02

26 0 0
                                    

- Josephine! - przerażony głos Thomasa jest chyba głosem, którego spodziewałabym się najmniej o poranku.

- Cześć Thom. Coś się stało? - zaniepokoiło mnie to, ponieważ musiał mieć jakaś szczególną sprawę.

- Lily zemdlała! Musisz mi pomóc. - na te słowa gwałtownie zerwałam się z łóżka. Zbiegłam po schodach i ujrzałam Lily leżąca na podłodze.

- Zadzwoń na pogotowie Thomas! Ja sprawdzę czy oddycha. - nachyliłam się i poczułam lekki napływ powietrza na policzek. Ułożyłam więc kobietę w pozycji bocznej i udrożniłam jej drogi oddechowe. Po około 10 minutach Lily obudziła się, Thom posadził ją na krześle, a ja podałam jej szklankę wody.

- Za chwile przyjdzie pogotowie i cię zbadają. Nic się nie martw. - powiedziałam spokojnym głosem, chociaż byłam przerażona. Kobieta była bardzo blada i miała płytki oddech. Widziałam przerażenie Thomasa, mimo słabej relacji bardzo kocha Lily. Po około 15 minutach ktoś zapukał do drzwi. - To pewnie ratownicy, idę otworzyć. - powiedziałam, po czym udałam się do drzwi.

- Dzień dobry. Dzwonili państwo na pogotowie? - zapytał szybko ratownik, a gdy kiwnęłam głową wdarł się do mieszkania, a następnie zaczął podążać w stronę kuchni. - Dzień dobry, jak się pani czuje?

- Yyy... lepiej. Troszkę mi się jeszcze kręci w głowie, ale lepiej. - Lily była już lekko mniej blada, ale nadal wyglądała źle. - Nie muszą się już państwo kłopotać. To tylko zwykle omdlenie, pewnie z gorączki. - byłam zdziwiona, gdy Lily odmawiała pomocy.

- Lily daj się zbadać. - powiedziałam troszkę zbyt stanowczym głosem, a ona spojrzała się na mnie lekko zła. - Daj się zbadać, nie wiesz dlaczego zemdlałaś. - powiedziałam już spokojniej i poszłam zadzwonić do Berniego Rozmawiając przez telefon słyszałam jak Thomas próbuje przekonać matkę do zrobienia badań. Jakiś czas to trwało, ale gdy wróciłam Lily była już przetransportowana do karetki. - Bardzo panom dziękujemy. - powiedziałam, po czym razem z Thomasem, zaraz po wyjściu ratowników udaliśmy się do szpitala. Berni chciał przylecieć z Bostonu, ale powiedziałam mu, że już jest lepiej i, że będę go na bieżąca informować, więc został.

Po około 5 godzinach Lily została wypisana. Na chwilę obecną nic u niej nie wykryto, ale doktor poprosił ją aby przyszła do niego za dwa tygodnie, a ja dopilnuję, żeby tak się stało. Naprawdę nie wiem dlaczego kobieta tak stanowczo odmawiała pomocy, ale wolałbym wiedzieć. Może dzieje się coś o czym boi się nam powiedzieć. Znaczy niekoniecznie nam, mówię bardziej o Thomasie i Bernim, bo mi ma prawo jeszcze nie ufać, ale im. Powinni znać prawdę.

- Hej Thomas. - zapukałam do drzwi chłopaka, a on był wyraźnie zaskoczony na mój widok. - Dzisiejsza imprezka nadal aktualna? - zapytałam zadziornie, a on głośno się zaśmiał.

- Jasne. Jak to mówiłem sądziłem, że się z tego wymiksujesz, ale widzę, że jesteś nieźle napalona. - zaśmiał się. - Tylko zachowuj się normalnie proszę, tak bedą moi znajomi. - powiedział, a ja zrobiłam oburzoną minę. - A i udajemy, że jesteśmy znajomymi. Nie wiedzą, że starzy cię adoptowali i wolę żeby tak zostało. Okej? - mina lekko mi zrzedła, ale nie chciałam, żeby było to po mnie widać, więc automatycznie uśmiechnęłam się.

- Jasne.

- Okej. To dobrze, już myślałem, że zrobisz jakąś dramę. - zaśmiał się po czym wrócił do przeglądania czegoś na komputerze, a ja wyszłam z pokoju. Jak tak może. Mam udawać, że nie jesteśmy rodzeństwiem. Nie musimy tego ogłaszać, ale jak ktoś się mnie zapyta skąd się znamy to nie chcę kłamać. Odbiegając od tego zupełnie nie wiem co ubrać. Nie wiem jaka długość sukienki będzie odpowiednia. Nigdy nie byłam na takiej imprezie. Chodziłam tylko na bale i festyny w domu dziecka, ale to chyba nie to samo. Nawet nie mam kogo zapytać. Może Lily... nie to chyba nie jest dobry pomysł.

Second Chance // h.t.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz