3

57 4 0
                                    


- Co teraz? - Zapytałam.
Stałam obok Luki w jego mieszkaniu na Wilanowie. Było w nim niezwykle ładnie, zawsze bardzo podobał mi się ten nowoczesny styl, jasne kolory kontrastujące z ciemniejszymi dodatkami, wszystko idealnie dobrane. Do tego te duże okna od południa, dzięki którym środek był idealnie oświetlony w ciągu dnia.
- Szybko póki ciepłe - Oblizał wargi.
- Dominik, nie możemy!
- Jak nie możemy, możemy - Już wtedy byłam pewna, że go nie powstrzymam. - Nie może się zmarnować. Zawołam innych.
- Dominik!
Odszedł nie słuchając mnie, a ja wiedząc, że nie mam już wyboru, wzięłam tacę pełną burgerów z przypalonym mięsem w środku. Wiedziałam, że ktoś powinien je cały czas pilnować ale on uznał że ma wszystko pod kontrolą i spokojnie może sobie pyknąć rundkę minecrafta.
Zanim wrócił Awizo z Szamanką i Michaliną zdążyłam ustawić tacę na środku stołu i rozstawić talerze. Gdy wszyscy siadali Dominik wyjął z lodówki wiśniowe piccolo i głośno je postawił na środku stołu.
Ale będzie wiksa, może nawet ktoś będzie uprawiał s*ks.
Gdy impreza zaczęła się rozkręcać ktoś zadzwonił dzwonkiem spod bloku. Misia, zanim ktokolwiek zdążył ją powstrzymać, otworzyła drzwi, nie sprawdzając nawet kto dzwoni. W tym samym czasie Dominik zaczął wyjmować zgrzewkę piwa. Nie sądziłam, że będzie aż tak grubo. Jak ja się pokażę w domu.
Szamanka dalej patrzyła się tępo przed siebie jak jakiś kot, więc nie mogliśmy jej zapytać skąd bierze towar ale chyba było troszkę lepiej niż wcześniej. Nie chciała z nami pić piccolo, co bardzo zasmuciło Awizo. Chciał zaprosić znajomych żeby zrobić jeszcze większą bibe ale wtedy przypomniał sobie, że wszyscy się od niego odwrócili odkąd zaczął spędzać każdą wolną chwile u Szamanki.
Ktoś zapukał do drzwi i wyglądało na to, że nikt nie miał zamiaru ich otworzyć.
Wstałam i powoli do nich podeszłam. Otworzyłam lekko, po drugiej stronie stał Adam Fangotten.
- Co do blyat?
- Jesteś kurwą zdechniesz kurwą kurwa kurwo.
Zamknęłam drzwi, nie lubię jak ludzie są dla mnie niemili.
Oparłam sie o nie i spojrzałam w sufit, muzyka Taco Hemingweya z dużego pokoju stawała się coraz bardziej odległa, czułam jak odpływam w marzeniach. Powoli zjeżdżałam coraz niżej. Kolor czerwony ma najdłuższą i najszybszą fale, więc uznawanie, że jak coś jest czerwone, to będzie najszybsze naprawdę ma sens i jest udowodnione fizycznie.
Ktoś znowu zapukał w drzwi.
Szybko wstałam i lekko je uchyliłam. Stał za nimi Adam ale tym razem nie zdążyłam nawet nic powiedzieć.
- To kiedy dasz mi znowu szansę? Za 5 lat? 10?
- ???
Zamknęłam drzwi. Czy ja chociaż przez chwilę nie mogę mieć spokoju?
Chociaż z drugiej strony mam teraz dobry powód, żeby dupnąć sobie coś mocniejszego. Awizo na pewno sie ucieszy ale lepiej nie dawać Szamance, takie mieszanie narkotyków byłoby nieodpowiedzialne. Ciekawe czy ma jeszcze trochę amfy.
Zanim jednak zdążyłam ruszyć się z miejsca znowu ktoś zapukał do drzwi.
Otworzyłam je lekko. Po drugiej stronie stał mój kolega Ignacy. Tym razem nie miał ze sobą tego śmiesznego dużego brązowego psa.
- Siema, widziałaś takiego pulchnego niedźwiedzia? - Zapytał wydychując dym z elektrycznego papierosa.
Był o smaku bananów. Nie lubię bananów.
- Nie, a co, uciek ci?
- Nooo, szukam go już pół godziny i nigdzie go nie ma.
- Skąd w ogóle wiedziałeś gdzie jesteśmy?
Patrzył się na mnie i nie odpowiadał.
- Mogę wejść? - Zapytał po dłuższej chwili ciszy.
- Spoko mordo.
I przepuściłam go do środka. Dopiero teraz zauważyłam, że na korytarzu dalej był Adam. Stał twarzą do ściany, wyglądał jak z jakiegoś horroru, trochę psychiczne. Jak na niego spojrzałam od razu się odwrócił.
- To dalej ty? - Zapytał i zaczął iść w stronę drzwi. - Nie lubimy się.
- No.
- Obrzydziłaś mi wszystko, życie, kobiety...
- Będziesz gejem?
Ale zamiast odpowiedzieć wszedł do środka. Nawet go nie zatrzymywałam, przynajmniej będzie śmiesznie.
Weszłam w głąb mieszkania zaraz za Adamem. Luka stał przy oknie i rapował razem z Taco, Misia gdzieś zniknęła, Szamanka dalej robiła to co wcześniej, a Ignacy stał na stole na czworaka bardzo blisko blondynki. Cały czas krzyczał coś w stylu "gdzie on jest?!", "musisz coś wiedzieć!".
Adam stał na środku wpatrzony w Dominika. Gdy Awięc go zauważył nagle muzyka przycichła, a po chwili panowała już całkowita cisza. Patrzyli na siebie, prosto w swoje oczy. Cały świat się nagle zatrzymał, jakby zupełnie nic innego się teraz nie liczyło. Dominik podszedł powoli w stronę Adama i delikatnie chwycił go za ramię, cały czas patrząc w jego oczy.
- Misia, dlaczego wyłączyłaś muzykę? - Zapytałam przerywając ciszę.
- Yaoi.
Patrzyła ze zniecierpliwieniem i ekscytacją na chłopaków jakby mieli się za chwilę pocałować, wziąć narkotyki i pójść uprawiać gejowy secks.
Dominik przesunął Adama i przeszedł obok niego do Szamanki, która stała i patrzyła na Ignacego, który leżał na stole trzymając się za policzek.
- Czy ty jesteś normalny?! - Krzyknęła do niego. - Przecież nie jestem głucha.
- Naprawiłeś ją! - Krzyknął równie głośno Awizo.
Dziewczyna warknęła i wyszła do innego pokoju głośno zamykając za sobą drzwi. Dominik od razu pobiegł za nią. Adam patrzył pustym wzrokiem na miejsce, w którym przed chwilą stal Awizo. Złapał się delikatnie za ramię, w miejsce które dotknął Awięc. Wyglądał jak taki smutny pies, prawie mi sie go zrobiło szkoda ale od razu usłyszałam kolejne pukanie.
Podeszłam do drzwi i lekko je uchyliłam.
Stał za nimi jakiś łysy gość, na oko niedużo po trzydziestce, w okularach przeciwsłonecznych i masą tatuaży.
- Co do...
- Listy roznoszę - Przerwał mi cicho. - Kiedyś to było. Ludzie pisali do siebie, a teraz to same reklamy i rachunki - Podał mi list. - Dzieciaki już nawet nie wiedzą jak sie pisze, bo tylko na tych telefonach siedzą i Internecie, naświetlają się, kiedyś...
Zamknęłam drzwi i wróciłam do reszty.
"Do chuja Ignacego" - Przeczytałam głośno.
Mężczyzna natychmiast wstał, dalej miał na twarzy czerwony ślad po dłoni ale wyglądało na to, że całkowicie zapomniał o bólu. Szybko otworzył pomięty list i wyjął ze środka kartkę. Podeszłam do niego gdy ją rozkładał. Było na niej tylko jedno krótkie zdanie, a pod nim narysowany p*nis. Na kopercie nie było nawet znaczka.
- Oddawaj handel Sewilli, cioto - Przeczytał bardzo powoli.
Od razu zaczął się śmiać, przedarł list i rzucił go na podłogę, a śmiech stawał się coraz bardziej złowrogi. Ruszył w stronę drzwi i już po chwili go nie było, jeszcze przez kilka sekund słyszeliśmy oddalający się śmiech. Potem śmiech wsiadł w windę i odjechał xD. Łał też mam ochotę wziąć coś mocniejszego.
Spojrzałam na pokój w którym został już tylko mój były i moja przyjaciółka.
- Misia - Zawołałam. - Chodź.
Dziewczyna od razu do mnie podbiegła.
- Gdzie idziemy?
- Jeszcze nie wiem.
I wyszłyśmy. Zbliżał się wieczór ale słońce dalej nie zamierzało zachodzić. Skręciłyśmy do pobliskiego parku. Michalina wyglądała na coraz bardziej znudzoną.
- Mam pomysł! - Pisnęła nagle.
- No?
- Rozdzielmy się, wtedy szybciej go znajdziemy.
- Żebym potem miała szukać i ciebie i jego?
- Tak!
- Oki to pa.
Pobiegła gdzieś w zupełnie innym kierunku, a ja po kilku kolejnych krokach poczułam jakieś dobre jedzenie. Zaczęłam iść w jego kierunku, zapach stawał się coraz intensywniejszy. W końcu dotarłam do budki z jedzeniem, która stała na małym placu. Przy stolikach przed budką siedziało kilka osób, wśród których zauważyłam Ignacego i jakiegoś grubego, wysokiego chłopaka z czarnymi włosami, którego koszulka była cała w kocim futrze. Jedli jakieś burgery.
- Ignacy - Usiadłam przy stoliku naprzeciw nich z lekkim zaskoczeniem. - Nie szukasz swojego psa?
- Wiesz, nie. Nasze drogi się rozeszły i tyle, takie jest życie.
- Łał to chyba zbyt dojrzałe podejście jak na tą książkę.
- Co?
- Co? - Powtórzyłam.
- Co? - Odezwał się otyły chłopak.
- Poza tym znalazłem sobie lepszego grubasa - Dodał. - Niedźwiedź chyba zaczął ćwiczyć, bo jakoś lepiej wygląda.
- Kto to?
- A taki jeden. Powiedział, że nazywali go kiedyś Viv0.
- Teraz Mandzio - Dokończył za niego.
- Hej Mandzio.
- Hej... Jak się właściwie nazywasz?
- I jak się poznaliście?
- Tam siedział - Ignacy wskazał palcem na jezioro niedaleko za placem. - I łowił ryby ze swoim kotem.
- W tym stawie chyba nie ma ryb.
- Serio? - Wyglądał na szczerze zaskoczonego. - Myślałem, że...
Niestety nigdy nie dowiedziałam się o czym głupim myślał, bo nagle na środek placu wszedł Mateusz Śpisiński. Wszyscy momentalnie zebrali się wokół nas, nie wiedziałam co się dzieje. Wstałam i zanim się obejrzałam znajdowałam się w samym środku koła. Ignacy z Mandziem stali na przedzie tłumu ale wyglądało na to, że nie mają zamiaru w tym uczestniczyć. Mam wrażenie, że przychodzili tu ludzie z całego parku, nie miałam szans na ucieczkę, krąg stawał się coraz ciaśniejszy.
-Co do...
- Proszę, proszę – Śpisiński wyglądał na zadowolonego z faktu, że obserwuje nas w tym momencie tak dużo ludzi. – Nareszcie cię znalazłem, główna bohaterko.
- „MY" znaleźliśmy.
Do środka przecisnął się Jamez P i stanął kawałek za Mateuszem. Zaraz za nim do środka wszedł Milczar i Nowy Hejter.
- Kto? – Zaczynałam być zmęczona tą sytuacją.
- Nowa Meme Familia! – Odpowiedział Jamez, jakby to było oczywiste.
- Chyba Gówno Familia.
Odwróciłam się za siebie. Do środka okręgu wszedł Awięc z Sohayo i Fangottenem. Stanęli zaraz obok mnie. Awizo wydawał się być rozbawiony, Soha dalej próbowała załapać co się dzieje wokół niej, a Adam był jak zawsze smutny.
- To nasza dzielnia – Powiedział z pewnością, robiąc krok do przodu.
- No chyba już kurwa nie – Warknął Nowy Hejter. – Bierzemy tą laskę, teraz my będziemy sławni!
Mateusz zaśmiał się cicho.
- Tak, tak, „my" – Nagle spoważniał. – Dobra, nie jest wam do niczego potrzebna, oddawaj.
- Ona woli być z nami – Odpowiedziała Sohayo.
- To chodź, będziemy się o nią bić.
Przestawałam ich słuchać. Wszyscy ludzie stali w okręgu. Wszyscy oprócz jednej osoby, która szła samotnie wzdłuż jeziora. Był to niski mężczyzna z czarnymi włosami, w czarnej bluzie z kapturem i dużymi okularami. Patrzył się na zmianę pod nogi i na jezioro. W ogóle nie interesowało go to, co się u nas dzieje. Był dziwny, ekscentryczny, introwertyczny, typowy indywidualista. Miałam wrażenie, że skądś go kojarzę, ale nie wiedziałam skąd.
Nagle skojarzyłam sobie coś, kolejną rzecz, która mi się tu nie zgadzała.
- Ej! – Krzyknęłam wychodząc między nich i uciszając ich kłótnię. – Przecież wy nigdy się ze sobą za bardzo nie zadawaliście chyba – Mateusz zaczął iść w moją stronę. – Dlaczego tutaj tak nagle się zebraliście i „meme familia"? Nigdy...
- Nie interesuj się.
To było moje ostatnie wyraźne wspomnienie. Walnął mnie na tyle mocno, że się przewróciłam, a po uderzeniu głową o chodnik wszystko zrobiło się czarne.

Awięc, Fangotten I przyjacieleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz