Szczęście zagościło w domu rodziny Lovegood, kiedy Luna powiedziała ojcu o spodziewanym dziecku. Marzeniem Ksenofiliusa było poznanie wnuka i nauczenie go odpowiedniego podejścia do życia. Samotnik lubił spędzać długie godziny wśród roślin i zwierząt, ale od pewnego czasu brakowało mu kogoś do rozmowy. Cieszył się więc z powrotu córki, ale martwił się co sprowadziło ją na stare śmieci.
- Przygotuję ci budyń, twój ulubiony- zaproponował, nie chcąc zadawać bolesnych pytań.
Kobieta udała radość, a gdy mężczyzna wyszedł, pogładziła swój brzuch i próbowała ułożyć sobie wszystko na nowo.
Postanowiła wysłać Blaise'owi list w którym poinformuje go o dziedzicu, lecz za każdym razem gdy chwytała pióro, nie umiała znaleźć odpowiednich słów. Tysiące razy odkładała to zadanie na później. Przed nią było jeszcze sześć długich miesięcy, w których mogła to zrobić.
***
Pansy bała się, co Harry chciał jej powiedzieć. Za jego plecami dostrzegła bukiet białych tulipanów, który kojarzył się jej z przebaczeniem, czystością i niewinnością. Mężczyzna przekonał ją, że bukiet jest dobrany przypadkowo, jednak gdy drążyła temat, nie wytrzymał.
- To nie była moja wina- zaczął.- Nie mogłem nic zrobić. Rzuciła się na mnie, a ja...
- Czy ty próbujesz mi powiedzieć, że mnie zdradziłeś?- zażartowała zdenerwowana.
- To nie tak. To był tylko pocałunek, proszę wybacz mi, Pans.
Widział smutek w jej oczach. W głowie kobiety trwała wojna. Chciała o tym zapomnieć, ale miała obawy, że sytuacja się powtórzy, a ona nie chciała być oszukiwana tak, jak przez lata jej matka.
- Potrzebuję czasu, Harry. Chcę uznać to za niebyłe, ale potrzebuję chwili na przemyślenie tego.
Potter bał się, że jest na przegranej pozycji. Posłał jej uśmiech, dając jej tyle przestrzeni, ile potrzebowała.
A ona wiedziała, że już wieczorem będą razem jeść popcorn oglądając jeden z mugolskich seriali o wilkołakach.
***
Hermiona mieszała zawzięcie substancję w kociołku. Jeszcze tylko jeden składnik dzielił ją od rozmowy z blondynem. Przygotowany eliksir rozlała do fiolek i w dobrym humorze opuściła Skrzydło Szpitalne.
Nie znalazła komnat Dracona, toteż poprosiła jednego z Ślizgonów o przekazanie nauczycielowi notatki. Sama postanowiła zaczekać na Malfoya w Pokoju Życzeń.
-Widzę, Granger, że zależało ci na mojej obecności- wystraszył ją.
Wybrała salon w jasnej gamie kolorystycznej, by nie rozpraszał rozmówców. Kominek dodawał przytulności, a fotele ustawione blisko siebie przynosiły uczucie prywatności. Okrągły stolik między siedziskami nakryty był niewielkim obrusem, na którym stały dwie szklanki, dzbanek soku dyniowego i ciasteczka przygotowanego przez skrzaty.
- Nie schlebiaj sobie. Zniknąłeś tak nagle, że nawet Abott to zauważyła.
Mężczyzna pomyślał, że mógł odsunąć się od Gryfonki nieco subtelniej. W okolicznościach, które panowały w Pokoju Życzeń mogło być trochę trudniej, musiał to przyznać. W świetle płomieni szalejących w kominku wyglądała bardzo korzystnie.
- Sprawy Hogwartu- usprawiedliwił się, dostrzegając zwątpienie w oczach Hermiony.
- Profesor McGonagall twierdzi, że twój dzień w szkole kończy się ostatnio punkt jedenasta, nie sądzisz, że od tej godziny do wieczora jest jeszcze masa czasu?
CZYTASZ
Biel poranku /ZAKOŃCZONE/
Fiksi PenggemarWojna. Zemsta. Klątwa. Matka. Przyjaciele. Oni. Narcyza Malfoy jest mieszkanką Oddziału Urazów Pozakleciowych, którym zarządza Hermiona Granger. Okazuje się, że syn pacjentki jeszcze bardziej potrzebuje pomocy. Czy młoda, lecz ambitna uzdrowicielka...