¡once!

357 38 7
                                    



„straciłeś dla mnie tyle czasu, że poczułem się ważny."
-mały książę

richie wparował do swojego pokoju zachłannie całując kaspbraka. pragnął go. byli sami w domu, rodzice toziera wyjechali w delegację. szybko zrzucił z siebie koszulę w palmy i zdjął buty. rzucił eddiego na łóżko i zaczął po omacku wodzić rękami pod jego koszulką. kasprak przyciągnął go do siebie powodując jęk starszego. tozier przeniósł swoje pocałunki na szyję chłopaka co jakiś czas lekko ją podgryzając.

- taki idealny... - szepnął patrząc się na młodszego.

po chwili ponownie przyssał się do jego skóry tworząc parę malinek tym razem na brzuchu. gdy chciał już zdejmować górną część ubrania eddiego, jego cichutki głos mu przeszkodził.

- nie, richie - wykrztusił - nie mogę. nie jestem gotowy.

- spokojnie, nie gniewam się. - pocałował go w czoło i zszedł z niego. popatrzył się w dół na swoje wybrzuszenie w spodniach. - ale mam problem, z którym idę się uporać do łazienki. -kaspbrak się zarumienił a richie się zaśmiał. było tak idealnie. było pięknie.

zaraz wleci epilog dziubaski:**

suicide squad ⎯⎯ reddie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz