Przed wami baardzo długi ostatni rozdział. Miłego czytania.
Louis siedział w pokoju Zayna i wpatrywał się skupionym wzrokiem w widok za oknem. Malik przypatrywał mu się z rozbawieniem wymalowanym na twarzy.
- Długo masz jeszcze zamiar tak dumać? Nie żebym chciał się ciebie pozbyć, ale mam lepsze rzeczy do robienia niż słuchanie twojego wzdychania – stwierdził, śmiejąc się głośno z oburzonej miny szatyna.
- Jasne, lepsze zajęcia czyli obściskiwanie się z Horanem? – prychnął i obrócił się w stronę przyjaciela, który leżał rozłożony wygodnie na swoim łóżku.
- To nie jest twoja sprawa. Po co tutaj przyszedłeś? – zapytał bez ogródek brunet na co Tomlinson westchnął głośno po raz kolejny.
- Za kilka dni są urodziny Hazzy, a ja nie mam żadnego pomysłu na ten dzień, pomyślałem, że może ty mógłbyś doradzić mi to i owo.
- Boże Tomlinson, w którym momencie doszedłeś do chorego wniosku, że niby ja przeszedłem na złą stronę mocy?
- Czyli, że niby na moją? – zainteresowanie Louisa osiągnęło wyższy poziom.
- Oczywiście, że tak – Zayn przewrócił oczami myśląc o tym jak tępy jest jego przyjaciel.
- Pomóż mi Zi, pomóż mi, pomóż – jęczał i swoim zachowaniem przypominał przedszkolaka.
- Niall mnie zabije jeżeli dowie się, że ci pomagam.
- Nie dowie się, przynajmniej nie ode mnie – powiedział szybko błękitnooki i patrzył na Malika z nadzieją, tak że ten, nie potrafił mu odmówić.
- Dobra, ale to zostaję między nami, jeżeli ktoś się dowie to przyrzekam, że wyjawię wszystkie twoje brudne sekrety światu – zagroził, ale widząc uradowaną twarz Tomlinsona nie potrafił powstrzymać uśmiechu. Dał chwilę szatynowi, by nacieszył się swoim sukcesem, a wyraz twarzy Louisa zmienił się z radosnego w cwany.
- Wiesz ja też miałbym o czym poopowiadać światu, nie tylko ja mam brudne sekrety prawda? – zapytał i zerknął na Malika, który przypatrywał mu się z przymrużonymi oczami.
- Czy ty mi grozisz chwilę po tym jak zgodziłem się pomóc? Lecz się dupku – warknął i odwrócił wzrok od Tomlinsona, ostentacyjnie go ignorując.
- Och nie śmiałbym ci grozić, tak tylko wspominam – odparł lekko i mrugnął okiem do oniemiałego przyjaciela – dobra, wracając do spraw ważnych, to masz jakiś pomysł co do urodzin Harry'ego?
- Nie – mruknął nadal sfrustrowany, a Louis zaśmiał się głośno.
- Oj nie bocz się na mnie, obiecałeś pomóc, więc wykaż się trochę.
- Cholera Lou, skąd mam wiedzieć co dać Stylesowi na urodziny? Ja się z nim nie przespałem, to ty powinieneś znać go lepiej.
- Nie mów tak o nim – powiedział poważnie nie odrywając chłodnego spojrzenia od sylwetki bruneta.
- Niby jak? – zmarszczył czoło zdziwiony reakcją starszego.
- Tak jakbyś mógł iść z Harrym do łóżka gdybyś tylko chciał. On taki nie jest, nie traktuj go jak kogoś kto sypia z każdym tylko dlatego, że zrobił to ze mną rozumiesz?
- Boże odbiło ci? Słyszysz sam siebie? Niall ma rację, ty masz jakąś schizofrenię albo zaburzenia. I wiesz co, powiem ci coś – Malik wstał z miejsca i powoli podszedł do chłopaka, który również podniósł się i zatrzymał naprzeciwko niego – to ty krzywdziłeś Harry'ego przez ostatnie miesiące nie ja, to przez ciebie płakał każdego pieprzonego dnia, a co najważniejsze to przez ciebie nie żyją dzieci, które miał urodzić Hazz, więc odwal się ode mnie i przestań zgrywać teraz bohatera i obrońcę, którym nie byłeś i nigdy nie będziesz, bo aż mnie mdli od twojej obłudy. Co do urodzin to podpytam Nialla, może coś z niego wyciągnę, ale niczego nie obiecuję. A teraz idź sobie, bo naprawdę mnie wkurzasz i nie ręczę za siebie – Louis wpatrywał się w niego przez chwilę, po czym obrócił się na pięcie i skierował do drzwi by opuścić pokój Malika. Trzymając już dłoń na klamce, odwrócił się na moment.
CZYTASZ
Things We Lost In The Fire/Larry
FanficJedna noc + dwie osoby= nowe istnienie. Harry nigdy nie myślał, że będzie samotnym ojcem, że zostanie mamą i tatą w jednym. Za nic w świecie nie spodziewał się, że zostanie sam, odrzucony przez miłość swojego życia. Jest chłopak i dziewczyna... Jest...