Rozdział 1: Jestem normalny

2K 142 242
                                    

     To znów się dzieje, prawda?
     Jak zwykle.
     Ona siedzi tam z nią?
     Nie inaczej.
     Przejdź obok i nawet na nie nie patrz.

     Już dawno powinienem był się do tego przyzwyczaić. Od kiedy tylko sięgam pamięcią, co cztery tygodnie w moim rodzinnym domu działo się to samo. Moja starsza siostra już we wczesnym dzieciństwie zapadła na dziwną chorobę, która każdego miesiąca z zaskakującą regularnością przykuwała ją na kilka dni do łóżka. Ten widok był dla mnie tak naturalny, że zdawałoby się, że w żaden sposób nie powinien mnie ruszać. A jednak.

Cichy trzask przełącznika wyłączył łazienkową lampę i zatopił korytarz w półmroku. Ze wszystkich pięciu otwartych pokojów tylko z jednego dochodziło słabe światło. Mój prywatny metraż czekał na końcu przedpokoju, więc aby się do niego dostać, musiałem minąć ten oświetlony.

Bardzo się przed tym wzbraniając, wreszcie przystanąłem w progu, uniosłem głowę i bezwiednie zerknąłem w głąb pokoju. W łóżku pod uchylonym oknem leżała skulona Ellie, a jej zmęczona twarz lśniła zroszona potem w świetle nocnej lampki. Zaraz obok na skraju mebla przysiadała mama, która akurat zmieniała córce zimny okład.

Cóż, nie tylko choroba mojej siostry była niewyjaśnioną zagadką domu Selva. Tatko miał w zwyczaju znikać na trzy pełne dni lub same noce, a pytany gdzie się podziewał, za każdym razem tłumaczył się pracą w warsztacie. W warsztacie, który w danym czasie zawsze świecił pustkami.

— Leo? — Mama wyjrzała przez ramię i spojrzała na mnie z zaniepokojeniem. — Dobrze się czujesz?

Zawsze, kiedy siostrę atakowała gorączka, słyszałem to samo pytanie. Zupełnie jakby rodzice wciąż bali się, że i mnie dosięgnie ta dziwaczna przypadłość. Już nie raz mówili, że mam ogromne szczęście, że ominęły mnie te cierpienia i jestem „normalny". Tak, używali dokładnie takiego określenia.

— Mhm... — mruknąłem od niechcenia i ruszyłem znów w stronę swojego pokoju.

Szybkie kroki podążyły za mną i już po chwili poczułem na ramieniu delikatny uścisk. Odwróciłem się i od razu napotkałem zmęczone spojrzenie niebieskich oczu. Mama położyła dłoń na moim czole.

— Nic mi nie jest — burknąłem i strąciłem jej rękę.

— Późno już — oznajmiła niezrażona moim zachowaniem. — Lepiej połóż się spać.

— Gdzie ojciec? — rzuciłem, ignorując jej słowa. Byłem ciekaw, czy znów powtórzy kłamstwo, którym notorycznie karmił nas jej szanowny mąż.

— Ma teraz dużo zamówień, więc pracuje w warsztacie. Przecież wiesz — wyjaśniła spokojnie, przechyliła głowę i uśmiechnęła się niemrawo.

Nie musiałem nic więcej mówić. Moje wymowne spojrzenie wystarczyło. I ona, i ja doskonale wiedzieliśmy, że zaraz po wschodzie słońca ojciec wróci do domu, prześpi pół dnia, a potem w wyśmienitym humorze znów zniknie na całą noc. I tak miesiąc w miesiąc. Matka musiała widzieć w tym coś podejrzanego, to niemożliwe, by była aż tak naiwna!

     Jak może tego nie dostrzegać?! Stary na bank ma kogoś na boku.
     Myślisz, że podzieliłaby twoje podejrzenia?
     Pewnie nie. Matka jest łatwowierna, a ojciec nauczył się owijać ją sobie wokół palca.
     Odpuść. To ich sprawa.

W istocie już po chwili zostawiłem ją na korytarzu, a sam zniknąłem za drzwiami swojego pokoju. Nie zapalając nawet światła, stanąłem przy otwartym na oścież oknie i odpaliłem papierosa. Póki ojca nie było w domu, mogłem palić do woli. Matka nigdy nic nie czuła, w przeciwieństwie do starszego, który chyba zamienił się z psem na nosy.

Ten drugi ja ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz