28.

119 15 14
                                    

(Uwaga: jeśli kochałaś/es Diego to wiedz ze ten rozdział może spowodować nieodwracalne szkody psychiczne. Dziękuje)

Obudziłam się na kanapie w salonie, spojrzałam na zegarek 9:56, nagle z kuchni dobiegł głośny hałas,

-Jak kurwa Diego nie żyje ?przepraszam co krzyczał Gus do słuchawki-dobrze, dobrze powiem Amy ze wyjechał...

-Kurwa,kurwa,kurwa,kurwa-chodziłam
zagubiona po pokoju

-Amy...em...wstałaś już- mówił Gus ze zdziwieniem , ale nie odpowiadałam, nie chciałam, nie miało to sensu...

-Amy kurwa-dodał Gus.

-Diego wyjechał tak?-zapytałam arogancko

-Słyszałaś moją rozmowę tak?-zapytał zdziwiony Gus

-Jak kurwa mac myślisz? Rozmawiasz sobie na pol domu ze Diego nie żyje i próbujesz mnie jeszcze okłamać ? Taki z ciebie chłopak ? Taka osoba ?-Pytałam ze łzami w oczach, ręce mi się trzęsły a mój głos drgał. Kręciło mi się w głowie więc usiadłam

-Martwię się o ciebie, dbam, próbuje naprawić nasze relacje, chodzę na zakupy, pomagam, pieprze się z tobą...jak myślisz dlaczego to robię ?...bo cię kurwa mac kocham i próbuje cię chronić, zawsze to robię bez względu jakie to będzie miało konsekwencje. Chce abyś była w jak najlepszym stanie psychicznym. Pamiętasz kiedy cię spotkałem? Miałaś całe poranione ręce, a pamiętasz jak cię zaprosiłem do domu i oglądaliśmy „teen wolfa". Dbałem o ciebie od początku naszej znajomosci, bo zwyczajnie się kurwa mac zakochałem!-wykrzykiwał pokolei wszystkie słowa, z durzą energią gestykulując przy tym rękami chłopak.

-Kurwa mac przepraszam. Wszystko dokładnie pamietam, tez cię kocham...przesadziłam, ale mój stan psychiczny znowu się pogarsza przy tym robię się bardziej zła na cały świat. Diego nie żyje, rozumiem ale...kochałam go...kochałam WAS-mówiłam z łzami kapiącymi mi coraz szybciej na policzek

-Tez kochałem Diego...jako przyjaciela....w pewnych chwilach może nawet nie jako przyjaciela, może coś więcej. Tez się nie pozbieram...ale staram się jak najlepiej wszystko załatwić...-trochę spokojniej wypowiadał się Gus

Zapadła długa cisza, jedyne co było słuchać to coraz cięższy oddech mój jak i Gusa. Siedziałam na kanapie przyglądając się czarnemu telewizorowi który wisiał na ścianie. Gus stał wpatrzony w mały, ciemny barek tuż przy wejściu do Kuchni.

-co teraz robimy- zapytałam przełykając ślinę, miałam całe czerwone oczy, wręcz można było w nich dotrzeć samą krew. Płakałam non stop. Wspominałam, pewnie pomyślicie ze to błahostka, ale pozbieranis się po śmierci kogos bliskiego jest jak zmartwychwstanie po tym jak ktoś najpierw cię zgwałcił, poźniej dźgnął nożem kilka razy, następnie włożył do wanny i czekał aż się wykrwawisz. Kolejno zdjął z ciebie ubrania., zgwałcił ponownie, poćwiartował, i ułożył starannie w lodowce, czekając aż zacznie gnić.nie życzę tego nikomu, żywemu i umarłemu. Ale tak właśnie się czułam.

-co możemy zrobić, chyba dalej żyć cnie ? Życie po to jest chyba żeby kurwa żyć cnie ?-zapytał wściekły Gus-przepraszam, Amy przepraszam, wszystko się poukłada, obiecuje ze damy rade, a jeśli nie...to chce abyśmy umarli wspólnie- dodał Gus

Jedyne co zrobiłam to milczałam*

(6 gwiazdki= się next, zauważyłam ze moją książkę czyta od 7-10 osób i martwię się o aktywność dlatego podniosłam 4 gwiazdki do 6 abyście starali się o to żebym pisała:) a i dodatkowo chce się podzielić z wami inspirującym zdaniem KOCHAM ANTKA) (wiedza ocb osoby które mnie znają) dziękuje


~He is my boyfriend~Lil peep~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz