Stany Zjednoczone Ameryki
Stan Alabama
3.05.2042r
Obudziłam się z krzykiem. Wspomnienia z minionego wieczoru uderzyły do mnie z zdwojoną siłą. Zaginięcie Jona.
Poszukiwania chłopca.
Tajemniczy mężczyzna.
Próba zabujstwa.
Obietnica.
Wracanie w ciemnościach.
Położenie się spać.Miałam nadzieję, że to tylko jeden z koszmarów, które dręczą mnie od trzech lat. Wiedziałam jednak, że to było prawdą.
Zgodziłam się wziąć udział w wyborach na żonę dla księcia Jonathana. Syna króla Antola trzeciego. Po okolicy chodzą Plotki, że syn władcy, który kontroluje naszą małą cywilizacje, jest męska dziwką. Podobno jest bardzo brutalny i łatwo go zdenerwować. Jego poprzednie narzeczone uciekały z płaczem gdy dostały z pięści.
Książę ma już prawię 18 lat i miał chyba wybranych ze sto narzeczonych, które wykorzystał seksualnie, a potem każda która powiedział lub zrobiła coś źle dostawała w twarz. Po całych Stanach chodzą pogłoski, że książę zamordował jedną z swoich kochanek, ale rodzina królewska nie chce nic powiedzieć na ten temat.
W końcu król spostrzegł swój błąd i kazał porozwieszac w każdej dzielnicy wszystkich ocalałych stanów ogłoszenia o wyborach na księżniczkę.
Jeśli ktoś miał jakiś inny pomysł żeby nie zostać zabitym tak jak ja prawie wczorajszego wieczoru to mógł to zrobić, a ja głupia się Zgodziłam. Przecież i tak tego nie wygram. Nie jestem ani ładna ani jakoś specjalnie mądra. Moje długie włosy są w opłakanym stanie, a cera to jak u chyba większości nastolatek w moim wieku.
Mieszkam w chatce po rodzicach razem z Jonem. Jets to drewniny domek stojący na brzegu jeziora, w którym codziennie rano bierzemy kopiel, a później łowimy ryby.
Wstałam z niewygodnego materaca i zaczęłam się ogarniać. Ubrałam brudne czarne ogrodniczki i czerwoną koszulkę. Wyszłam mojego prowizorycznego pokoju i udalam się w stronę pokoju Jona. Weszłam przez otwarte drzwi i podeszłam do jego prowizorycznego biórka na którym zotawiam krutką notatkę.
Jon nie wychoć z domu. Poszłam po chleb. Wrócę około dziewiątej.
Kocham cię nicponiu.Carmen
Po drodze do drzwi wstąpiłam jeszcze do kuchni i wzięłam trochę oszczędności rodziców. Bez strachu wyszłam przez drzwi domu i skierowałam się polną dróżką w stronę miasta. Nie miałam wcale daleko, ale co chwilę zatrzymywałam się by zerwać jakieś kwiatki rosnące przy drodze.
Wychodząc z polnej drogi znalazłam się na jednej z ulic mojego rodzinnego miasta. Skierowałam się w stronę piekarni gdzie jak zwykle stał tłum ludzi. Podeszłam do jednego z dwuch strażników.
- Cześć Aksel - przywitałam się z kolegą, a jednocześnie i ochroniarzem.
Chłopak jest wysoki, i ma mocno umięśnioną sylwetkę. Idealny ochroniarz. I chodź z w całej okolicy, przy każdym wejściu i zakamarku stoi taki strażnik, to w el nie jets tu bezpiecznie. Nikt nie ma pewności, że nie zostanie dotkliwie pobity czy zgwałcony. Czasem nieaty zdarzają się też morderstwa głównie kobiet i dzieci.- Hej Carmen. Wchodz - powiedział przepuszczając mnie przez drzwi. W środku nie było wcale mniej ludzi niż na zewnątrz, jak i nie więcej. Przepychałam się pomiędzy ludźmi co wcale nie było łatwe przy moim marnym 159cm. W końcu podeszłam do lady za którą stała Emaila. Jedna z moich dawnych przyjaciółek za czasów podstawówki.
- Hej Em - przywitała się z dziewczyną. Poczułam na sobie złośliwe spojrzenia innych ludzi. Oni tu stają od kilku godzin, a tu nagle wchodzi jakąś tam nastolatka i nie staje nawet w kolejce.
- Hej Carmen! To samo co zawsze? - uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie na co ja pokiwalam głową. Teraz pewnie wszyscy ludzie są już ostro wkurzeni.
Dziewczyna schyliła się sięgając pod ladę po odłożony specjalnie dla mnie chleb. Podała mi go, a ja wręczyłam jej odpowiednią kwotę pieniędzy.
Wyszłam z lokalu ignorując zazdrosne spojrzenia. Ruszyłam droga w stronę biblioteki gdzie było jedno z miejsc na zapisy. Doszłam do ściany na której był wywieszony plakat, a pod nim lista. Było na niej zapisanych kilka nazwisk, których nie kojarzyłam. Znajdowało się tam też nazwisko Emaili. Wiedziałam, że to nie ona się zapisała tylko jej o dwa lata starsza siostra Jeniffer, która pewnie nie ma nic do stracenia.
Dziewicą to ona nie jest. Na bank.Napisałam na kartce moje nazwisko i odeszła w stronę domu. Idąc przez las, w którym jeszcze wczoraj, prawie doszło do zabójstwa, oglądałem się na wszystkie strony by mieć pewność z enikt za mną nie idzie. Jednak kiedy już prawie się uspokoiłam, na moich ustach pojawiła się czyjaś ręką.
Najprawdopodobniej chłopak był na tyle silny by druga dłonią chwicic obi emocje dłonie tak bym nie mogła nimi ruszać. Zaczęłam się wyrywać i przubowalma krzyczeć jednak wiedziałam, że w tej sytuacji nikt mi nie pomoże. Oddaliłam się już trochę od miasta o do domu cały czas miałam przynajmniej z kilometr.
Kiedy już prawie zrezygnowałam, ręce mojego oprwcy puściły pozwalając mi odejść. Odkoczylam od mężczyzny metr. Jednak zatrzymał mnie znajomy śmiech.
- Coś ty się tak wystraszyła? - zapytał brunet podchodząc do mnie i obejmując mnie ramieniem, w między czasie całując w policzek.
- A weź ty się odwal Connor - powiedziałam odsuwając się od przyjaciela. Ruszyłam szybszym chodem tak by chłopak musiał zacząć mnie gonić.
- Cam no weź. To były głupie żarty. Przepraszam - powiedział szesnastolatek podbiegając do mnie i znowu obejmując mnie ramieniem.
- Zajebiste żarty - fuknełam na niego, znowylu probijac się odsunąć od jego ciała, na co jednak już mi nie pozwolił.
- Coś ty taka spięta? Okres masz czy co? - spytał na co dostał moja wolna ręką w tył głowy. - No ej. To bolało.
- Bolało, bo miało. A po za tym nie, nie mam okresu poprostu prawie znów do tego doszło - powiedziałam kładąc głowę na jego ramieniu.
- Kiedy? - chłopak spowarzniał, spinając się przy tym lekko. Jego wzrok był jednak skierowany cały czas w stronę drzew.
- Wczoraj wieczorem - powiedziałam - nie umiałam znaleźć Jona. Tym razem jednak zarządal wygranej w konkursie na królową.
- Stara nie wiedziałem że będę miał przyjaciółkę królową - powiedział prubując rozluzować atmosferę.
- Żeby to było takie pewne - szepnęłam pod nosem sma do siebie, wtulajc się bardziej w jego ciepły bok.
CZYTASZ
▫️Jest Jeszcze Nadzieja ▫️
Adventure"A na końcu wszystko będzie dobrze. Jeśli tak nie jest oznacza to , że to jeszcze nie koniec." USA jakie znamy, nie jest już tym samym centrum świata co było. Teraz ludzie mieszkający w Ameryce, chcą ją bardziej opuścić niż w niej mieszkać. Jednak...