Na noc oddział Thorgana rozbił obóz w środku lasu. Dowódca wystawił straż i postanowił nawiązać znajomości w oddziale. Lepiej znać ludzi, z którymi idzie się do boju.
Thorgan zauważył, że około dwudziestu jego żołnierzy przeprowadza mały turniej szermierczy. Dowódca stwierdził, że przyda mu się trochę rozrywki i przyłączył się do zabawy. Oczywiście, żaden z wojowników nie mógł dorównać swojemu przywódcy zdolnościami szermierczymi, ale reszta żołdaków miała ubaw patrząc jak ich koledzy kolejno przegrywają pojedynek przez szybką fintę, stracenie broni czy podcięcie nóg kopniakiem.
-Może zmieżysz się z kimś na swoim poziomie?- spytał Gareth podchodząc do grupki żołnierzy, wyjmując miecz i zdejmując tarczę z pleców.
-Jestem ciekaw na co ciebie stać, kapitanie- Thorgan uśmiechnął się do Garetha i wywinął kilka ósemek swoim kopeszem, aby rozluźnić nadgarstek.
Żołnierze zaczęli przyglądać się z jeszcze większym zainteresowaniem. Już zdążyli zobaczyć zdolności szermiercze Thorgana. Teraz mogli zobaczyć jak kapitan gwardii królewskiej walczy mieczem.
Obaj szermierze zaczęli od krążenia w kółko i wybadaniu rywala. W końcu Gareth zaszarżował na przeciwnika starając się go staranować tarczą. Thorgan jednak był na to gotowy i odskoczył na prawo po czym próbował wymierzyć cios w odsłonięte plecy Garetha. Jednak ten obrócił się z nieprawdopodbną szybkością i sparował uderzenie maga bitewnego. Potem nadeszła krótka wymiana uderzeń. Jeden ciął, drugi parował.
Thorgan czuł, że jego przeciwnik jest ciągle przygotowany na jego ciosy i nie dało się go praktycznie zaskoczyć. Już kilka razy próbował zachaczyć swoim kopeszem o miecz Garetha, ale ten zawsze sprytnie zasłaniał takie ciosy tarczą.
Thorgan próbował wszystkiego. Atakował fintami, pchnięciami, cięciami i podcinkami, ale Gareth ciągle zasłaniał się swoją tarczą lub odskakiwał.
Mag bitewny na chwilę odpuścił i w tym momencie swój agresywny atak przypuścił rywal. Jego cięcia sprawiały wrażenie chaotycznych, ale doświadczony obserwator zauważyłby, że Gareth ma wszystko pod kontrolą. Thorgan ledwo zdążył sparować jeden atak i już nadchodził kolejny.
Aby pokonać kapitana gwardii królewskiej potrzebował podstępu. Nagle wpadł na pomysł. Kiedy Gareth zaatakował po raz kolejny, Thorgan wykrzyczał zaklęcie i z jego palca wyleciał potężny podmuch wiatru. Cała siła została wymierzona w nogi kapitana.
Gareth runął na ziemię i Thorgan poklepał go delikatnie po zbroi swoim kopeszem.
-Uznajmy, że był remis- mag szeroko wyszczerzył zęby i podał rękę niedawnemu przeciwnikowi.
-Walka była naprawdę dobra. Szkoda tylko, że oszukałeś- burknął Gareth przyjmując wyciągniętą dłoń Thorgana.
-Nie denerwuj się tak. Z resztą, żadnych zasad nie ustanowiliśmy- powiedział wciąż zadowolony z siebie dowódca.
-Na przyszłość będę pamiętać- odparł Gareth- aby te zasady ustalać.
Thorgan kiwnął głową ciągle się uśmiechając. Rozejrzał się wokół siebie. Jak zauważył wokół walczących zebrał się spory tłumek. Wszyscy wyglądali, jakby byli pod wrażeniem zdolności szermierczych tej dwójki. Thorgan stwierdził, że to idealny moment, aby poszukać magów. Grzecznie podziękował za wspólną zabawę i oddalił się od żółtodziobów.
Pięciu czarodziejów spotkał na polanie rozciągającej się za obozowiskiem. Podszedł do nich kiedy dwójka z nich żarliwie nad czymś debatowała.
-Bzdura! Sproszkowane zęby kuroliszka, jad arachnidów i ślina smoka wymieszane razem nie dają żadnych pozytywnych efektów!- krzyczał jeden z magów.
-Ależ dają! Osoba, która wypije taki eliksir otrzymuje specjalne zdolności magiczne! Nie musi wypowiadać zaklęcia, czy kreślić palcem! Wystarczy, że pomyśli o jakimś czarze, a ten od razu zaczyna działać- odparł równie zdenerwowany drugi czarodziej.
-Dobry wieczór, o czym panowie tak dyskutują?- spytał Thorgan i dosiadł się do koła, które utworzyło się na łące.
-Miło pana poznać dowódco, jestem Blastbane- przedstawił się pierwszy z kłócących się magów, ten, który zaprzeczał teorii rozmówcy, i kiwnął głową- właśnie rozmawialiśmy, czy łącząc sproszkowane zęby kuroliszka, jad arachnidów i ślinę smoka można utrzymać eliksir otwartego umysłu.
-Mikstura dająca magowi możliwość czarowania bez przywołania czaru?- ,,Podsłuchiwanie ma swoje zalety" pomyślał Thorgan.
-Dokładnie tak- potwierdził drugi z kłócących się, po czym wyciągnął dłoń, która została od razu uściśnięta przez dowódcę.- mnie zwą Venicius Bravefire. A jak ty uważasz, generale?
-Hmm... Uważam, że dopóki nie przetestujemy, nie dowiemy się prawdy- Thorgan postanowił, że musi szybko zmienić temat- jak oceniacie naszą dotychczasową podróż?
-Gary Vertius- przedstawił się kolejny z rozmówców- moim zdaniem poruszamy się trochę za wolno generale, ale rozumiem, że może to być spowodowane rekrutami w oddziale.
-Karius Wildcaller- odezwał się ubrany w nietypowy (jak na magów) strój mężczyzna. Nosił na sobie pancerz z pozszywanych skór niedźwiedzi. Widząc zaciekawione spojrzenie Thorgana, dodał- jestem druidem, posługuję się magią przyrody.
-Volgan- ten mag musiał być nekromantą. Na szyi nosił amulet z czaszką, jego cera była blada, a oczy podkrążone, jakby nie spał od bardzo dawna. Nosił ze sobą bardzo długą kość, która służyła za kostur- ja nie mogę się doczekać walki. Widziałem pański pojedynek z Garethem. Bitwa u boku takich szermierzy będzie zaszczytem.
-Możecie mi mówić Thorgan- mag bitewny rozejrzał się po czarodziejach. Wszyscy preferowali walkę na dystans. Miał nadzieję, że pozostała piątka będzie potrafiła walczyć mieczem. W końcu sam Gareth nie mógł utrzymać linii, a na rekrutów, bez dowodzących w pierwszym szeregu liderów, nie miał co liczyć.
Pozostało więc rozejrzeć się za innymi towarzyszami. Thorgan podziękował za rozmowę i wrócił do obozu, aby szukać reszty czarodziejów.
CZYTASZ
Nieskończone historie
FantasyOpowieść o przeklętym bohaterze, który musi odkupić swoje winy.