brak znaków szczególnych

578 110 77
                                    

sufjan stevens - fourth of july 

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

sufjan stevens - fourth of july 

"What could I have said to raise you from the dead?
Oh could I be the sky on the Fourth of July?
"Well you do enough talk 
My little hawk, 
why do you cry?""

***

Steve przywiózł mu naprawione radio. 

Tony postawił je wtedy na stole w kuchni i włączył, od razu nastawiając na swoją ulubioną stację. Uśmiechnął się wprost do urządzenia, słysząc głos Friday. Położył głowę na przedramieniu, ucho mając blisko głośnika i, jak niepokojąco by to nie wyglądało, nie obchodziło go, póki w oczach Steve'a był tylko opóźnionym w rozwoju dzieckiem na wakacjach u wujka. 

Victor spędził z nim długi wieczór, kreśląc nowe zasady, kolejne ograniczenia, do jakich miał się stosować w obecności ich gościa i Tony bez słowa sprzeciwu to robił, żeby z każdym następnym przyjazdem blondyna poczuć na jego ubraniach woń Pismo Beach. Niczym kwiat słońca pragnął jego przyjaznego uśmiechu, nawet jeśli traktował go jak dziecko o spowolnionym procesie myślowym. Potrzebował uwagi szczerze życzliwego człowieka, któremu nie śniło się, aby go skrzywdzić albo doprowadzić do płaczu. Wpatrywał się w niego jak w ósmy cud świata, nie widząc nic poza nim. 

Rogers nie miał szans odgadnąć, co widziały ogromne, lśniące oczy, jeśli usta wiecznie milczały, ale czasem martwiły go zmatowiałe tęczówki i sine cienie na powiekach. Victor wszystko zgrabnie krył pod płaszczykiem chorób, na wszystko mając przygotowaną odpowiedź. Śmiał się czasem przyjaźnie z jego adoracji złotej rączki, aby rozluźnić nietypową atmosferę, gdy Tony podążał wszędzie, gdzie Steve. 

Bynajmniej blondynowi to nie przeszkadzało, czy też nie miał serca, aby odprawić chłopaka, radząc mu, żeby zajął się własnymi sprawami. Po prostu wyglądał mu na kogoś, kto takowych zajęć nie posiadał, najwięcej radości czerpiąc z towarzystwa innych. 

Dlatego Tony podawał mu narzędzia, gdy naprawiał przeciekający zlew, klękając obok niego na podłodze i przyglądając się z zainteresowaniem. Był pod wielkim wrażeniem całego doświadczenia Steve'a. Starał się przez samą obserwację uczyć samemu nowych rzeczy. Chłopak znał książki Dooma na pamięć. Było to jego jedyne źródło informacji od lat, kiedy zostawał z nimi zamykany na górze w pokoiku, ponieważ Victor nie miał dla niego czasu albo wychodził z domu. To dla niego za mało. Spragniony wiedzy wciąż nie wiedział tyle, ile by chciał, tyle, ile nauczyłaby go prywatna szkoła, do jakiej uczęszczał, niegdyś będąc w swojej klasie prymusem. 

Naraz przypomnieli mu się najbliższy koledzy. Byli już pełnoletni, szli do college'u, zaczynali pracę, wkraczali w dorosłe życie, gdy on nie miał choćby pojęcia, jak prowadzić samochód. Jedynym, czym mógłby się poszczycić, to spożywanie alkoholu, acz, gdyby miał wybór, nie tknąłby go już nigdy więcej. Niestety Victor bardzo rzadko zgadzał się z jego zdaniem, pojąc go niekiedy wysokoprocentowymi napojami, zmuszając do przełknięcia gorzkiego płynu. Alkohol świetnie go otumaniał, sprawiał, że stawał się przymilny, jeszcze bardziej posłuszny i już kompletnie niezdatny do stawiania oporu. 

pantofelki | tony starkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz