— Zatem?
Odpowiedzią na to, było jedynie milczenie. Milczenie Mycrofta Holmesa, który usiłując jak najdłużej zachować pokerowy wyraz twarzy, spoglądał na swojego szefa. Bo tak, Mycroft również posiadał kogoś, komu w MI6 musiał się z każdych niepowodzeń spowiadać.
— Milczy pan, więc może zadam pytanie raz jeszcze. — Oznajmił szorstko mężczyzna przed nim, kręcąc głową z pogardą. — Jak to się stało, że powierzona panu i panu przełożonym, jedna z najniebezpieczniejszych seryjnych morderczyni, którą udało nam się w końcu aresztować, popełniła samobójstwo w strzeżonej celi?!
Starszy Holmes westchnął, myśląc w głowie nad jakąś dyplomatyczną i taktyczną odpowiedzią.
— Panie Hardy, usiłujemy do tego dotrzeć. — Skwitował w końcu, poprawiając swój bordowy, uciskający go niezmiernie krawat. — Wszyscy pracują nad tym, przeszukując monitoring i przesłuchując personel, oraz pozostałe więźniarki, dlatego–
— Gówno prawda, Mycroft. Ktoś jej musiał dać tę truciznę, sama jej sobie przecież nie sporządziła w zamkniętej celi więziennej. Ktoś od nas. Ktoś, kto miał do niej dostęp. A kto miał do niej dostęp? Ty!
— Proszę nie być absurdalnym. Nasz personel jest dokładnie wyselekcjonowany.
— Najwidoczniej powinien pan uważniej dobierać swoich ludzi.
— Z pewnością uwzględnię pana słowa przy następnej rekrutacji.
— Nie, Mycroft, ty chyba nie rozumiesz. Ja ci nie proponuję żadnych sugestii. Ty to masz wykonać.
Mycroft westchnął, z opanowaniem kiwając głową. Może i Hardy był kawałem skurwysyna, jednakże miał ówcześnie pełne prawo do zachowania gniewu. Schrzanił sprawę i dobrze o tym wiedział. Wydał rozkaz o umieszczeniu Lucy do czasu procesu w izolatce i nie zaglądał do niej przez najbliższą dobę. Nie dopilnował, aby przypadkiem nie zagadała jakiegoś strażnika [taką miał teorię] i nie poprosiła o cyjanek potasu [wykazała to sekcja zwłok]. Jedne tylko było pewne: kiedy dwa dni później Mycroft rozkazał ją przesłuchać, kobietę znaleziono martwą. Właściwości substancji, którą wzięła nie były jednakże łaskawe, przez co samo zidentyfikowanie rudowłosej... graniczyło z cudem [szacowali, iż wzięła potrójną dawkę śmiertelną]. Udało im się jednak pomyślnie, za pomocą materiału genetycznego jej włosów. Tak, była to Lucy. I Mycroft ponad wszystko nie chciał, aby Sherlock się o tym dowiedział. Sprzedał mu tę bajkę, iż kobieta zbiegła, aby po prostu nie złamać jego skrajnie już nadwyrężonego, zdrowia psychicznego.
I poniekąd popełnił tym największy, zasadniczy błąd, poddając w wątpliwość możliwości umysłu detektywa, kiedy tylko czynniki zewnętrzne działały na jego niekorzyść. Bo doprawdy Sherlock nie musiał być alfą i omegą, aby pojąć, iż Mycroft go okłamał. Możliwości dyplomatyczne polityka może i funkcjonowały poprawnie w siedzibie Security Intelligence Service, lecz przy rodzonym bracie, który znosił jego próby manipulacji od czterdziestu lat... były nędzną, naiwną amatorszczyzną.
— Oczywiście, panie Hardy — uśmiechnął się zimno, jak to miał w zwyczaju.
— Chciałbym do końca tygodnia otrzymać raport z dokładnymi szczegółami i oficjalną wersją wydarzeń. Tylko niech ona będzie... poprawna politycznie. Dobrze wiesz, że nie dopuszczą nas do kolejnych interwencji, jeżeli przyznamy, że zabiła się z twojej nieuwagi.
— Rzecz jasna. Pracujemy nad tym.
Mycroft odrzekł szorstko i opuścił gabinet, wzdychając z trudem. Byli w kropce. W absolutnej kropce i zawieszeniu, nie posiadając niczego na swoją obronę. Polityk nie pojmował fenomenu tej kobiety, lecz gdziekolwiek tylko maczała swe palce, wyniszczała wszystko co przystanęło na jej drodze — czy byli to ludzie, czy zabezpieczenia więzienne, czy monitoring, który po prostu przestał rejestrować obraz godzinę przed jej szacowanym w przybliżeniu czasie samobójstwa. Po prostu... nie mieli nic.
CZYTASZ
RIVALS. sherlock bbc
Fanfictiongdy ktoś komu ufamy nas zawodzi, efekt domina sprawia wkrótce, że wszyscy pogrążają się w cierpieniu. gdy ktoś z góry manipuluje nami i steruje niczym marionetkami, wkrotce sami już nie wiemy, czy wypełniamy decyzje swoje, czy jego. sherlock utracił...