Byłem zbyt zakochany, by pisać. Potem nie mogłem przerwać. Pod oknem ustawiałem już World Trade Center z notesów zapełnionych tekstami (nie żartuję). Szkoda tylko, że prawie nie miałem czasu tego nagrać.
W poniedziałek Dawid wysłał mnie na przymiarkę garnituru. Było gorąco jak jasna cholera, a ja stałem jak jakiś debil na podium w sklepie w samym centrum Warszawy, pozwalając by dwie wypacykowane kobieciny wbijały we mnie szpilki. To znaczy w materiał, nie były jednak przy tym zbyt delikatne. Pociłem się jak świnia i po raz kolejny w ciągu miesiąca pomyślałem, że przydałoby się w końcu ściąć włosy. W radiu leciała muzyka klasyczna, która nastrojem miała odpowiadać temu miejscu. Ale ja ciągle czułem się jak skończony debil.
Po powrocie do domu już z marszu Dawid zmierzył mnie uważnym spojrzeniem i oznajmił wspaniałomyślnie, że mam koniecznie do września ściąć kłaki. Nie miałem siły się z nim kłócić. Podszedł do mnie i przykleił mi na czoło kartkę samoprzylepną, po czym zniknął mi z pola widzenia, nim zdążyłem się zorientować lub spytać "co u diaska?".
Na kartce był jedynie adres fryzjera i podpis: "tylko nie za krótko". Z głośnym westchnięciem schowałem kartkę do kieszeni, po czym poszedłem pod prysznic. Jak już wspomniałem, po tej przymiarce byłem spocony jak świnia.
Postanowiliśmy, że ślub i wesele będą naprawdę kameralne. Zrobiliśmy listę 25 gości (tzn. Dawid zrobił, a ja tylko wspaniałomyślnie ją zaakceptowałem) i rozesłaliśmy zaproszenia. Moja mama prawie zeszła na zawał, ale ten szok zajął jej tylko chwilę, by po chwili rozkleić się jak dziecko. Wspaniale.
Kiedy już udało mi się od tego całego weselnego zgiełku, zamknąłem się w studio by w końcu coś nagrać. Gdy przerzucałem kartki jednego z notesów, niespodziewanie się rozpromieniłem i sięgnąłem po telefon.
– Cześć kochanie~ – mój ton musiał brzmieć naprawdę podejrzanie dla wszystkich zebranych dookoła. Dawid ziewnął, burknął pod nosem kilka przekleństw i odparł:
– Filip? Do stu ogrów, jest trzecia rano, gdzie ty w ogóle jesteś...? Tylko mi nie mów, że w kryminale!
Co za wspaniały człowiek, doskonale mnie zna.
– Nie kochany, w studio, spokojnie. Pamiętasz nasz copiątkowy rytuał?
– Rytuał?
– Ten, w którym co piątek leżymy sobie w wannie.
Chwilę mu zajęło domyślenie się, o co mi chodzi.
– Ten, w którym zawsze zapalasz świecie i o mało nie kończy się podpaleniem mieszkania?
– Ten sam. Słuchaj kochany, ubieraj się i wbijaj do mnie. Mam wspaniały plan.
***
Wrzesień zbliżał się wielkimi krokami. W sumie trochę dla beki, trochę na złość trollom wypuściłem album wcześniej, ale ogólnie miałem totalnie wyjebane. Następnego dnia byliśmy w odwiedzinach u rodziców Dawida, siedzieliśmy na huśtawce w ogrodzie i oglądaliśmy rozgwieżdżone niebo (Dawid odganiał komary rękoma, klnąc na czym to świat insektów stoi). A ja poczułem, że jestem szczęśliwy. Całkowicie, niewymuszenie, tak jak zawsze tego pragnąłem. Z szerokim i nieco głupawym uśmiechem otoczyłem młodszego ramieniem i oparłem brodę na jego ramieniu. Dawid zmarszczył brwi.
CZYTASZ
Pan i Pan Szcześniak [taco hemingway x dawid podsiadło]
RomanceFilip i Dawid postanawiają w końcu wziąć ślub w jakimś cywilizowanym kraju. Nie będzie to jednak takie proste, jak się wydaje. Dawid woli małomiasteczkowe klimaty, natomiast Filip o niczym innym nie marzy, jak o jeździe po Brukseli autem swojej mamy...