Rozdział 2

26 2 0
                                    

Thorgan maszerował cały dzień szukając jakiejkolwiek drogi. Na niebie już wisiał księżyc kiedy znalazł trakt. Był brukowany i było po nim widać, że jest w ciągłym użyciu. Jednak z powodu później godziny, mag bitewny nie widział żadnego kupca czy wędrowca.

Bez większego zastanowienia Thorgan ruszył tym traktem i po godzinie marszu natrafił na rozwidlenie drogi. Drogowskaz  wskazywał, że mag bitewny szedł od strony ,,Tartaku w Wielkiej Puszczy". Za to droga prowadząca na lewo prowadziła do ,,Twierdzy Orina". Jednak Thorgan zainteresował się tą trzecią ścieżką. Drogowskaz pokazywał, że w te stronę znajduje się ,,Perspelos".

Thorgan już mniej więcej znał swoje położenie. Twierdza Orina była słynna na cały kontynent, ponieważ ten fort bronił królestwo przed hordami z Bagien Werdergassu. Na bagnach żyły różne dziwne stworzenia, których większość ludności królestwa Arlandu bała się jak ognia. Lord Orin- aktualny właściciel twierdzy- przewodził całą obroną swoich włości i od dawna walczył z potworami z bagien. Thorgan mimo, że nie pamiętał praktycznie nic ze swoich wspomnień, doskonale znał sytuację polityczną królestwa i jego ważniejsze punkty. Wydawało mu się to co najmniej dziwne.

Postanowił, że rozpali ognisko na tym skrzyżowaniu dróg, a jutro ruszy w dalszą drogę.

Następnego dnia Thorgan poczuł, że jest głodny. O ile z piciem nie miał problemu, ponieważ w bukłaku było jeszcze sporo wody, to jedzenie musiał jakoś zdobyć. 

Przekartkował ,,Wielką Księgę Zaklęć" w poszukiwanie czegoś co mu pomoże, ponieważ o ile kopesz przydawał się w walce w zwarciu, o tyle na polowaniu był kompletnie bezużyteczny. Po jakimś czasie znalazł odpowiednie zaklęcie. Nauczył się niezbyt skomplikowanej formułki czaru i ruszył na łowy. Thorgan szybko się przekonał, że w lesie żyje pełno zwierzyny. Wszędzie biegały sarny, jelenie, wilki i inni mieszkańcy puszczy. Mag wypatrzył jelenia wyglądającego na zdrowego i dobrze odżywionego. Bez zastanowienia wykrzyczał zaklęcie wyciągając prawą rękę do przodu. Ze wskazującego palca wypłynęła kula czystej magii, która powaliła jelenia w mgnieniu oka. Kiedy Thorgan podszedł do zwierzęcia, to już było martwe.

Mag wrócił do swojego ogniska gdzie upiekł a następnie zjadł zwierzynę. Resztę mięsa wysuszył i schował do plecaka. Teraz mógł już ruszać w drogę do Perspelos.

Po całym dniu marszu las nagle się skończył, a Thorgan ujrzał przed sobą wielkie miasto otoczone grubymi murami o wysokości około 10 metrów. Kiedy mag podjechał bliżej zauważył strażników pilnujących bram miasta oraz wędrowców wchodzących do stolicy królestwa Arlandu. 

Kiedy Thorgan pojawił się pod bramą jeden ze strażników podejrzliwie mu się przyjrzał. Był uzbrojony w wekierę, a na jego zbroi widniał czarny orzeł na niebieskim tle- symbol króla Norfialda. Z pewnością Thorgan wzbudzał ciekawość straży z powodu broni, którą nosił na plecach. Ostatecznie jednak nie został zatrzymany- strażnicy pewnie byli znudzeni staniem na bramie w słońcu, które dzisiaj bardzo mocno ogrzewało zbrojnych w ciężkich pancerzach.

Thorgan wchodząc do miasta znalazł się na głównej ulicy. Idąc nią trafił na główny rynek. Panował tu duży hałas. Sprzedawcy przekrzykiwali się wychwalając swoje towary. Można było tu kupić praktycznie wszystko. Na straganach leżały (między innymi) bronie, przyprawy , jedzenie, książki, zbroje, napoje czy ubrania.

Thorgan zauważył ogromną wieżę pośrodku miasta. Zbudowano ją z białego marmuru. Była tak duża, że spokojnie mogłaby pomieścić kilka tysięcy ludzi. Wokół niej widać było błękitną poświatę, która broniła konstrukcję przed wszelkimi zaklęciami i strzałami z maszyn oblężniczych.

Mag dotarł do drzwi frontowych wieży, które były chronione przed dwóch strażników. Obaj byli ubrani w żelazne zbroje. Uzbrojeni w miecze i tarcze z takim samym symbolem jak u tego pod bramą do miasta udawali, że nie widzą przybysza, jednak bacznie mu się przyglądali obserwując jego każdy ruch. Ci wojownicy zdecydowanie byli lepiej wyszkoleni. Thorgan pomyślał, że wejście do siedziby króla może być wymagające.

-Chciałbym spotkać się z królem Norfialdem- zaczął Thorgan podchodząc do straży.

-A kim jesteś, aby mieć takie zachcianki?- odpowiedział ignorującym tonem jeden ze zbrojnych.

-Chcę pomóc w aktualnych problemach królestwa- odparł Thorgan pokazując pieczęć królestwa.

-Skąd to masz?- strażnik spojrzał podejrzliwie na przybysza i przez chwilę zastanawiał się co począć- poczekaj tu chwilę, porozmawiam z dowódcą.

Mag nie ruszył się z miejsca i czekał aż zbrojny wróci ze swoim przełożonym.

-Skąd on wie o Twierdzy Orina?- usłyszał po jakimś czasie niski głos nieznajomego.

-Nie wiem dowódco, ale on ma...- zaczął strażnik, z którym Thorgan przed chwilą rozmawiał.

-Już słyszałem, że ma królewską pieczęć kilka razy- przerwał mu dowódca znudzonym tonem.

W tym momencie zza bramy wyszedł barczysty dowódca gwardii. Nosił krótką brodę, a jego włosy były zaczesane do tyłu. Policzek szpeciła blizna, natomiast nos miał złamany co najmniej w dwóch miejscach.

-Kim jesteś wędrowcze i skąd wiesz tak dużo o naszej aktualnej sytuacji politycznej?- zaczął dowódca bez ogródek.

-Mam na imię Thorgan i przybyłem zaoferować wam pomoc w sprawie Twierdzy Orinia- dzięki temu, że podsłuchał krótką wymianę zdań pod bramą domyślił się co mniej więcej dzieje się w królestwie i wiedział, że pakuje się w spore tarapaty, ale teraz nie było już odwrotu.

-Ciekawe...- najwyraźniej dowódca zastanawiał się co począć z przybyszem. Po krótkim namyśle podjął decyzję- możesz iść... Ale zostaw strażnikom cały swój dobytek. I żadnych sztuczek. Na naszym dworze jest kilku magów, którzy mogą ciebie uciszyć w mgnieniu oka. Jestem Gareth, dowódca straży królewskiej.

Thorgan uścisnął wyciągniętą rękę Garetha, zostawił plecak oraz kopesz, a następnie udał się za dowódcą straży królewskiej.

Nieskończone historieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz