Uderzyła w nią ciemność. Ani jedna lampa nie świeciła w jej mieszkaniu, pomimo że zawsze zostawiała włączone oświetlenie, gdy miała wrócić wieczorem. Była przerażona, ale weszła wgłąb domu. Za drzwiami prowadzącymi do salonu ujrzała rozproszone światło. Zakradła się do środka, a to co tam zobaczyła zaskoczyło ją.
Na podłodze były świeczki, ułożone w kształt serca. W środku leżało czerwone pudełeczko. Bała się, że będzie to pierścionek, choć nie miała pojęcia, czym innym okaże się być przedmiot. Przy suficie latały balony a do każdego przypięty był sznurek ze zdjęciem jej i Zabiniego. Na niektórych mężczyzna napisał słowa, które miały przypomnieć jej wydarzenia z przeszłości.
Odwróciła się, a przed nią klęczał Blaise z bukietem pięknych niezapominajek, jej ulubionych kwiatów. Widział w jej oczach łzy, jak sądził, szczęścia i marzył by powiedziała magiczne "tak".
Ale ona milczała. A w jej głowie szalała burza myśli. Czy go kochała? Oczywiście. Czy chciała spędzić z nim resztę życia? Na to pytanie nie mogła odpowiedzieć.
Ze złamanym sercem patrzył jak kobieta wychodzi zapłakana z mieszkania. Szybko posprzątał świece i teleportował się do siebie, by pogrążyć się w rozpaczy.
Przygotował wszystko najlepiej jak umiał. Kupił ulubione niezapominajki o których często mu opowiadała. Kwiaty, które rosły w niemal każdej części świata. Pomyślał wtedy, że mają wiele wspólnego z uczuciem ich łączącym. Kochali się niezależnie od sytuacji. Przed wojną, w czasie wojny, po wojnie. W chorobie i zdrowiu. W szczęściu i nieszczęściu. Teraz wydawało mu się, że zrozumiał. To on ją kochał. Ona mu na to tylko pozwoliła, nie obiecując niczego w zamian.
Przechylił butelkę Ognistej Whisky rozpoczynając najtrudniejszą noc od lat.
***
Pierwszą osobą o jakiej pomyślała była Hermiona. Teleportowała się do jej mieszkania, a gdy Gryfonki nie było, znalazła się w szpitalu.
Zapukała do gabinetu kobiety, a gdy ta otwarła, przytuliła ją. Nie chciała być sama. Smutek rozdzierał jej serce. Granger o nic nie zapytała, tylko pozwoliła blondynce wypłakiwać się na jej ramieniu.
Gdy kobieta się uspokoiła, uzdrowicielka kazała jej odpocząć wręczając pomocne eliksiry. Sama kończyła dyżur za godzinę, po której wróciła do domu niemalże od razu zasypiając.
***
Pierwszym co zobaczyła były grafitowe zasłony. Nie wiedziała gdzie jest. Po chwili przypomniała sobie wydarzenia minionego dnia, a jej ciałem znów wstrząsnął szloch.
Hermiona słysząc płacz odłożyła garnek z mlekiem na blat i popędziła do pokoju gościnnego w którym ulokowała blondynkę.
- Nie chciałam go zranić- szepnęła.
Granger nie rozumiała o co chodzi. Nie znała przyczyny smutku koleżanki, ale postanowiła trwać przy niej, dopóki wszystko się nie ułoży.
- Blaise mnie kocha, wiem, że tak jest. Czuję to samo do niego, ale nie mogę mieć pewności, że on nie wróci na stronę zła. Skąd mam wiedzieć, czy za rok, dwa nie przestanie mnie kochać? Skąd mam wiedzieć, że jutro nie rzuci na mnie czarnomagicznej klątwy?!
- Luna, Zabini nigdy by tego nie zrobił- zapewniła pannę Lovegood.- Kocha cię, każdy to widzi.
- A jeśli on tylko udaje, by polepszyć swoją pozycję w świecie czarodziejów? Dobrze wiesz, że po wojnie nie każdy mu ufa.
- Sama w to nie wierzysz- zauważyła słusznie. - On nigdy nie był zły. Dzięki tobie. Nie możesz go porzucić tylko na podstawie obaw.
- Jak mam mu powiedzieć, że noszę jego dziecko, po tym, jak powiedział mi, że nie zaznał miłości rodziców? Nikt nawet nie wyobraża go sobie jako dobrego ojca!
CZYTASZ
Biel poranku /ZAKOŃCZONE/
FanficWojna. Zemsta. Klątwa. Matka. Przyjaciele. Oni. Narcyza Malfoy jest mieszkanką Oddziału Urazów Pozakleciowych, którym zarządza Hermiona Granger. Okazuje się, że syn pacjentki jeszcze bardziej potrzebuje pomocy. Czy młoda, lecz ambitna uzdrowicielka...