35. Czekałam na ciebie tyle czasu!

2.9K 287 97
                                    

Małe oderwanie od Zialla i trochę Larry'ego 🙈

Jutro nie jestem pewna o której będzie rozdział, bo o 18:00 będę już się widziała z Karo 😍 musicie nam wybaczyć!

Od samego rana panował chaos wśród Stylesów, dzieci jak na złość miały zbyt dużo energii. To były ich pierwsze prawdziwe wakacje od kiedy są rodzicami.

Harry chciał, żeby wszystko było idealnie. Planowali to od dłuższego czasu i brunet nie pozwoliłby, aby cokolwiek się nie udało. Nawet Oliver mimo swoich zamiłowań, szalał wewnętrznie. Rodzice pierwszy raz go gdzieś zabierali, gdzie dowie się nowych bardzo ciekawych rzeczy! Alfa odetchnął, kiedy dzieci siedziały w fotelikach po dwóch brzegach tylnego siedzenia, a walizki leżały w bagażniku.

Louis wyszedł na parking z tobą pełna jedzenia na ich małą podróż. Szatyn jak zawsze promieniał. A myśl o wakacjach tylko to potęgowała. Miał swojego męża, dzieci... A teraz jeszcze jadą na cudowny tydzień, nad morze.

W końcu zapakowali się do auta, gdzie sytuacja się uspokoiła. Dzieciaki były wręcz przylepione do szyb, patrząc na wszystkie widoki, które uciekały wraz z pędzącym samochodem. Rodzeństwo spokojnie rozmawiało podczas trasy, dając spokój przy tym dorosłym, którzy na głos planowali co w ten tydzień mogą zrobić.

Raczej byli zgodni, że najlepiej kilka dni spędzić na plaży. Mieli też w zanadrzu wycieczkę do wesołego miasteczka, specjalnie dla dzieci żeby zobaczyły nowe rzeczy. Wiedzieli też, że nie obędzie się bez jakiegoś muzeum lub czegoś podobnego co wybierze Oliver. Droga trwała w sumie cztery godziny, przez małe przerwy na jedzenie, to na siusiu, czy co innego.

Tak już było, jak jeździło się z dziećmi. Mieli wynajęty domek na pełny tydzień, dzieciaki miały oddzielną sypialnię na ich szczęście. Mieli też kuchnię na wszelki wypadek, bo nigdy nic nie wiadomo, tym bardziej jeśli Agnes zaczęłaby wybrzydzać.

- Dzieciaki, wstawać - Louis otworzył tylne drzwi od strony Olivera - Jesteśmy na miejscu, jest wspaniała pogoda - podjudzał ich, by w końcu się ruszyli.

To na Agnes od razu zadziałało, odpięła swój pas i wyskoczyła z auta. Chłopiec przetarł oczka i spojrzał sennie na mamę, a potem wyciągnął do niej rączki.

- Mój słodki synek - zagruchał Louis, odpinając jego pasy, nim wziął go na ręce i pocałował kilka razy dziecinnie w ustka, wydobywając przy tym cudowny śmiech.

- Oli kocha mamę - objął szyję szatyna.

Harry uśmiechnął się, czochrając włosy malca, cały czas miał też Agnes na oku. Dziewczynka często wykorzystywała swoją wilczą postać. Louis nigdy nie żałował swojej szybkiej drugiej ciąży, ba ostatnio coraz bardziej myślał o kolejnym malcu, cicho sugerując to mężowi.

Dobrze wiedział, że alfy kochają mieć wielkie rodziny. A zwłaszcza jego alfa.

- Dasz radę przez chwilę sam Loueh? Pójdę odebrać klucze - spojrzał na męża, potem na auto i domek.

- Zawsze - zrobił z ust dzióbek, a po chwili jego mąż poszedł po wymienioną rzecz.

Okolica była naprawdę przyjemna, domki były w odpowiedniej odległości od siebie. Dawały komfort mieszkańcom, jednak wiedzieli że nie są zupełnie sami w tamtym miejscu. Louis miał nadzieję, że spotkają jakieś pary z dziećmi, chciał żeby ich pociechy poznały kogoś nowego i uczyły się zabawy oraz nawiązywania kontaktów.

- Agnes, wracaj tu kochanie - szatyn zawołał,widząc jak mała brunetka chce podążać za tatą - Tatuś zaraz do nas wróci i może pójdziemy na chwilę nad morze - obiecywał, całkowicie szczerze - Ale najpierw zjemy obiadek, co robaki?

Interspecific love || Ziall&Larry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz