...-usmiechnelam się- czyli wychodzi na to, że jutro mam trening z Panią Romanoff?

-Tak jest.

I'll Be Back Soon || Clint Barton♡ Marvel ff☆Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz