Piękne istoty (Beatiful Creatures) to film z 2013 roku nakręcony na podstawie powieści Kami Garci i Margaret Stohl o tym samym tytule. Opowiada historię Ethana Wate'a - chłopaka z niewielkiego miasteczka, który poznaje Lenę Duchannes. Po jakimś czasie okazuje się, że Lena jest jedną z Obdarzonych, czyli osób, które posiadają moc. Brzmi interesująco? Cóż, niestety nie jest.
Do tej pory w trakcie oglądania filmu nie zdarzało się, że zmieniałam o nim zdanie co krok. Z początku, który zapowiadał całkiem przyjemne filmidło, byłam do niego pozytywnie nastawiona (Możliwe, że również za sprawą Myszy z bloga Mysza Movie, która kilka razy wypowiadała się o nim pochlebnie). Później moja ocena zaczęła zjeżdzać po łagodnej, ale jednak schodzącej w dół równi pochyłej. Kiedy zaczęłam zastanawiać się dlaczego pierwszą rzeczą, która przyszła mi na myśl była chemia między głównymi bohaterami. Była ona dla mnie zwyczajnie niewiarygodna. I to niestety nie jest komplement. Nie wiem czy niewierzyłam aktorom, czy była to raczej kwestia scenariusza, jednak to, co miało być w pewien sposób podstawą wydarzeń w moim przypadku nie zadziałało. Irytowały mnie również kostiumy rodziny Ravenwood. Kojarzyły mi się z "strojami przyszłości", więc niesamowicie kontrastowały ze współczesnymi, a czasem lekko przestarzałymi ubraniami mieszkańców miasteczka. Może taki właśnie był zamysł, żeby oddzielić Obdarzonych od zwykłych śmiertelników, a ich ubiór miał to zwyczajnie podkreślać. Wszystko to jednak wygląło sztucznie i z pewnością nie magicznie. Ostatni akt filmu przypominał mi próg zwalniający na drodze. Już tłumaczę, bo skojarzenie jest nieco przewrotne. Do pewnego momentu film miał całkiem przyjemne jednostajne tempo. I nagle pojawia się owy próg zwalniający. W tym momencie zwalniamy, robi się nieco nużąco. Powoli, niczym na rollercosterze wdrapujemy się do punktu kulminacyjnego... i lecimy w dół z prędkością galopującej antylopy. Finał, pomimo momentu lekkiego zaskoczenia, budził we mnie niechęć.
Mówi się, żeby nie patrzeć na to jak się zaczyna, ale na to jak się kończy. Nie mogę więc powiedzieć, że jest to film, który poleciłabym komuś obejrzeć. Nie mogę też powiedzieć, że jest on do cna zły (W końcu obejrzałam całość z własnej woli i w pełni władz umysłowych). Jeśli jednak macie wybór radziłabym poszukać czegoś innego.
Ocena: ●●○○○ (2/5 kółeczek aprobaty)