Rozdział 4

9 2 0
                                    

Thorgan stał za linią strzelców wykrzykując rozkazy i rzucał czary. Jego mała armia broniła się przed niezliczonymi hordami wielkich zielonych stworów uzbrojonych w duże topory. Na sobie mieli tylko skóry dzikich zwierząt. Orki. Niektórzy szarżowali piechotą, inni jeździli na wielkich nosorożcach waląc w bębny bojowe. 

Na niebie latały kilkumetrowej długości gady z wielkimi skrzydłami i ogonami, z których ciekła trucizna. Wywerny, bo tak nazywały się te potwory, spadały na żołnierzy dźgając i porywaj ich do chmur.

Thorgan wiedział, że jest sobą, ale nie mógł kierować swoim ciałem. Był obserwatorem jakiś wydarzeń.

Nieliczni kusznicy i elfowie strzelali do nadciągając hord orków, podczas gdy Thorgan z trójką innych magów zrzucał z nieba kolejne bestie za pomocą kul ognia, wiązek błyskawic, wybuchów i czystej magii uformowanej w różne kształty. 

Setka halabardzistów wbiła swoje bronie w ziemie i czekali na coraz szybciej zbliżające się uderzenie. Zza linią halabard stały dumnie wyprostowane istoty. Świeciły jasnym światłem dodając otuchy wojownikom w pierwszym szeregu i oślepiając nadchodzące bestie swoją magią.

Kiedy orcza fala miała zalać obrońców, Thorgan obudził się w łóżku w Perspelos.

W głowie dudniły mu słowa ,,Jeszcze nie teraz". Thorgan miał mgliste wrażenie, że  już słyszał ten głos w ,,poprzednim" życiu.

Godzinę później przyszedł po niego Gareth. Zaprowadził go do sali tronowej, gdzie już czekał na niego król. U jego boku nie było czarodziejów, ale nadal towarzyszył mu zastępca tronu. 

-Nareszcie jesteś- najwyraźniej król zapomniał, że mag przyszedł wtedy, kiedy po niego posłał.

-Wasza Wysokość-ukłonił się Thorgan- jaka próba mnie czeka?

-Aż tak ci się spieszy na front?- król wzruszył ramionami pokazując brak zainteresowania życiem nowego kandydata na dowódcę- nic szczególnego. Otrzymasz dowództwo nad częścią frontu.

-Czy mógłbym dowiedzieć się czegoś więcej na temat sytuacji na froncie?- spytał Thorgan, po czym szybko dodał- oczywiście wiem mniej więcej co się dzieje, ale szczegółów nie znam.

-Czyli zapewne wiesz, że Twierdza Orina  została kompletnie zniszczona, a jej właściciel brutalnie zamordowany?- władcy odpowiedziała cisza- czyli nic nie wiesz. Tydzień temu wojska z bagien przeszły do ofensywy niszcząc po drodze wszystkie posterunki. Trzy dni temu zburzyli fort Orina i maszerują prosto na stolicę. Nasze armie są rozbite i walczą tylko najodważniejsi i ci najbardziej zdesperowani. Sytuacja jest krytyczna, dlatego z przyjemnością przetestujemy twoje usługi, ,,generale".

-Dobrze...- Thorgan zastanawiał się chwilę na odpowiedzią- którą część frontu muszę pokryć?

-Jedną z centralnych części. Dostaniesz trzystu zbrojnych, dziesięciu magów i trzydzieści jeźdźców gryfa wraz z wierzchowcami. A, Gareth wyruszy z tobą, aby regularnie informować mnie o twoich postępach- wymieniał król.

-Kiedy wyruszam?- mag zadał ostatnie pytanie.

-Teraz- odparł król.

Thorgan przed wyjazdem jeszcze raz wrócił do pokoju. Zabrał swoje rzeczy i przyjrzał się sobie w lustrze. Jego czarne włosy były obcięte na krótko. Wczoraj kompletnie zgolił brodę. Przez chwilę patrzył w swoje brązowe oczy, a potem wyszedł aby spotkać się z rekrutami.

Kiedy wszedł do kwatery wszyscy natychmiastowo wstali na baczność

-Spocznij- powiedział Thorgan, poczekał aż ludzie usiądą, po czym kontynuował.- Mam na imię Thorgan i będę wami dowodził na froncie. Przyjdzie nam się zmierzyć z wojskami Bagien. Oczekuję od was pełnego skupienia. Weźcie potrzebne wam rzeczy i wyruszamy.

Żołnierze szybko zabrali broń i jakieś pamiątki. Prawie każdy z nich poza mieczem lub włócznią miał przy sobie talizman na szczęście, kamień lub pierścień.

Następnie Thorgan spotkał się z magami, jeźdźcami gryfów i Garethem. Magowie wyglądali na doświadczonych i z pewnością znali się na swojej robocie. Jeźdźcy gryfów robili wrażenie dzięki swoim wierzchowcom.

Droga na front szybko minęła. Jego kompania okazała się radosną grupką świeżo przeszkolonych rekrutów. Tylko magowie  i Gareth wydawali się mieć jakieś doświadczenia wojenne. To zadanie mogło być jednak jeszcze trudniejsze, niż Thorgan przypuszczał.

Jeźdźcy na gryfach otrzymali rozkaz ciągłego patrolowania okolicy. Thorgan pamiętał taktykę jaszczuroludzi- głównych mieszkańców bagien. Uwielbiali chować się w krzakach i wybiegać na wroga z szablami i dziesiątkując strzałami. Mimo, że byli jeszcze na terenie nieobjętym walką, to jakiś oddział mógł się tutaj zakraść. Dowódca nie miał ochoty stracić oddziału przed dojściem na pola walki.



Nieskończone historieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz