Rozdział 3

819 52 72
                                    


       Astoria była trochę zawiedziona. Przed przyjazdem wyobrażała sobie spędzone w pocie godziny na lodowisku, ale za Chiny Ludowe nie przewidziała tego, że połowę tego czasu spędzi przy drążku. Oczywiście miały być to tylko ćwiczenia, jednak ściskane w rękach, mdląco różowe puenty wróżyły jeden z największy koszmarów, który przepędzał dziewczynie sen z powiek... BALET(czujcie tą zgrozę). Choć łyżwiarstwo figurowe i balet mogły się wydawać z pozoru podobne to dla młodej łyżwiarki była to różnica jak między niebem, a piekłem. W swym nędznym żywocie popełniła wiele błędów, jednak zapisanie się na zajęcia taneczne, były najgorszym z możliwych. Oczywiście, wtedy nie była świadoma, jakie demony kryją się pod tą nazwą. Już na pierwszych zajęciach oznajmiono im, że instruktorka tańca niespodziewanie poszła na macierzyński, więc w taki sposób zajęcia taneczne zostały przekształcone w balet. Nowa nauczycielka przez pierwsze dziesięć minut była całkiem miła. Zabrała swoje starsze uczennice ze szkółki, żeby zrobić pokaz dla nowych podopiecznych. Astoria musiała przyznać, że wszystko ogólnie wyglądało ładnie, ale po zauważeniu kilku drobnych szczegółów natychmiastowo zmieniła zdanie. Twarze występujących baletnic były wyprane z jakichkolwiek uczuć, jakby robiły to z przymusu, a niektórym z nich kręciły się łzy w bólu w oczach. Kiedy jedna z nich zaczęła łkać, ze nie chce, to nauczycielka wzięła ją na rozmowę. Wyszły na korytarz i po chwili kobieta wróciła sama, bez baletnicy. Coś tutaj nie grało. Była to jedyna szkoła baletowa na tym zadupiu, więc nikt się niczego nie czepiał. Występowały od czasu do czasu na miejscowych festiwalach i tyle wiedziano o tej szkółce, a nikt nie zadawał pytań. Jak można było się domyślić, Astoria nie pojawiła się już na następnych zajęciach i tym samym kończąc przygodę z baletem.

Szła poddenerwowana korytarzem. Miała na sobie zwyczajowy strój treningowy. Brakowało jej tylko swoich ukochanych łyżew. Przed salą, w której miały odbyć się zajęcia, zobaczyła grupę baletnic, które usilnie próbowały zobaczyć coś przez szparę w drzwiach.

- Przepraszam, czy mogłybyście się przesunąć?- próbowała zakomunikować łyżwiarka.

Jednak odpowiedzi brak, jakby mówiła do ściany. Dziewczęta były zbyt zajęte pewnym pięknym łyżwiarzem, żeby marnować te cenne sekundy na tak podrzędną istotę jaką była Astoria. Srebrnowłosa wywróciła oczami i na siłę przepchała się do klamki.

- Tam nie wolno wchodzić!- pisnęła jedna z baletnic, chwytając ją za rękaw bluzy.- Tam ćwiczy-

       Wyrwała rękę. Otworzyła drzwi i stanęła zdziwiona. Zastała w najlepsze rozciągającego się niejakiego Yuriego Plisetsky'ego. Przeklnęła w myślach. Drobne kropelki potu spływały po jego skroniach. Musiał ćwiczyć od dawna. Spuściła głowę zawstydzona. On ćwiczył i harował na swój sukces, podczas gdy ona zbijała bąki. Przecież miała wszystkim udowodnić, że zasługuje na miejsce w sztabie Yakova. Zła na samą siebie zacisnęła piąstki. Nagle ich spojrzenia się skrzyżowały.

- Co się gapisz?- warknął w jej kierunku chłopak.

Dziewczyna otrząsnęła się i trochę zagubiona weszła do sali. Baletnice, które stały za nią, wyparowały.

        Chłopak uśmiechnął się pod nosem (oczywiście tak, żeby ta nędzna amatorka nie zauważyła). Specjalnie wstał dzisiaj wcześniej, tylko dla tej krótkiej chwili triumfu. Pokaże jej, że to on tu rządzi, zaczynając od zwykłych prozaicznych rzeczy.

Nagle drzwi ponownie się otworzyły i do sali weszła Lilia. Obrzuciła dwójkę podopiecznych surowym spojrzeniem. Astoria cała się spięła i pośpiesznie założyła puenty.

- Nie mamy czasu na obijanie się- oznajmiła kobieta- Rozgrzewka!

,,Zobaczymy na co ją stać"- pomyślała.

W taki sposób, młoda, nieświadoma niczego duszyczka trafiła w sam środek piekła.

* * *

        Leżała na podłodze. Przez głowę przeszła jej przez myśl, że mogłaby porzucić karierę łyżwiarską i zostać plackiem. Zimne panele przyjemnie chłodziły rozgrzane ciało. Puenty wylądowały na drugim końcu Sali oddając wolność szlachetnym Nikiforov' ym stópkom. Lilia wyszła kilka minut temu, a ona nie miała ani krzty sił, aby ruszyć swój tyłek.

- Już zmęczona? Żałosne.- prychnął Yuri.

       Co prawda, sam opadał z sił, ale nie zamierał tego pokazywać. Primabalerina dała im dzisiaj niezły wycisk. Dziewczyna przemilczała wypowiedź chłopaka. Nie rozumiała, dlaczego chłopak się do niej przywalił ani dlaczego tak ją traktuje. Starała się ignorować łyżwiarza, jednak jego słowa gdzieś głęboko ją kuły w serduszko. Po chwili usłyszała głośny trzask drzwi. Widziała wiele jego występów i szczerze go podziwiała. Na nagraniach wyglądał tak pięknie, tak delikatnie, a w rzeczywistości był tylko rozpieszczonym bachorem z opanowaną do perfekcji sztuką aktorstwa. Zacisnęła pięści. Ona, Astoria Nikiforov, nie pozwoli na takie traktowanie. Nie tym razem. Więcej nie pozwoli na mieszanie jej dumy z błotem. Postanowiła, że utrze temu dzieciakowi nosa i pokaże gdzie jest jego miejsce. Leniwie, aczkolwiek wstała z podłogi, zebrała rzeczy i ruszyła w stronę lodowiska.

***

- Astiiiii!- zawołała Mila.

- Tak?- odparła srebrnowłosa.

Dziewczyna właśnie zbierała rzeczy, gdy do szatni wpadła rudowłosa.

- Wyjdź ze mną na miasto! Oprowadzę cię po okolicy i obskoczymy kilka sklepów. Będzie-

- Dzisiaj nie mogę. – przerwała jej Astoria.

- No prooooszę!- nie poddawała się Mila.

Dziewczyna westchnęła, zamknęła szafkę i zabrała torbę.

- W piątek mam wolne.- powiedziała na odchodne i zniknęła.

Szczęście Mili w tym momencie było nie do opisania. Upewniła się że dziewczyna już na dobre się oddaliła i wtedy nastąpił gwałtowny wybuch. Zaczęła wydawać z siebie bliżej nieokreślone ultradźwięki, skacząc przy tym jak opętana.

- Czego drzesz ryja?!- w drzwiach stanął Yuri zatykając sobie uszy.

Rudowłosa w ułamku sekundy znalazła się przy chłopaku zamykając go w niedźwiedzim uścisku.

- Nasza malutka Astoria idzie ze mną w piątek na miasto!- oznajmiła ściskając chłopaka

- Puść mnie ty babochłopie!- krzyczał chłopak bijąc Milę o plecach.

* * *

- Czy mogłabym na piątek wziąć urlop?

       Przed dziewczyną stała kobieta. Pojedyncze zmarszczki zdobiły jej twarz, a czekoladowe włosy przeplatały siwe nitki. Dla młodej łyżwiarki pani Siergiejew była aniołem, który zabłądził gdzieś w drodze do nieba. W rękach nerwowo ściskała tackę z logiem kawiarni. Mimo tego, ze nie okazywała tego to była strasznie podekscytowana możliwością wyjścia z Milą. Zależało jej na budowaniu relacji z rudowłosą.

- Zawsze w piątki mamy więcej gości w kawiarni. Nie wiem czy dziewczyny się wyrobią...

- Bardzo proszę!- nie odpuszczała Astoria w dalszym ciągu siląc się na gorliwe prośby.- Obiecuję, że wszystko odpracuję.

Kobieta uśmiechnęła się delikatnie. Nie wiele wiedziała o dziewczynie, ale ta młoda już na rozmowie kwalifikacyjnej, całkowicie skradła jej serce. Nie mogła się nie zgodzić, gdy wpatrywał się w te niebieskie oczęta.

- No dobrze, ale nie licz na taryfy ulgowe w przyszłym tygodniu.- uśmiechnęła się pani Siergiejew.

- Dziękuję bardzo.- ukłoniła się wdzięcznie kobiecie i poszła obsługiwać klientów kawiarni.



Widzimy się w następnej części😉  Ciao ciao!


Lodowa obietnica |Yuri Plisetsky x OC|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz