Rozdział pierwszy

4.6K 290 397
                                    


Sierpień 2014 rok - Los Angeles 

Po arenie rozniósł się pisk fanów, gdy ostatnie dźwięki muzyki ucichły i zespół po ukłonach i ostatnich zbiorowych wygłupach, zniknął ze sceny. Wbiegli do garderoby po drodze chwytając butelki z wodą. Zayn opadł na kanapę stojącą w pomieszczeniu i odchylił głowę, kładąc ją na oparciu. W uszach nadal słyszał krzyki fanek, a po koncertowa adrenalina krążyła w jego żyłach, zresztą nie tylko w jego.

Lou podbijał w miejscu piłkę i właśnie skierował ją w stronę blondyna, który niczego nie świadomy zrzucał z siebie przepocone ubrania.

- Uważaj – Niall obrócił się w stronę przyjaciela, patrząc na niego z wyrzutem – mogłeś chociaż ostrzec Lou – odrzucił piłkę w jego stronę i  usiadł obok Zayna.

- Panowie – do garderoby wszedł roześmiany Liam – ostatni koncert w Stanach uważam za zakończony.

- Naprawdę Li nikt tego nie zauważył. Dobrze, że nas oświeciłeś – szatyn poklepał przyjaciela po ramieniu siadając na jednym z foteli i zarzucając nogi na mały stolik.

- Paul mówi, że za pół godziny zaczyna się after  i mamy ruszyć swoje tyłki, jeżeli chcemy zdążyć – wyjaśnij Harry, stojąc przy ścianie i obserwując pozostałą czwórkę, która próbowała odetchnąć po wyczerpującym koncercie.

- Pół godziny – jęknął Zayn – jak ja niby w tym czasie mam...

- Paul stwierdził jeszcze – wtrącił Harry, nie zważając na słowa przyjaciela – że cytuję Zayn powinien ruszyć się od razu, bo nikt nie będzie czekał aż zrobi swoją fryzurę zniewalającego Malika koniec cytatu.

Niall zachichotał, widząc zbulwersowaną twarz bruneta, który gwałtownie wstał ze swojego miejsca i ruszył pod prysznic obracając się w połowie drogi, rzucając w Harry'ego spoconą koszulką.

- Ejj – pisnął najmłodszy, odpychając od siebie część garderoby przyjaciela – nie zabija się posłańców, wiesz o tym Zayn?! – krzyknął jeszcze za odchodzącym Malikiem, który słysząc to, posłał w jego stronę środkowy palec i na dobre zniknął z zasięgu wzroku reszty chłopaków.

- Paul naprawdę coś takiego powiedział? – zapytał Liam, spoglądając na loczka z nad półprzymkniętych powiek.

- Mniej więcej –  wzruszył ramionami, wpychając się na miejsce obok Nialla – może nawet mniej niż więcej, ale to dla naszego dobra, przynajmniej się nie spóźnimy jeśli Zayn zrobi się na bóstwo wcześniej.

Malik wychodząc spod prysznica cieszył się, że zarząd nie sprowadził tu Perrie, by poszła z nim na imprezę po ostatnim koncercie. Wiedział, że po powrocie do Londynu będzie zmuszony pokazać się z nią, ale dziś miał zamiar korzystać z wolności, tym bardziej, że impreza miała być zamknięta przed oczami wścibskich gapiów. Pospiesznie wytarł się i w samym ręczniku ruszył po coś do ubrania.

Wchodząc ponownie do garderoby dostrzegł, że wszyscy siedzą nadal w tych samych miejscach, kompletnie nie przygotowani do wyjścia.

- A właśnie Lou – Liam zagadnął, zwracając się do najstarszego z nich.

- Czego? – odburknął starszy, nie odrywając wzroku od swojego telefonu na którym zawzięcie z kimś pisał.

- Dlaczego Eleanor nie została do końca?

- Musiała wracać do Manchesteru na jakieś urodziny przyjaciółki, czy coś w tym stylu. Wiesz jakieś babskie sprawy. Nie obchodzi mnie to specjalnie, więc nie dopytywałem. 

Things We Lost In The Fire/LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz