Rozdział 3

29 5 0
                                    

Rano obudziłam sie, a obok nie było Kamala. Kiedy miałam do niego napisać, zobaczyłam, że jego telefon leży na komodzie. Zeszłam więc na dół zjeść śniadanie. Widok mojego chłopaka przy stole z drugim chłopakiem zamurował mnie. Kiedy podeszłam bliżej zorientowałam sie, że tajemniczy chłopak to mój starszy brat.

- Co to cię przywiało?- przytuliłam Nathana.

- Twoje urodziny przymule.- zaśmiał sie.

- Moje urodziny są za tydzień nornico.- uszczypnęłam go w ucho i poszłam w stronę lodówki.

- A ze mą sie już nie przywitasz?- Kamal chwycił mnie za rękę, a ja złożyłam namiętny pocałunek na jego ustach.

- Cukrzycy idzie dostać.- Nathan zasłonił oczy ręką.

HOWARD P.O.V
- Synek nie widzę w tym żadnego problemu.- powiedział tata podając mi talerz z tostami.

- Ty nie widzisz, ale ja przechodzę załamanie.- wziąłem gryza.

- Howard, jeśli ci się podoba to poprostu powiedz jej to, albo napisz list. Z tego co mówiłeś, macie takie same zainteresowania.- również zaczął konsumpcje spieczonego chleba z serem.

- To teraz powiedz mi ojcze, co ja mam jej tam napisać?- spytałem gestykulując rękami.

- A na przykład, że jest piękna kobietą, dzięki której się uśmiechasz.

- Nie wiedziałem, że ty jesteś takim poetą.

- Po kimś wkońcu to masz. Prawda?

- Prawda. Mama to jednak ma potencjał - zaśmialismy się.

- A teraz marsz pisać list.- powiedział stanowczo.

- Luz, ale najpierw zjem.- ponownie zaczołem jeść, a mój tata ewidentnie się złamał.

Cały dzień pisałem list do Alice. Bardzo się bałem, że jej się nie spodoba, albo że nie czuje tego samego co ja, no ale warto spróbować. Jeśli tego nie zrobie, to sie nie dowiem.

Poszedłem na pocztę, wysłałem lis i poczułem radość. Jednak głos z tyłu głowy zakucał mi to, podsuwając najgorsze scenariusze.

Po powrocie zaszyłem się w pokoju i napisałem do Klemensa. Z nim mogłem pogadać o wszytskim. Mimo tego, że to największy debil jakiego znam, miałem do niego pełne zaufanie.

EMMA P.O.V
Wieczorem zadzwoniła do mnie Miley z pytaniem, czy nie przyjdziemy na mecz Raphaela jutro o 16. Nie miałam zbytnio ochoty, ale chęc poznania tego słynnego przystojnego studenta, była silniejsza.

Następnego dnia obudził mnie telefon od mamy. Poraz setny przypomniała mi, że przyjadą późnym wieczorem i jeszcze te parę godzin musze sobie poradzić bez nich. Nie za bardzo słuchałam jej dalszej litanii, gdyż była 8 rano. Kto to wymyślił w środku nocy dzwonić po ludziach?

Kiedy zegar wybił godzinę 12 stwierdziłam, że czas sie ogarnąć. Ubrałam sie w typowo domowe łachmany i zaczęłam gotować obiad moim chłopom.

KAMAL P.O.V
Dochodziła 15, a Emma stwierdziła, że powinna sie szykować na mecz. Poszła więc się przebrać w typowo wyjściowe, ale dalej sportowe łachmanki. Jak to kobieta musiała nałożyć jeszcze szpachel.

Przed wejściem na stadion zgarnęliśmy Howarda i Klemensa. Zajęliśmy miejsca, a chwilę potem Alice i Miley sie dosiadły.
Uważnie oglądaliśmy mecz i kibicowaliśmy naszym. Nagle poczułem czyjeś ręce na moich barkach. Obróciłem się, a moim oczom ukazała się ta dziewczyna, które zaczepiła mnie na stołówce.

- Ręce ci sie nie zgubiły przypadkiem?- spojrzałem na nią, sugerując aby zabrała ręce.

- Oj przepraszam, to niechcący.- blondynka głupio się uśmiechnęła, a ja zignorowałem ją.

Przez całą 2 połowe męczu zupełnie niechcący, blondynka zaczepiała mnie. Emma wkońcu nie wytrzymała.

- Słuchaj gówniaro, albo skończysz go zaczepiać, albo inaczej pogadamy.- takiej wkurzonej jej jeszcze nie widziałem.

- Nie zesraj się tam przypadkiem.- wystawiła jej międzynarodowy znak pokoju.

- Nie będę z tobą dyskutować, a jeśli szukasz chłopaka to szukaj takiego, który nie ma dziewczyny.- Emma zarzuciła włosami i przytuliła się do mnie.

Po meczu poszliśmy do kawiarni, która była naprzeciwko stadionu. Czekając na tego słynnego Raphaela, zdążyliśmy wymyślić w jakim języku bedzimy mówić jak odkryjemy własną planete. Po 10 minutach do pomieszczenia weszła Miley i Raphael.
Okazał sie być naprawdę zajebistym ziomkiem.
Pogadalim, pośmialim się i każdy poszedł w swoją stronę.
Odprowadziłem Emme do domu i oczywiście nie obyło się bez "zostań jeszcze", na co nie mogłem się nie zgodzić.

---------------
Wiem miałam opublikować  wczoraj, ale jakoś tak wyszło, że opublikowałam dzisaj.

Pozdrawiam.






Jak (nie) pisać opowieści?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz