Budzę się bardzo wcześnie rano. Ubieram się i idę na śniadanie. Kiedy wchodzę do jadalni, widzę Uriego, który siedzi przy swoim stole i rozmawia z jakimiś dziewczynami. Idę w jego stronę i lekko stukam go w ramię.
- Dzięki za kurtkę Uri - mówię, podając mu ubranie.
- Nie ma sprawy. Może chciałabyś się do nas przysiąść? - pyta z uśmiechem.
- Nie przedstawisz nas? - wtrąca się jakaś dziewczyna.
- No tak, to jest Lynn - wskazuje na dziewczynę z bardzo krótkimi włosami - a to Marlene - pokazuje na blondynkę siedzącą obok niego.
- Jestem Char - uśmiecham się podając im dłoń. - Chętnie bym się do was przysiadła, ale czekam na swoich przyjaciół. Do zobaczenia - idę na swoje miejsce machając do nich.
Siadam i robię sobie kanapkę, kiedy przysiada się do mnie Tobias.
- I jak ci się tu podoba? - pyta Cztery nakładając sobie jajecznicę.
- Tu jest wspaniale. Nie dziwię się, że wybrałeś Nieustraszoność. Wszędzie jest tak inaczej, ale chyba najbardziej podoba mi się przepaść.
- Tylko nie waż się skakać - delikatnie się uśmiecha.
- O to możesz być spokojny.
- Słyszałem, że wczoraj Uriah oprowadzał cię dokładnie po siedzibie - mówi, poruszając sugestywnie brwiami.
- Czy ty coś sugerujesz? - pytam krzyżując ręce na piersiach.
- Może by coś z tego było, nie? - uśmiecha się szeroko.
- Lepiej zajmij się swoim życiem towarzyskim - mówię uderzając go w ramię.
Słyszę jak do jadalni wchodzą moi przyjaciele, więc Cztery musi się przesiąść o jedno miejsce, żeby Tris miała gdzie usiąść.
***
- Tak jak mówiłem wczoraj, dzisiaj będziecie walczyć między sobą. Na szczęście jest was parzysta liczba, więc każdy będzie miał parę - mówi Cztery, odchodząc od tablicy w sali ćwiczeń. Ja walczę z Tris.
- Niedobrze - mówi Christina trącając Tris łokciem, która się wykrzywia. Chyba nie spała dość dobrze.
- Przepraszam. Ale patrzcie, mam przeciw sobie czołg.
- Czołg? - pyta Tris, a ja patrzę na tablicę.
- Tak, niezbyt kobiecy sługus Petera - wskazuje głową na tłumek po drugiej stronie sali. - Tych troje... - dziewczyna wskazuje po kolei na Petera, Drew i Molly - właściwie odkąd wypełzli z macicy, są nie do rozdzielenia. Nienawidzę ich.
- Nie dziwię ci się - odzywam się, kiedy przypominam sobie, jak wczoraj prawie rzuciłam się na Molly.
Will i Al stają na przeciwko siebie na arenie. Są pierwszą parą, która będzie dzisiaj walczyć. Zaczynają krążyć wokół siebie. Al jest wyższy i dużo szerszy od Willa, więc wynik tej walki jest do przewidzenia.
- Co z nimi jest nie tak? - pyta Christinę Tris.
- Peter to czyste zło. Kiedy byliśmy dziećmi, wszczynał bójki z dziećmi z innych frakcji, a potem, kiedy przychodzili dorośli, żeby to przerwać, płakał i zmyślał jakąś historyjkę, że to tamten zaczął. I oczywiście wierzyli mu, bo byliśmy w Prawości i nie mogliśmy kłamać. Ha, ha. Drew to tylko jego pomagier. Wątpię, żeby myślał samodzielnie. A Molly... to taki człowiek, co pali mrówki za pomocą szkła powiększającego, żeby popatrzeć jak machają nóżkami.
CZYTASZ
Niezgodna || Peter Hayes
FanfictionSzesnastoletnia Kate Eaton, gnębiona przez ojca, dokonuje wyboru, który zmieni całe jej życie. Dowiaduje się, że jest inna, wyjątkowa. Po Ceremonii Wyboru poznaje chłopaka, dzięki któremu zrozumie, że najważniejszą rzeczą jest wytrwałość i dążenie d...