Londyn. Ten szary, jedyny w swoim rodzaju Londyn, którego nigdy nie doceniało się za pierwszym razem. Jego klimat bywał bowiem kapryśny i oferował wieczne deszcze, zwłaszcza w listopadzie i grudniu. Wszechobecny, wielki smog i wiatr strącający liście z jezdni, chociaż powinny spotykać się z krytyką, miały w sobie element charakterystyczny. Element, który w rudowłosej powodował sentymentalność i uśmiech na twarzy. Nie mogła nie zareagować emocjonalnie, kiedy wysiadła z samolotu i zaczerpnęła świeży, długi i nostalgiczny oddech tego londyńskiego powietrza, pozwalając swoim wszystkim wspomnieniom przemknąć przed jej oczyma duszy. I chociaż kobieta wychowała się w Dublinie i przeżyła tam swą burzliwą, nastoletnią młodość, to w Londynie była zakochana i czuła do niego przywiązanie.
— Witamy w Londynie, panno Seydoux. — Strażnik graniczny uśmiechnął się do Lucy i przepuścił ją wobec dalszej części lotniska.
— Dziękuję — odwzajemniła życzliwość i odetchnęła z ulgą, poprawiając swoją białą perukę z idealnie uciętą na krótko grzywką.
Jako, iż Londyn wymagał wielkiego profesjonalizmu, uwagi i precyzji, Lucy przemieniła się na ten czas w kobietę siwowłosą o krótkich, sięgających jej trochę nad obojczyki końcówkach. Starsze od niej o piętnaście, dwadzieścia lat za wszelką cenę próbowałyby się odmłodzić, jednakże dla Lucy — cieszącej się niebywałym jak na swoje lata pokładem młodości — kolor włosów nie robił większego znaczenia. Dzięki mocno zarysowanych brwiach i liniach szmaragdowych oczu, czarnym podłużnym, powiewającym na wietrze francuskim płaszczu i okularach przeciwsłonecznych, zdawała się nawet przypominać Charlize Theron w filmie Atomic Blonde. Pomijając wiele dysonansów, które się w tym dziele przejawiały [odzwierciedlając dosyć kiepsko realia schyłku zimnej wojny i życia szpiegowskiego], Lucy zakochała się w nim ze względu na niesamowity, klimatyczny soundtrack, wizualnie piękne wnętrza i przede wszystkim samą główną bohaterkę — Lorraine, perfekcyjnie odegraną przez wspominaną już, kobietę o seraficznej urodzie, Charlize. Lucy nierzadko ulegała wpływom popkultury i rozkoszowała się nimi niczym papierosem, stąd inspiracja potrójną, feministyczną agentką pozostawała ironicznym mrugnięciem do wszystkich, którzy uwierzyli w jej samobójczą śmierć.
Zerknęła kątem oka na Lucasa, który również pomyślnie przepuszczony przez bramkę, chował boarding pass do kieszeni szarej marynarki. Uśmiechnął się do niej zimno i objął ją w pasie, przejeżdżając delikatnie opuszkami palców po materiale jej czarnego płaszcza. Czasami zastanawiała się, co tak naprawdę podobało jej się w Lucasie — charakter, czy powierzchowny wygląd? Jego nadmierna oschłość, czy może aparycja jak u narkomana? Ciekawe, czy coś kiedykolwiek zażywał... musiała go o to spytać.
Nocleg zarezerwowany mieli w The Savoy — hotelu w pobliżu Waterloo Bridge, o sławie pamiętniejszej aniżeli jakiekolwiek patriotyczne historie. Lokalizacja w samym sercu Londynu dawała miejscu temu, usytuowanemu nad brzegiem pięknej Tamizy, respekt i wszechobecne uznanie pośród ludzi. Tak znakomite atrakcje niczym Opera Królewska, Covent Garden czy Muzeum Brytyjskie znajdywały się niespełna pięć minut marszem od Savoy. Wystrój wnętrza prezentowano tam kunsztowny — inspirowano się w dużej mierze dwudziestoleciem wojennym i powszechnym wówczas stylem art deco. Zatem jeżeli ktoś zakochany był międzywojniu i wszystkim, co tylko od niego pochodne — The Savoy było miejscem idealnym dla niego. Jedynym problemem mogła tu być doprawdy sama cena, która, cóż, znacząco wychodziła poza średnią krajową. Ale dwójka morderców mogła sobie na to pozwolić.
Chociaż Lucy przywykła już do pałania się w luksusach, to kiedy przekroczyła próg hotelu [pod serdecznym ukłonem odźwiernego we fraku], uchyliła nieznacznie swe okryte różanym balsamem wargi, nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Przemierzała chwiejnym krokiem przestronny hol o podłożu wyłożonym kafelkową szachownicą, podziwiając wokół zadziwiająco piękne kompozycje kwiatowe [dominowały w nich róże i chryzantemy], welurowe sofy i fotele typu Chesterfield, wszechobecne lamperie angielskie wykonane z mahoniu, czy też zapierający dech w piersiach, kryształowy, mieniący się na suficie żyrandol. W samym centrum recepcji stała sztuczna, srebrna choinka; wysoka, aż do samego nieba, ozdobiona czerwonymi bombkami i świątecznymi lampkami — jak przystało na angielską klasę w okresie świątecznym. Na bordowych ścianach rozwieszone były portrety w złotych obramowaniach, zaś na jednym z nich — o ile Lucy dobrze sięgała pamięcią — znajdowała się podobizna samego Guya Fawkesa.
![](https://img.wattpad.com/cover/190947809-288-k380419.jpg)
CZYTASZ
RIVALS. sherlock bbc
Fanfictiongdy ktoś komu ufamy nas zawodzi, efekt domina sprawia wkrótce, że wszyscy pogrążają się w cierpieniu. gdy ktoś z góry manipuluje nami i steruje niczym marionetkami, wkrotce sami już nie wiemy, czy wypełniamy decyzje swoje, czy jego. sherlock utracił...