Rozdział 2

57 2 0
                                    

                                                                                         CASIE

    Zaraz jest dwudziesta, a ja mam niezły bałagan. Dlaczego zawsze muszę robić wszystko na ostatnią chwilę? Mam w pokoju pełno porozrzucanych ciuchów, niepościelone łóżko i kubki na biurku. Jestem niezłym bałaganiarzem. Nie zdążę już posprzątać, więc pójdziemy do salonu. Moi rodzice "zastępczy" właśnie pojechali na bankiet. Tak, jestem adoptowana. Moi biologiczni rodzice zginęli w wypadku samochodowym w dniu moich drugich urodzin. Jechali po tort, a kilometr od domu wjechał w nich rozpędzony samochód. Kierowca miał 3 promile alkoholu we krwi. Nikt z rodziny nie miał możliwości wziąć mnie na dłuższy czas, bo babcia miała swoje lata, a moi rodzice chrzestni mieszkali za granicą i mieli dużo pracy, więc nie mogliby się mną odpowiednio zaopiekować. Zostałam oddana do domu dziecka, lecz nie mieszkałam tam długo, gdyż po 3 miesiącach zgłosili się na adopcję moi obecni rodzice. Pół roku trwały te wszystkie procedury i zamieszkałam razem z nimi. 

Jak się dowiedziałam o tym, że jestem adoptowana, to przez 2 tygodnie się do nich nie odzywałam. Byłam na nich okropnie zła, bo dopiero w wieku 14 lat mi to powiedzieli. To był dla mnie ogromny szok. Po tych 2 tygodniach zdałam sobie sprawę, że zrobili to dlatego, że nie chcieli mnie skrzywdzić, bo bardzo mnie kochają. 

   Moja mama jest bardzo troskliwa i czasem (często) nadopiekuńcza, ale za to mój tata jest takim "typowym luzakiem" i pozwala mi na wiele więcej niż mama, dlatego często dochodzi u nich do sporów. Ale jak to raz powiedziała Ava "czuć od nich młodzieńczą miłość". Mimo to że są moimi  niebiologicznymi rodzicami , to kocham ich bardzo mocno.

  Właśnie zadzwonił dzwonek do drzwi. Jest lekko po 20-tej. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Avę, Alexa, Nathana i Mayę.

-Cześć wam! Nie ma z wami Diega?

-Tak, pisał mi, że się spóźni godzinę - powiedziała zmieszana Ava

-Ciekawe dlaczego nie napisał tego Casie... - burknął pod nosem Alex

Ava spojrzała na niego spod byka. Oj, chyba ktoś tu ma kryzys w związku.

-Dobra, wchodźcie do salonu. Ja zaraz przyjdę, przyniosę coś do picia

  W lodówce mam tylko sok pomarańczowy i dietetyczną colę (która tak naprawdę wcale nie jest dietetyczna). Wezmę ten sok, bo ta cola swoją drogą jest okropna. Biorę tacę na której stawiam szklanki oraz babeczki marchewkowe (które sama upiekłam!) i idę do pokoju. Stawiam ją na stoliku i siadam na fotelu.

-Słuchajcie, pamiętacie ten domek nad jeziorem, w którym byliśmy z moimi rodzicami kilka lat temu? 

-Ta, doskonale pamiętam - odparł pod nosem Nathan, na co wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem

-To jest domek mojej dalszej cioci i będzie on pusty na kilka dni. Rozmawiałam z nią i nie ma problemu, żebyśmy tam pojechali. Wyjeżdżamy jutro po zakończeniu. Co wy na to?

-Ale ekstra! - krzyknęły dziewczyny

-Jasne, możemy jechać, ale bierzemy Maxa ze sobą - powiedział śmiertelnie poważny Nathan

-Oczywiście, w końcu musi być z nami pies obronny, a twój pies świetnie się do tego nada - powiedziałam

-To czyim samochodem jedziemy? Może twoim Nathan bo masz siedmioosobowe auto - spytał Alex

-No spoko, ale dziewczyny, nie bierzcie całego pokoju, zwłaszcza ty Maya, bo bagażnik aż taki pojemny nie jest

-No nie przesadzaj, nie biorę aż tak dużo rzeczy, tylko te najpotrzebniejsze

On the other sideOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz