3

40 3 0
                                    


Nie wiem ile czasu tak stałam ze zmrużonymi oczami ale nie mogłam przywyknąć do tego cholernego, oślepiającego światła.
Kiedy zdecydowałam się powoli otworzyć oczy to zobaczyłam coś co wydawało mi się mało prawdopodobne nawet po śmierci.
Ten silny biały blask okazał się sufitem.
Wyglądał jak jasno-niebieskie niebo, z białymi, dużymi chmurami. Podłoga natomiast była brązowo - czerwona i bałam się zrobić jakikolwiek krok bo była tak przejrzysta jak tafla szkła. Gdy mocno się przypatrzyłam widziałam stąd zejście na dół.
Jeszcze dziwniejsze uczucie dawała powierzchnia jak ja to nazwałam ,, środkowa" to była ta powierzchnia na której nie chodziliśmy tylko wdychaliśmy jak tlen. Wyglądało to jak gęsta mgła, która nawet tutaj była bardzo wilgotna. Szliśmy coraz dalej w kierunku ogromnych, brązowych drzwi których pilnował jakiś facet z brodą. Kiedy podeszłam jeszcze bliżej ujrzałam, że jest on wysoki i dość masywny, broda dodawała mu srogiego wyglądu, a w ręku trzymał pęk kluczy.
Oczywiście kiedy podeszliśmy do niego kazał nam czekać ponieważ jeszcze nie nadeszła nasza kolej na sąd.

- Wywołam państwa po imieniu i nazwisku - powiedział głębokim, zachrypniętym głosem.

- Zdrowaś Maryjo, łaski pełna, Pan z tobą... - modliła się na okrągło staruszka Beatrice, a ja pokręciłam oczami.

To nie tak, że jestem osobą którą zabrania komuś wierzyć, podziwiam ludzi którzy mają na tyle samozaparcia aby w coś wierzyć. Ja wychowana zostałam w rodzinie chrześcijan, od zawsze uczono mnie by modlić się rano, wieczorem i podczas jedzenia dziękując Bogu za wszystko tylko nie czułam się w tym sobą. Kiedy byłam dzieckiem nie narzekałam problem stał się podczas okresu dojrzewania. Zaczęłam zadawać niewygodne pytania rodzicom którzy od razu się na mnie wkurzali mówiąc ,, jak ja mało wiem" i pytania typu ,, co wy wiecie?" do nich całkowicie nie przemawiały. To tak jakby nie potrafili mi odpowiedzieć na to za co tak dziękują Panu. Teraz to ja mam okazję zadać Bogu kilka pytań na które żądam odpowiedzi. Nie wielbię go bo tak naprawdę cofając się w tył na moją historię życia to chyba nie mam za co, ale szanuję ludzi którzy są w stanie wymienić chociaż kilka rzeczy za co mogą dziękować.

Nagle facet z brodą głośno i wyraźnie wypowiedział imię i nazwisko.

- Owen Smith

Owen podszedł do nas z uśmiechem i wszystkich po kolei przytulił.

- Trzymaj się mała - powiedział kiedy podszedł do mnie a ja rzuciłam mu się na szyję. Nie rozumiem dlaczego po tym wszystkim powiedziałam tylko ,,wzajemnie" i ,,powodzenia dalej " czując łzy na policzkach. Naprawdę mocno się z nimi zżyłam przez ten czas i pewnie dlatego przez myśl mi nie może przejść że możemy się już nigdy wszyscy nie zobaczyć. Patrzyliśmy jak Owen przechodzi przez drzwi które zaraz po jego wejściu zamknęły się z hukiem.

- Co za nonsens - powiedziałam zachrypniętym głosem od płaczu. Czułam już powoli ból gardła podczas przełykania śliny- mam gdzieś to wszystko, tę śmierć, ten sąd ostateczny, to że spotkałam was wszystkich i nie będę umiała się z Wami rozstać. Tak naprawdę mam o wiele więcej pytań do Boga niż on do mnie.

- To mi się podoba ! Moja krew dziecko - powiedział uśmiechnięty William.

- Nikt nie każe się nam rozstawać Candy - powiedziała Chiara która odgarnęła moje włosy z twarzy.

- Nigdy Ci nie zapomnę tego że oddałaś mi swoją zajebistą kurtkę - powiedziała Beck na co zaśmiałam się szczerze.

- Wyglądasz w niej lepiej niż ja, nie mogło być inaczej.

- Wszystkich ze sobą zabrałaś, to było odważne - dodał Dominic - ja bym pewnie poszedł sam.

- Dzięki - odpowiedział William, Beck i Chiara równocześnie.

ZAGUBIONA W OTCHŁANI ŚMIERCIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz