2 maja
Dazai wstał jako pierwszy. Pocałował rudowłosego w policzek, nakrył kołdrą i poszedł sie ogarnąć. Wziął gorący prysznic, ubrał się i zszedł na dół do bufetu.
-Hmm... Co chciały zjeść mój Chuu...
Chwile się zastanawiał, aż w końcu wybrał musli z jogurtem naturalnym i truskawkami, tosty z dżemem brzoskwiniowym, sok pomarańczowy-bo na wino jeszcze za wcześnie- i croissanty nadziewane miodowym kremem.
Wziął tacę z jedzeniem i wrócił do ich pokoju.
-Kochanie, wstań prosze.- szpenął Dazai. Chuuya wygramolił się z kołdry i niechętnie podniósł do siadu.
-Dobry- mruknął i ziewnął.
Osamu szybko musnął jego usta swoimi wargami i postawił na łóżku tace z jedzeniem.
-Śniadanie do łóżka~
-Dziękuje Osamu.
Chuuya zaczął jeść, a Dazai w tym czasie odsłonił zasłony i pozbierał ich rzeczy z podłogi.
-A ty?- mruknął Chuuya pochłaniając kolejną truskawkę.
-Co ja?-zapytał Osamu składając ich wczorajsze ubrania.
-No...Nie jesz ze mną?
- Jadłem już.
-Nie wieże ci.
-Ech... Co ja z tobą mam- mruknął, po czym podszedł do Chuu i łapiąc delikatnie jego nadgarstek ugryzł tosta którego trzymał w dłoni. Chuuya delikatnie się zarumienił. Dazai przysiadł na brzegu łóżka i wciąż trzymając nadgarstek Nakahary jadł tosta. Gdy skończyl delikatnie polizał dłoń Chuui.
-B..Baka...!
-Też cie kocham Chuu~
-Ja ciebie też makrelo- mruknął pod nosem.
Gdy rudowłosy skończył, odstawił pustą tace na szafke nocną. Przytulił Dazaia od tyłu.
-Co tam pieszczochu?
-Kocham cie- mruknął wtulając sie w jego plecy.
-Wiem, ja ciebie też.- Dazai odwrócił się do niego i pocałował go. Chuuya odwzajemnił i usiadł na jego kolanach, jednak po chwili przypomniał sobie że był całkiem nagi.
Jego policzki pokryła słodka czerwień, już myślał, że Dazai rzuci jakimś irytującym, zboczonym żartem, ale o dziwo tego nie zrobił. Otulił go za to koctkiem, żeby rudowłosy nie czuł się zbytnio skrępowany- mimo tego, że już obaj widzieli się nago- i przytulił go. Zaczął delikatnie głaskać go po plecach, a Chuuya cicho pomrukiwał.
-Tylko mi tu nie zaśnij.- zaśmiał się cicho Dazai.
-Niczego nie obiecuje. Za dobrze mi- mruknął i wtulił twarz w jego tors.
-Gdybyś był ubrany, mógłbym cie od razu zanieść do samochodu.
-To mnie ubierz- prychnął.
-Jak dajesz mi pozwolenie-
-Ż...Żartowałem...! To był tylko żart!
-Więc szybciutko sie ubierz i odwioze cie do domu.
-Co?
-Hm? No znaczy ty będziesz prowa-
-Powiedziałeś, że mnie odwieziesz, ale...Nie powiedziałeś razem wrócimy do domu...Czemu? Znów chcesz odejść?
YOU ARE READING
Stray Love-Soukoku
Fanfiction-Cz...Czyli wreszcie mu sie udało... On...nie żyje... -I nawet po tym wszystkim... Po tym, jak zostawiłeś mnie samego... A ja ci wybaczyłem zdradę... Znów mnie ranisz... Znów mnie zostawiłeś! -Pożegnaj sie z nim. -C..Co...? -Zostało mu 7 minut życia...