02. Kuba też nie ma RiGCZu, ale przynajmniej ma plan

421 32 28
                                    




Wyprzedany Narodowy oczywiście trzeba było oblać. Z tej, naturalnie, okazji Filip zaprosił do naszego niewielkiego mieszkania chyba połowę Warszawy, zostawiając mi marny wybór co do mojej listy gości. Nikt więcej zwyczajnie by się już nie zmieścił, dlatego postanowiłem sobie darować, skoro i tak od samego startu byłem tu na przegranej pozycji. Przyszła cała zgraja dj'owego świecznika, paru raperów, jakieś laski, które widziałem pierwszy raz na oczy (?!) no i oczywiście zawsze obecny i niezastąpiony Quebo.

– Siema! – skleił mi pionę, prawie wylewając całego Żubra na moje nowiutkie lakierki. Był w moim domu dosłownie pięć minut, a już zaczął mnie wkurwiać. – Świetna impreza! Szkoda, że nie wiem z jakiej okazji.

Cały Kuba.

Niespodziewanie za moimi plecami, niczym Baobab, wyrósł Fifi, opierając swoje łapsko na moim ramieniu.

– Ziomuś! Kopę lat! – wrzasnął mi prosto do ucha, a ja się zacząłem dosłownie modlić, aby przeżyć ten wieczór.

– Fifi, siema! Super biba, tylko przypomnij mi proszę, z jakiej okazji...?

– Och, okazje są dwie! – wyszczerzył się jak dureń i poprowadził nas obu w kierunku kuchni, cały czas po drodze nadając niczym katarynka. – Po pierwsze, wyprzedany PGE Narodowy! Czaisz, ziomek! Nawet z tobą mi się tego nie udało! Ale spoooko, nie mam ci tego za złe. Nic nie poradzę, że ludzie wolą wydawać pieniądze na Dawidka. Ale czaisz, Narodowy! Przecież moja mama zejdzie na zawał!

– Na zawał to zaraz ja zejdę, jeśli twoi kumple nie przestaną się wymieniać śliną w moich paprotkach. – warknąłem, posyłając samym zainteresowanym moje najgroźniejsze spojrzenie. – No co się tak gapicie? Zdjęcie ze mną chcecie? Zostawcie moje paprotki w spokoju!

Kuba rzucił Fifiemu spojrzenie w stylu "a temu co znowu?". Filip tylko wzruszył ramionami i rozsiadł się przy stole niczym pan i władca.

– No dobra, gratki. A ta druga okazja?

– Well... – Filip rzucił mi zagadkowe spojrzenie i poklepał się po kolanach.

– Nie będę ci siadał, durniu jeden, publicznie na kolanach. – prychnąłem, na co Quebo prawie zasmarkał sobie w piwo. Fifi wzruszył ramionami i kontynuował już beze mnie.

– W każdym razie, postanowiliśmy z Dawidem się pobrać.

Quebo wypluł całe piwo, jakie trzymał w ustach i po mordzie dostał oczywiście nie kto inny, jak ja. Klnąc na czym to świat stoi, wytarłem twarz rękawem, a w międzyczasie Kuba zdołał się ocknąć i wrzasnął na całe mieszkanie:

– O KURWA, MOJE GRATULACJE!

– Jeszcze głośniej się drzyj. – Filip otworzył kolejne piwo i wpakował je kumplowi do ręki. – Nie wszyscy zebrani tutaj powinni posiąść tę wiedzę.

– Taco, z całym szacunkiem dla twoich kolegów i koleżanek, ale musieliby być naprawdę tępi, żeby nie zauważyć, że między wami coś jest. – odparł, w spokoju popijając browara. – Mieszkacie razem, wszędzie łazicie razem, pewnie też się nawzajem podcieracie...

– Koleś!

– ... a miesiąc temu na parapetówie u Janka wymienialiście sobie nawzajem ślinę na balkonie, także no z całym sza...

– Koleś!

Quebo wzruszył ramionami i po raz kolejny uśmiechnął się szeroko.

– W każdym razie, gratuluję! Nie spodziewałem się serio, prędzej bym powiedział, że zerwiecie nim się ohajtacie...

Pan i Pan Szcześniak [taco hemingway x dawid podsiadło]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz