Rozdział 4

7 0 0
                                    

Ed już wyszedł na zewnątrz z domu swojej dziewczyny. Zdenerwowany szedł szybkim krokiem. Za nim wybiegła Vicky. Czuła, że musi z nim pogadać o tym, co się przed chwilą wydarzyło. Chciała jakoś ratować przyjaciółkę.

Krzyczała za nim, aby się zatrzymał. Chłopak jednak nie miał ochoty nawet na nią spojrzeć. Tym bardziej nie chciał z nią rozmawiać. W końcu dziewczyna go dogoniła. Stanęła mu na drodze, a on ją wyminął. Głośno protestowała. Nerwy nerwami, ale nie powinien jej tak traktować. W końcu jednak chyba odczuł odrobinę litości, bo odwrócił się. Warknął:

– Czego?!

– Co ci się stało...? – zapytała Vicky lekko zasmucona jego zachowaniem.

– Nie mam ochoty patrzeć jak ten blond-lalunia kręci się wokół mojej Isabelle! – wydarł się.

– Ale ona cię nie zdradza ani nic... Słyszałeś sam całą historię. To prawda, Ed – próbowała złagodzić sytuację.

– Oczywiście! Broń ich! Vicky, nie jestem głupi! Widziałem, jak się zachowywali! Tylko brakowało, aby się zaczęli tam miziać! Ugh! Słowo daję! Jak znów ujrzę jego cud-mordę, to gość straci parę zębów! – chłopak poczerwieniał ze złości.

– Ty po prostu jesteś zazdrosny – zaśmiała się z tego, co stało się oczywiste dla niej w tej oto chwili.

Ed odwrócił się i zaczął się oddalać od dziewczyny. Nie chciał, aby go znów dogoniła, więc zaczął biec przed siebie. W końcu przyjaciel zniknął jej z oczu, a ona postanowiła wrócić do domu jej kumpeli. Chciała chwilę pogadać z Isabelle... Ktoś w końcu musi ratować tę paczkę starych dobrych przyjaciół.

*

W tym samym czasie Ross i Izzy rozmawiali. Jak już wcześniej to uzgodnili, chcą teraz pójść do Ciotki Maddie. Blondyn miał nadzieję, że pomoże ona nastolatce odkryć jej magiczne moce. Lecz w obecnej chwili ich tematem rozmowy było coś innego...

– Masz takie piękne niebieskie oczy... Zdecydowanie przelewają się w nich fale wody, bardziej niż u kogokolwiek innego... Jeszcze nigdy nie widziałem czegoś tak pięknego – chłopak nie ukrywał, że jest nią zauroczony. Trzymał swoją dłoń na jej policzku.

– Dziękuję – zaśmiała się. On się do niej szczerze uśmiechnął. Następnie po woli zaczął się zbliżać do jej twarzy. Z całego serca chciał, aby ich usta złączyły się w pocałunku.

– Okeeej. Może Ed ma trochę racji...

W tym momencie do pokoju weszła Vicky. Para jak poparzona oderwała się od siebie. Później zaczęli się śmiać z tej sytuacji. Dziewczyna tylko stała i patrzyła na nich jak na wariatów.

– Chciałam tylko powiedzieć, że Ed jest zazdrosny. No i widzę, że... Słusznie.

Po tych słowach dziewczyna wyszła. Nie czekała na to, co powie jej przyjaciółka. Była niezwykle smutna. Nie mogła uwierzyć w to, co widziała. Czy Isabelle naprawdę jest nieszczera? Nawet wobec niej?

– Od dwóch dni wszystko się sypie... – Izzy zabrała głos po chwili nieprzyjemnej ciszy.

– Nie martw się. We wszystkim ci pomogę – przytulił ją.

– Dziękuję – wyszeptała mu we włosy.

Przez dłuższą chwilę trwali w tym uścisku. Oboje potrzebowali siebie nawzajem. Bardziej niż byli tego świadomi... Zwłaszcza przyszłe wydarzenia miały pokazać jak bardzo...

*

Ross i Izzy szli powoli ulicą w kierunku Antykwariatu. Byli już niedaleko. Rozmawiali o ważnych dla siebie sprawach:

Nieznana przyszłość - Twoje przeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz