Rozdział 3

30 3 0
                                    

                                                                                               AVA

   Właśnie się spakowałam. Pierwszy raz zmieściłam się w jedną torbę na kilka dni. Biorę jeszcze torebkę, do której schowałam jedzenie, telefon, ładowarkę, portfel i dokumenty. Alex będzie musiał spakować mi moją kosmetyczkę i jedną parę butów. Albo nie, oszczędzę go i wezmę to w siatkę. Jest 15:50, więc mam 10 minut. Mam nadzieję, że zdążę.Nathan mieszka ulicę dalej, więc nie muszę targać torby przez pół miasta. Sprawdzam jeszcze raz, czy wszystko mam, ubieram buty i chcę już wychodzić, ale zatrzymuje mnie Caleb. Byłam święcie przekonana, że jest u swojej dziewczyny.

  -Ładnie to tak wyjechać bez pożegnania ze swoim kochanym starszym braciszkiem? - zapytał Caleb i zrobił tą swoją uroczą minę pieska

 -A ty przypadkiem nie miałeś być u Rachel? - spytałam zdziwiona. -Jeszcze wczoraj mówiłeś, że po południu do niej idziesz.

-Miałem iść, ale musiałem się pożegnać ze swoją młodszą siostrzyczką - powiedział i zaczął iść w moją stronę z rozłożonymi rękami i wielkim bananem na twarzy. 

-Dobra dobra, już tak nie słodź, bo cukrzycy dostanę - zaczęłam się śmiać i go przytuliłam

-Jak ta cukrzyca ma być przeze mnie, to jest jak najbardziej korzystna - oboje wybuchnęliśmy śmiechem i staliśmy tak przytuleni przez dobre kilka sekund. 

-Muszę już wychodzić, bo wyjadą beze mnie, a uwierz mi, Nathan jest do tego zdolny - uwolniłam się z jego uścisku i złapałam bagaże.

-Dobra, tylko nie przesadzaj z alkoholem i nie całuj się tam tyle. Nie chce widzieć żadnych malinek, bo Alexowi nie będzie do twarzy z siniakiem 

-Caleb! - powiedziałam zirytowana i otworzyłam drzwi

-Wujkiem też nie chcę jeszcze być! - krzyknął, jak wychodziłam z domu

-Jesteś niemożliwy Caleb! - odkrzyknęłam i zamknęłam za sobą drzwi. Odwróciłam się i prawie spadłam ze schodów.

-O mój Boże! Alex, czy ty musisz mnie tak straszyć? - nieźle się przestraszyłam. Przecież on mógł słyszeć moją rozmowę z bratem. Jaki wstyd.

-Nie, ale wasza rozmowa była zbyt interesująca, żeby ją przerywać. Dobrze wiedzieć, że twój brat może mi przywalić - powiedział rozbawiony, na co kompletnie się zburaczyłam. Uduszę Caleba jak wrócę - I że jeszcze nie czas, abyśmy mieli dziecko  - w chwili, gdy to powiedział, objął mnie w pasie i delikatnie pocałował

-Ja Cię, ale wstyd! Nie słuchaj co on mówi, zawsze lubi mnie drażnić -zirytowana zaczęłam iść w stronę domu Nathana

-Czyli jak go nazwiemy? Patrick może? A jak dziewczynka to Elizabeth -zrównał ze mną krok i zaczął się śmiać

-Alex! - krzyknęłam i zaczęłam w niego uderzać siatką (niczym stara babcia),

- No dobra, dobra siłaczko, już starczy, bo mnie połamiesz! - parsknął śmiechem

-Przestanę, jeżeli będziesz niósł moją torbę

-Dobrze, dla "prawie" ciężarnej wszystko - odparł, na co wybuchł śmiechem i wziął moją torbę. Ma coś dzisiaj za dobry humor.

-Wiesz co? Wal się - powiedziałam i przyspieszyłam kroku.

- No okej, okej już przepraszam -złapał mnie za rękę, obrócił i pocałował. No zwariuje. Dlaczego ja ciągle muszę mu ulegać?

-Ej, a dlaczego tak właściwie po mnie przyszedłeś?

-A to chłopak już nie może przyjść po swoją dziewczynę? - spytał, po czym mnie objął i zaczęliśmy iść

On the other sideOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz