Rozdział 1

26 5 3
                                    

Odkąd otworzyłam swoje czekoladowe niczym czekolada ślipia wiedziałam, że ten dzień bedzie stracony. Otóż tego dzisiejszejgo dnia nastąpił początek roku szkolnego. No ale co tam. Kiedyś musiało to nadejść.

- Emma wstawaj, albo potraktuje cie paralizatorem!- krzyknął tata, sugerując mi tym żebym wkoncu wstała.

(Spokojnie, moj tata jest policjantem, jestem już przyzwyczajona do takich odzywek.)

Zeszłam na dół zjeść śniadanie, bo nik by nie chciał dostać paralizatorem.

Pomalowałam się, ubrałam i czekałam na mojego chlopaka Kamala.

Po 15 minutach po mieszkaniu rozległ sie dzwonek. Był to Kamal. Nie czekając ani sekundy rzuciłam sie na niego, bo sie bardzo stęskniłam przez ten jeden dzień kiedy go nie widziałam.

Poszliśmy do samochodu, gdzie czekał już Klemens.
- Ooo moje gołąbeczki przyszły.- zaczął trzepotać rzęsami i wyszczerzył zęby.

- Jak tam gotowi na kolejny rok szkolny?- sptyałam chłopaków.

- Jak najbardziej. Bunia mi juz w lipcu kupiła wszytskie potrzebne rzeczy.- Klemens zaczął wyciągać z plecaka swoje przybory.

- Serio? Bunia ci zeszyty kupuje?- Kamal spojrzał się na niego i zaczął sie śmiać.

- Masz z tym jakis problem? Nie? No to się zamknij i kieruj. Z Emmą rozmawiam.- wystawił mu międzynarodowy znak pokoju.

- Jak długo jesteście kuzynami?- spytałam ze śmiechem, przeglądając kolorowe zeszyty Klemensa.

- Zedycydowanie za długo...- chłopaki spojrzeli się na siebie i zaczęli sie śmiać.

Po 10 minutach jazdy z tymi debilami wkońcu mogłam sie przywitać z Miley i Alice, z którymi przyjaźniłam sie od dziecka.

- Idą nasze gołąbeczki!- krzyknęła Alice, które ewidentnie chciała żeby cała Kalifornia to usłyszała.

- Co wy macie z tymi gołąbeczkami dzisiaj?- Kamal spytał ze zdziwieniem.

- Jezu gołąbeczki wy moje, przecież wyglądacie jak gołąbki. Miłość jest spoko.- usłyszeliśmy dobrze nam znany, spokojny glos Howarda.

- Właśnie miłość jest spoko. Bunia mi mówiła, że nieważny jest wiek, pochodzenie, czy religia ważne żeby sie kochać.- Klemens stanął po środku i wygłaszał swoje przemówienie.

- Jezu Klemi jesteś najkochańszym i najbardziej uroczym debilem na tym świecie. - Miley uśmiechnęła sie, klepiąc go po ramieniu.

- Oo jakie to miłe z twojej strony.- Klemens sie zarumienił.

Chwile później siedzieliśmy juz w klasie, gdy zadzwonił dzwonek. Do klasy weszła pani od chemii. Stara mochera, zawsze włosy spięte w niskiego koka, zawsze marynarka i spódnica za kolano. Wyglądala jak esesman tylko że w spódnicy.

- Wiatm was droga klaso w nowym roku szkolnym, już ostatnim na wasze szczęście. Sprawdzimy obecność i sprawdzimy ile pamiętacie z poprzedniego roku.

Momentalnie pomieszczenie wypełnił stanowczy okrzyk zaprzeczający diagnozie wstępnej.
Tak oto minęła chemia.

Następną lekcją okazał sie być wf. Udałam się więc wraz z moimi psiaspi do szatni odziać się w sportowe łachmany. Miałam nadzieję, że tak jak Bóg przykazał nie będziemy mieć wf z męską częścią istot ziemskich. Po dzwonku na korytarz wybiegło całe bydło z klas maturalnych. Babeczka i facecik na nasze szczęście ogłosili, że wf jest osobno.
Z tym że zamiast grać w kosza z chłopakami, bedzimy biegać.

- Takiego zwrotu akcji się nie spodziewałam.- dziewczyny zaczęły sie śmiać.

Po wykanczającej jak maraton lekcji wf, reszta zajęć szybko minęła.

Odjechałam z Kamalem ze szkolnego parkingu.

- Moich rodziców nie bedzie w domu w weekend.- spojrzałam na chłopaka.

- Mam przyjść?- na jego twarzy pojawił się zadziorny uśmieszek.

- Musisz!- zaśmialismy sie oboje.

Chwile potem siedzieliśmy w restauracji jedząc obiad. Zrobiłam jeszcze małe zakupki, na których odziwno chłopak nie narzekał, że za długo chodzę po sklepach.

Po powrocie do domu zaszyłam sie w pokoju oglądając netflixa i czekając na kolejny stracony dzień w tej budzie, z której nic nie wyniose, oprócz depresji.

-----------
No i wjechał 1 rozdział. Mam nadzieje ze sie podobało. Rozkreci się, jak nabiore wprawy.





Jak (nie) pisać opowieści?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz