9.

2.7K 317 94
                                        

Dzisiaj w szkole nie był w dobrym humorze. Przecierał zaspane oczy, siedząc na korytarzu i starał się nie zasnąć nad książką do biologii. Ponieważ wczorajszy dzień i wieczór spędził z Yoongim, nie zdążył odrobić zadań. Nigdy wcześniej nie zdarzało mu się odrabiać pracy domowej na kolanie przed lekcją, ale zawsze musi być ten pierwszy raz.

Przed wyjściem z domu mama zapowiedziała, że będzie na niego czekać dokładnie o 14:30. Jeśli się spóźni, od razu zadzwoni do Jina. Była gotowa przyjść do szkoły i odebrać go jak przedszkolaka za rączkę. Starał się nie być na nią zły za takie traktowanie, ale nie potrafił. Wczoraj dopadły go wyrzuty sumienia, ale im dłużej o tym myślał, tym więcej widział w tym winy mamy. Gdyby nie trzymała go pod kloszem, nie musiałby uciekać się do takich metod.

Yoongi: Długo masz dzisiaj lekcje?

Hobi: do 14

Yoongi: jakieś ważne?

Hobi: standardowe. Koreański, matma, chiński, wf i biologia.

Yoongi: nuuuda

Hobi: jak to szkoła xD

Yoongi: nie chciałbyś się zerwać z dwóch ostatnich lekcji?

Hobi: to matma i biologia

Spojrzał na swoje prawie skończone zadanie z pewnym żalem. Poświęcił na nie całe dwadzieścia minut. Nigdy nie uciekał z lekcji, nie miał z kim i po co. Jin był dużo starszy, studiował, a na studiach zrywanie się z zajęć to nie wagarowanie, to prawo studenta. Niektórzy wykładowcy wręcz za to dziękowali. Obrócił długopis w palcach kilka razy.

Był pilnym uczniem, chyba jak raz opuści jedną, czy dwie lekcje nic się nie stanie.

Hobi: a co chciałbyś robić?

. . .

Z bijącym sercem i delikatnie mokrymi dłońmi schodził do szatni. Gdyby wiedział, że zdecyduje się na ucieczkę, to nie zanosił by tam kurtki. Czuł, że każdy mu się przygląda - woźna, dziewczyna w szatni obok, kamery. W końcu jako jedyny zabierał swoje ubranie, co samo w sobie było podejrzane. Nawet go nie założył, szybkim tempem przeszedł przez korytarz i wspiął się po schodach.

- O, dzień dobry.

Dlaczego z całej szkoły, musiał trafić akurat na Namjoona? Uśmiechnął się niemrawo i pokazał jakiś dziwny znak, który miał imitować dzień dobry. Wyminął wielkiego posturą pana Kima i chciał jak najszybciej udać się do drugiego wyjścia, ale zatrzymał się, czując na barkach jego dłoń.

- Spieszysz się? Chciałbym pogadać.

- Za chwilę mam lekcje. Nie mogę się spóźnić.

- Co teraz masz?

- Biologię.

- Pani Ming się nie obrazi. Jakby co powiem, że to moja wina.

- Ale mamy kartkówkę - Skłamał bez wahania.

- W takim razie nie będę cię zatrzymywał. W końcu mamy jeszcze dzisiaj matematykę - Uśmiechnął się, a w jego policzkach powstały te słynne dołeczki, za którymi szalała połowa dziewczyn w szkole.

- Chyba nie będzie mnie na matematyce. Mam wizytę u dentysty, będę musiał wyjść wcześniej.

- Mam nadzieję, że to nic poważnego? - Uśmiech z jego twarzy zniknął, a pojawiło się szczere zmartwienie.

- Nie, rutynowa kontrola, ale nie było innych terminów.

- No tak, ciężko teraz o prywatne terminy - Zamyślił się.

Cicho, na paluszkach| SopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz