▫️Prolog▫️

17 5 0
                                    

Stany Zjednoczone Ameryki

Stan Alabama, Huntsville

2.05.2042r.

- Jon! Jon! Gdzie jesteś?! - po całej okolicy roznosi się donośny krzyk czternastoletniej dziewczynki szukającej swojego młodszego brata.

Brunetka wykrzykuje imię chłopca codziennie około godziny siedemnastej. Ośmiolatek przychodzi po tym jak jego siostra woła go kilka razy, następnie dostaje od niej nagrane i razem śmiejąc się wracają do swojej hatki na brzegu jeziora. Tym razem jest jednak inaczej. Chłopiec nie przychodzi pomimo tego iż jego siostra krzyczy już od godziny.

Gdy na zegarach wybiła godzina osiemnasta dziewczyna była już bardzo zdenerwowana. Niepatrząc na konsekwencje, weszła do lasu.

- Jon! Proszę choć! Boję się o ciebie! Jon! - nawoływała, co chwila wycierając łzy spływajce jej po policzkach ubudzonych ziemią. Chłopczyk jednak nie odpowiadał.

Nastolatka brła dalej w las, potykajac się o korzenie i brodząc od czasu do czasu kostkami w wodzie. Robiło się coraz ciemnej, dziewczyna myślała już o najgorszym, aż tu nagle usłyszała cichy głos nawołujacy gdzieś nie opodal.

- Carmen! Carmen! Tutaj jestem! - dziewczynka słysząc swoje imię puściła się pędem w stronę głosu jej brata.

Stanęła dopiero na brzegu polany i to co tam zobaczyła zmrodziło jej krew żyłach. Carmen upadła na kolana nie zwarzajac na poranione kończyny. Historia znów się powtórzyła. Najpierw rodzice, potem starsze rodzeństwo, a teraz jeszcze Jon.

Na polanie stał umieńśniony mężczyzna ubrany na czarno. Przykładał nóż do gardła chłopca, który dusił się własnymi łzami.

- Proszę puść go - wyszlochała nastolatka na co mężczyzna spojrzał na nią i uśmiechnął się bezczelnie.

- Nigdy. - rzekł przyciskajac jeszcze mocniej nóż do gardła dziecka.

- No chyba, że pójdziesz ze mną na układ - zaproponował. Nastolatka spojrzała na niego przez łzy. Bez zastanowienia kiwła głową na tak. Mężczyzna widząc, że z dziewczyną nie będzie trudno, opuścił nóż z szyi chłopczyka, jednak nie puszczając jego podartej koszulki. Gestem ręki poprosił czternastolatkę do siebie.

Carmen zastanowiła się chwilę, a później wstała, ponieważ doszła do wniosku, że inaczej mężczyzna zabije jej brata. Powoli zaczęła iść w stronę nieznajomego, kulejąc przy tym na prawą nogę. Stanęła dwa metry przez mężczyzną, nie spuszczajac wzroku z jego twarzy. W tym momencie dziewczyna bała się tak bardzo, że zaczęła dygotać.

- No więc jak pewnie wiesz w mieście powywieszane są plakaty, z okazji tego iż król szuka małżonki dla swojego najmłodszego syna księcia Jonathana. - powiedział nieznajomy na co Carmen tylko pokiwała głową.

- Zostawię was w spokoju jak zgłosisz się i wygrasz. Bo jeżeli nie to dopilnuje by młody nie przeżył kolejnego miesiąca. A ty za to zostaniesz powieszona jak reszta ochotniczek na królewny. - rzekł a dziewczynka zadrzała. Wiedziała że jeżeli nie podejmie ryzyka jej brat zginie, a ona pewnie z nim. Siedzieli w ciszy mężczyzna myślał tylko o ślicznej brunetce o zielonych oczach siedzącej na przeciwko niego. Nastolatka za to myślała nad tym czy ma to sens. Ale jeśli nie spróbuję to napewno zginą tu i teraz a tak to może mają jakieś szanse.

- Zgadzam się. - odpowiedziała cicho. Mężczyzna słysząc to odszedł, opuszczając dwójkę dzieci.

Hejka!

To moja nowa opowieść. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Rozdziały mam nadzieję będą się pojawiały raz na tydzień, może trochę zadziej. Będę się starała by tak było. Zapraszam do komentowania. Miłego czytania?

PS: pamiętajcie że czekam na opinie

Buziaczki! 😘

▫️Jest Jeszcze Nadzieja ▫️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz