Balansowałem na granicy między rzeczywistością a snem, próbując utrzymać się na nogach po kilkunastogodzinnej papierkowej robocie, która wydawała się nie mieć końca. Nie miałem niczego w ustach od rana, nie licząc litrami pitego mate, ale nawet to nie potrafiło uśmierzyć gryzącego głodu, który był coraz to bardziej nie do zniesienia. Oczywiście mogłem w każdej chwili skoczyć do jakiegoś ulicznego fast fooda, jednak obawiałem się, że jeśli już tam wejdę i usiądę, to o własnych siłach nie wrócę. Potrzeba snu była większa, więc marzyłem tylko o pozbyciu się tego okropnego garnituru i padnięcia na łóżko. Ewentualnie szybkiego wrzucenia coś na ząb w postaci resztek empanadas, które w pośpiechu zostawiłem przed wyjściem na blacie.
Szybko rozglądam się w obie strony i przebiegam przez pasy, mijając włoską pizzerię Roberto i idąc prosto, w otoczeniu zbitych ze sobą mieszkań, czyli mieszaniny różnorakich kolorów i architektury. Nim staję pod odpowiednimi drzwiami, mija długie piętnaście minut. Obskurny budynek o kakaowej barwie, oszpecony sporą ilością graffiti. Wciskam odpowiedni klucz i chwilę manewruję nim w zamku, po czym wchodzę do środka. Pachnie starością i nutą alkoholu, ale mimo wszystko nie mogę narzekać, sąsiedzi są naprawdę przyzwoici. Schodek po schodku pokonuję drogę do własnego mieszkania i tutaj już dłużej mocuję się z klamką, która niemal zawsze uwielbia sobie ze mną pogrywać. Stojąc już w korytarzu wydaję z siebie zmęczone westchnięcie i rzucam w kąt pomiętą marynarkę. Ostatkami sił wpadam jeszcze do kuchni, wiedząc, że muszę coś zjeść. Po omacku szukam włącznika i kiedy blade światło żarówki zalewa pomieszczenie, staję jak wryty.
━ ¡Feliz cumpleaños, Tincho!
Sebastian i Daniel, ubrani w biało-niebieskie koszulki argentyńskiej reprezentacji, w rękach trzymają sporych rozmiarów tort w identycznych barwach, ze złocistym słońcem na samym środku. Szok paraliżuje mnie od stóp do głów. Nie potrafię się odezwać, nie jestem nawet pewien, czy to nie przypadkiem moja wyobraźnia płata mi figle. To niemożliwe, to nie dzisiaj, przecież nie zapomniałbym o własnych urodzinach, prawda?
━ Stwierdziliśmy, że sprawimy ci taki mały drobiazg ━ Urugwaj poprawia minimalnie zsuwające się z jego nosa okulary i posyła mi szczery uśmiech.
A mnie zaczynają piec oczy.
YOU ARE READING
「 los ángeles con caras sucias」━
Aléatoire"[...] zorganizował specjalną kolację, podczas której orkiestra grała tylko tanga, a cała knajpa była pełna Argentyńczyków"