Cześć, dzień dobry. Nazywam się Dawid Podsiadło, jestem śpiewakiem i chciałbym wziąć ślub. Nic prostszego, powiecie? Idziesz do urzędu, załatwiasz papiur, potem zapraszasz świadków na obiad i gotowe? No chyba dla was. Bo wy (prawdopodobnie, no chyba, że się mylę) nie jesteście osobnikami płci męskiej, którzy chcą się pobrać z innym osobnikiem płci męskiej. Taka sytuacja potrafi sprawić w naszym kochanym kraju więcej problemów niż morderstwo tysiąclecia.
A do tego jestem artystą, podobnie jak mój narzeczony, więc wypadałoby zrobić to najciszej, jak tylko się da.
"A na cholerę wam ten ślub?" spytacie. Ano właśnie, oto jest pytanie. Na początku w ogóle nie braliśmy tego pod uwagę, za dużo z tym zachodu, a my jesteśmy zbyt Zajęci, aby przejmować się pierdołami. Jednak z jednej strony była moja babcia, która od miesięcy nie dawała mi spokoju ("weź ty się w końcu ożeń, ile ty masz lat? Starym kawalerem zostaniesz!"), a z drugiej kwestie prawne. Jeśli któremuś z nas, nie daj Boże, coś by się stało, taki świstek może być na wagę złota. Co z tego, że w Polsce nie byłby brany pod uwagę, nikt nie powiedział, że resztę naszego zasranego żyćka spędzimy w tym kraju wódką i wstydem płynącym.
Kocham Polskę, ale jednak Fifiego kocham bardziej (nie mówcie mu tego, bo znowu godzinami będzie łaził, dumny jak paw).
W każdym razie, po wielotygodniowych dyskusjach i wymianach zdań, postanowiliśmy wspaniałomyślnie, że się pobierzemy. I tu skończyła się nasza jednomyślność, a początek Sporu Stulecia zaczął się, gdy trzeba było wyznaczyć miejsce, to znaczy kraj.
– Londyn, nie ma innej opcji. – Filip siedział naprzeciwko mnie, ni to obrażony ni to pewny siebie. Brwi zmarszczone jak zwykle, patrzył na mnie z lekkim poirytowaniem, jakby przeze mnie spuchła mu matka.
– Coś ty się tak uparł na ten Londyn? – teatralnie wywróciłem oczyma. – Tam jest drogo! I niezbyt klimatycznie.
– Przecież mamy pieniądze. Mamy tyle kasy, że możemy wynająć Opactwo Westminister i pobrać się niczym króle.
– Filip, ja nie mam zamiaru przepieprzać moich ciężko zarobionych pieniędzy na wesele z wielką pompą.
– Ale dlaczego?
Coraz trudniej było mi odgadnąć, czy jeszcze żartuje, czy jest już śmiertelnie poważny. Chwyciłem najbliższą poduszkę i rzuciłem nią w Fifiego, po czym sięgnąłem po telefon i wpisałem w gógla "najlepsze opcje na gejowski ślub Europa tanio".
– Co ty jesteś taki skąpy? Wcale nie musi być najtaniej. Ustaliliśmy, że nie będziemy tego robić na odwal się, nie?
– Ty to ustaliłeś. – odparłem i przejrzałem kilka pierwszych opcji, jakie wyszukiwarka mi zaproponowała (pierwszy z brzegu artykuł głosił dumnie: "Gejowski ślub dekady". Przescrollowałem nerwowo dalej). Po paru minutach uśmiechnąłem się tryumfalnie. – Wiedeń wygląda bosko!
– I tyle, jeśli chodzi o twoją małomiasteczkowość. – Filip parsknął z własnego żartu, po czym wyszarpnął mi telefon z ręki. – Nie byłbym taki pewien tego, że tam jest najtaniej. Turystyka LGBT kwitnie na całego, mogą nas nieźle wyruchać na hajs...
– Uważaj, żebym ja zaraz cię... – urwałem. Fifi poruszył sugestywnie brwiami, a ja sięgnąłem po kolejną poduszkę i rzuciłem w niego jakby trochę mocniej.
– Uspokój się, do jasnej cholery.
– No dobra, jak nie Londyn to może coś na północy? Jaka Walia? Wiesz, my tu teges a dookoła ruiny, zamki i owce...
– Coś ty się uparł na tą Wielką Brytanię? Nie może być coś na kontynencie? Hiszpania? Barcelona brzmi super...
– A nie jest czasem za droga?
CZYTASZ
Pan i Pan Szcześniak [taco hemingway x dawid podsiadło]
RomanceFilip i Dawid postanawiają w końcu wziąć ślub w jakimś cywilizowanym kraju. Nie będzie to jednak takie proste, jak się wydaje. Dawid woli małomiasteczkowe klimaty, natomiast Filip o niczym innym nie marzy, jak o jeździe po Brukseli autem swojej mamy...