1. Martwie sie o Ciebie

1K 60 71
                                    

Uwaga! Rozdział odnowiony! 

# # # 

Chuuya po wypełnieniu swojej misji chciał wrócić do siedziby mafii portowej.

Ledwo co trzymał sie na nogach, ale nie przyzna sie do słabości.

Powlókł za sobą lewą nogę. W łydce nadal tkwiła kula. Zaś ramie nie bez powodu zakrył płaszczem. Miał tam dziure po innej kuli. Idąc przytrzymywał sie wszystkich płotów, słupów, siatek i innych rzeczy, dzięki którym jeszcze nie upadł. Wchodząc do domu naciągnął mocniej kapelusz, by ukryć malujący sie na jego twarzy grymas bólu. Przeszedł przez przestronny salon.

No pięknie...

Uwalił swoją krwią ulubiony biały dywan Moriego. Ten z pewnością sie wścieknie, a patrząc po jego stanie mężczyzna wyśle go do szpitala mafi, gdzie zmarnuje dobre pare dni swojego życia leżąc .

-Później sie tym zajmę- mruknął pod nosem. Chciał tylko dojść do swojego pokoju i tam sie zająć sobą.

Nawet nie zauważył że jest obserwowany.

-Wszystko w porządku?- zwrócił wzrok z strone dobrze mu znanego i jakże irytującego głosu. Zobaczył Dazai'a siedzącego na kanapie z lampką wina w dłoni. Skąd on się tu wziął?! Przecież odszedł z mafi dawno temu... Już chciał mu odpyskować, ale usłyszał mocne kroki. Ciemnowłosy przełknął resztkę alkoholu, a Chuuya wycofał sie do kuchni.

-Dazai? Chuuya już wrócił?- zapytał poddenerwowany Mori.

#Chwila, Czemu Moriego nie dziwi że ta makrela tu jest...?

-Nie widziałem go dziś- skłamał

-To skąd ta cerwona plama na na moim dywanie?

-Mozliwe że niechcący wylało mi sie troche wina przy jego otwieraniu.

-Nie oszukasz mnie. Wyraźnie widze że to krew.

-Ooo, wydało sie!- rudowłosy zobaczył przez szpare w drzwiach kuchennych, jak brunet wbija sobie oszczerbiony odłamek kieliszka w ręke. Po chwili wyciągnął ją w strone Moriego- Próbowałem popełnić samobójstwo, ale znowu coś nie wyszło- zaśmiał sie w ten sam irytujący sposób co zwykle.

Wyższy mężczyzna spojrzał na niego podejrzliwie.

-Mam nadzieje że to posprzątasz

-Jasne. A Chuuya pewnie poszedł sie napić na mieście po skończeniu zadania. Nie zdziwi mnie jeśli wróci dopiero jutro rano.

Rudowłosy prychnął pod nosem.

~Nie rób sobie ze mnie pijaka dzbanie~ chciał krzyknąć, ale sie powstrzymał.

Mori wyszedł z domu, a Osamu odetchnął z ulgą. Spojrzał z powagą w strone kuchni.

-Czego sie lampisz zdrajco?!- prychnął zirytowany obecnością Dazai'a.

-Może by tak grzeczniej? Gdyby mnie tu teraz nie było...

-Chciałbyś... Nie było cie gdy cie potrzebowałem, więc czemu teraz tu jesteś?! Już cie nie potrzebuje! Odejdź!- znowu sie uniósł, ale po chwili zakołowało mu sie w głowie. Ciemnowłosy złapał go- Nie dotykaj mnie!

-Tym razem musze odmówić.- mruknął i złapał go pod zdrowe ramie.

-Chyba coś powiedziałem...!- mimo tego, Chuuya sam sie go podtrzymywał. Razem z jego pomocą przysiadł na kanapie w salonie. W teorii, rudowłosy powinien być mu wdzięczny. Krył go przed Mori'm, a teraz trzymał go by nie upadł. Nie lubił być wdzięczny, ale nie w tym przypadku. Nie okaże wdzięczności temu szczurowi.

Stray Love-SoukokuWhere stories live. Discover now