Rozdział III - Cóż za spotkanie...

162 16 6
                                    

~ Maks ~

- Chcesz trochę wody, pytam Natana.

Chłopak kiwa głową i ze zmęczenia rzuca się na sofę. Nie ma nawet siły sięgnąć po pilot od telewizora. Zaproponowałbym żeby został na noc, ale nie wiem jak na to zareaguje. Obawiam się, że może pomyśleć o mnie coś złego. Ale z drugiej strony, przecież on nocował już u mnie kilka razy...

- Natan, chciałbyś może zostać na noc, mówię patrząc na chłopaka z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Właśnie chciałem Cię o to zapytać, odpowiada chłopak delikatnie się rumieniąc.

Bardzo mnie cieszy, że odpowiedział w taki, a nie inny sposób. Tak, tylko ciekawe co będziemy kurwa jedli. Lodówka jak zwykle pusta. Może namówię go, żebyśmy poszli na kolację do jakiejś restauracji. 

- Słuchaj, niestety nie mam nic do jedzenia. Może pójdziemy zjeść gdzieś na miasto, pytam.

~ Natan ~

- Mi odpowiada. Możemy iść na pizze? Znam całkiem smaczną pizzerię niedaleko, mruczę zapatrzony w jakiś obraz wiszący nad telewizorem.

Idę do łazienki, patrzę w lustro i układam włoski. Rozweselony wychodzę i idę w kierunku drzwi. Siadam na taborecie w celu założenia butów, lecz moją uwagę przyciąga ręka Maksa ocierająca się o moje kolano. Spoglądam na niego i jedyne co widzę to łzy spływające po jego policzkach.

- Ej Maksio co się dzieje, pytam chłopaka bardzo zaniepokojonym głosem.
- Po prostu jest mi bardzo przykro, że Twoi rodzice tak Cię traktują, odpowiada.

Wstaję i rozkładam rączki, a Maks momentalnie się do mnie przytula. Bardzo mi smutno, że chłopak się o mnie zamartwia. Z jednej strony jest to bardzo miłe, ale z drugiej trochę przykre. Nie chcę, by ktoś przeze mnie cierpiał... 

- Może lepiej zostańmy w domu, mówię ocierając łzy z twarzy Maksa.

Chłopak od razu się uspokaja i ciągnie mnie do drzwi wyjściowych. Rozumiem, że idziemy na tą pizzę. 

Wychodzimy z domu i schodzimy po schodach. Tym razem jest trochę lżej, łatwiej jednak schodzić z trzeciego piętra, niż na nie wchodzić. Po chwili jesteśmy przed blokiem. Nie wiedziałem, że na dworze jest tak zimno i założyłem na siebie tylko bluzę. W takich właśnie sytuacjach pojawia się Maks, który zdejmuje z siebie kurtkę i zarzuca ją na moje plecy. 

- Dziękuję, mówię i uśmiecham się do chłopaka.

Jest już dość ciemno. Ulice prawie puste, a jebane latarnie pod blokiem z niewiadomego powodu się nie świecą. Zaczynam się bać. Moje ostatnie łażenie po ciemnych ulicach źle się skończyło...  Nie ważne. Na szczęście pizzeria nie jest jakoś bardzo daleko, więc nie ma się czego obawiać. W dodatku zaraz wyjdziemy na oświetloną drogę i będzie już bezpieczniej.

Parę minut szwendania się po jakimś zadupiu, i w końcu jesteśmy w bardziej przyjaznej dla oka okolicy. Na ulicach dużo przechodniów, a witryny sklepowe zauważalne są z daleka. Do tego wszystkiego jeżdżące samochody, rowerzyści, i zakochani trzymający się za ręce. Uspokajam się, bo wiem, że tutaj nic nam raczej nie grozi. Taką mam przynajmniej nadzieję...

 10 minut później

- No nareszcie, krzyczy Maks z uśmiechem na twarzy.

Jeszcze kawałek i będziemy na miejscu. Pizzerię już widać, co prawda jest jeszcze trochę daleko, ale przynajmniej wiemy, że jest otwarta... Czuję dotyk na mojej ręce. Patrzę, i od razu się rumienie. Maksio złapał mnie za rączkę. Tak bezpiecznie jeszcze nigdy się nie czułem. Tak mi teraz miło. Czuję się kochany i wiem, że mój przyjaciel będzie się teraz o mnie troszczył wyjątkowo bardzo. 

Wchodzimy do środka i jak zwykle w jakimkolwiek miejscu publicznym - milion ludzi, co wiążę się z oczami wpatrzonymi we mnie jak w jakieś dziwadło... Nienawidzę tego... Maks prowadzi mnie do stolika na samym końcu restauracji, i prosi żebym usiadł przy oknie. Nie zdążyłem zrobić tego o co poprosił, a on już stoi przy ladzie i zamawia naszą ulubioną pizzę. Ostatnio posmakowała nam Giulia, taka z mozzarellą, pomidorami i świeżą bazylią. Palce lizać!

Po chwili Maks wraca z dwoma szklankami i butelką wody. Siada przede mną i się uśmiecha. Nie do końca wiem o co mu chodzi, ale żeby nie wyjść na głupka, odwzajemniam uśmiech...

~ Alan ~

Jejku, jestem strasznie głodny. Mama nie ugotowała obiadu, a na kanapki nie mam zbytnio ochoty. Co by tu zjeść? Może kebaba? Niee. Zamówiłbym pizzę, ale będę czekał nie wiadomo ile czasu zanim mi ją przywiozą. No nic. Nie zostaje mi nic innego niż pójście tam na piechotę. Sięgam po klucze, zakładam buty, biorę kurtkę pod pachę i wychodzę z domu. 

Idąc do pizzerii cały czas myślę o tym chłopaku. Bardzo, ale to bardzo mi go szkoda. Nie znam jego historii, ale tak czy inaczej można było zauważyć, że był czegoś wystraszony. Może boi się własnych rodziców? To straszne. Nawet jeśli zrobił coś złego... Przecież każdy popełnia błędy. Niektórzy małe, a niektórzy na prawdę wielkie. Nie zmienia to faktu, że chłopak może być upokarzany przez własną matkę. Moim zdaniem powinien z kimś o tym porozmawiać. Może przede mną się choć trochę otworzy...

 Pół godziny później

Do pizzerii już niedaleko, w sumie to jest tuż za rogiem. Przyśpieszam trochę, nie chciałbym żeby okazało się, że jest zamknięta. 

Po paru chwilach stoję przed restauracją. Nagle coś przykuwa moją uwagę. Chłopak podobny do tego, którego widziałem kilka godzin temu przed szpitalem. Nie, to nie może być on. Przecieram oczy i patrzę na niego jeszcze raz. Nie no, to on! Ma nawet tą samą bluzę. Ja pierdolę, w końcu uda mi się go poznać!

_____________________________________________

Hejo! Witam Was w kolejnym rozdziale mojej książki. Jeśli moja praca Wam się podoba, byłbym bardzo wdzięczny gdybyście polecili ją znajomym. No i oczywiście nie zapomnijcie o gwiazdeczce - to bardzo motywuje. Z góry dziękuję!

~ Kacper

To tylko Ja...  | Yaoi 18+ |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz