" Z chwilą, gdy nienawidzimy jakiegoś człowieka, nienawidzimy w jego obrazie czegoś, co tkwi w nas samych. Nie oburza nas bowiem coś, czego w nas samych nie ma. "
Min Yoongi nie miał w zwyczaju kończyć kłótni alkoholem. Był przyzwyczajony do sprzeczek ze względu na swojego ojca i pracę, która była przepełniona ostrą wymianą zdań i niejasności. Z reguły potrafił wyjść obronną ręką z konfliktów, doskonale wiedział co powiedzieć, jak przekonać, uspokoić lub zmanipulować. Miał to we krwi. Więc dlaczego siedział właśnie w znienawidzonej knajpie pełnej obcych ludzi, pijąc któryś z kolei kieliszek morderczego trunku, którego tak nie cierpiał? Dlaczego rozmowa z Hoseokiem tak na niego wpłynęła? Yoongi z całą pewnością nie chciał znać odpowiedzi na te wszystkie męczące go pytania. Nie znosił gdy coś wytrącało go z równowagi, gdy zaczynał myśleć na jakiś temat więcej niż powinien. Czuł wtedy kolejne niebezpieczeństwo, które mogło zachwiać całym jego kruchym światem.
Park Jimin, to właśnie on był dla Mina zagrożeniem i nie dopuszczał do umysłu innej ewentualności.
W którym momencie przypadek można nazwać przeznaczeniem? Czy jest jakaś granica między zbiegiem okoliczności, a czymś głębszym, nie losowym lecz celowym?
- To zabawne, że znowu się spotykamy - do uszu Yoongiego dotarł melodyjny głos, który bardzo dobrze znał - na dodatek w tym miejscu. Dla odmiany to ty teraz pijesz.
- Co ty tu robisz? - prychnął Min podnosząc głowę na Parka, który właśnie zamierzał siąść na przeciwko niego - nawet nie próbuj.
- Przechodziłem obok i zauważyłem ciebie - westchnął chłopak, ignorując słowa starszego i zajmując wolne miejsce przy stoliku.
Jimin nie chciał się narzucać. Doskonale rozumiał, że białowłosy nie chce mieć z nim nic wspólnego i mimo bólu pogodził się z tym. Jednak gdy zobaczył Min Yoongiego samotnie pijącego alkohol w starym budynku poczuł, jakby widział siebie. Nie rozumiał dlaczego samotność bijąca od starszego mężczyzny była dla niego bodźcem, który zaprowadził go do jego stolika. Może po prostu taka była jego natura? Park nie mógł przejść obojętnie koło okazji na rozmowę z kimś przygnębionym. Chciał pomóc pomimo odrzucenia.
- Słuchaj, nie mam ochoty na pogaduszki - odparł Min wstając i rozglądając się za innym miejscem - kurwa - przeklął pod nosem widząc pełny budynek ludzi i opadł z powrotem na krzesło sięgając po kolejną porcję alkoholu.
- Zaskakująco dużo osób zaczęło tu przychodzić - stwierdził młodszy rozglądając się podobnie jak jego towarzysz.
- Nie obchodzi mnie to - mruknął Yoongi krzyżując ręce i patrząc w oczy blondyna - możesz już iść.
Coś czego Min tak unikał, znalazło jego. Coś czego zaczął się bać stanęło przed nim w najmniej oczekiwanym momencie.
Osoba będąca jego ofiarą siedziała właśnie naprzeciwko patrząc swoimi ciepłymi oczami w jego zimne i obojętne spojrzenie.
- Dopiero przyszedłem - powiedział cicho Park zaciskając swoje ręce w pięści.
- Nie masz przyjaciół i musisz być taki natrętny? - zapytał unosząc brwi - a może mnie śledzisz?
- Mówiłem już, że przechodz... - nie skończył bo przerwał mu gardłowy śmiech drugiego chłopaka.
- Cokolwiek - machnął ręką i wygodniej rozsiadł się na krześle - chyba nie zrozumiałeś, więc powtórzę jeszcze raz. Nie chcę z tobą rozmawiać, nie potrzebuję nowych znajomych, możesz już iść - dodał ostro.
- Zrobiłem coś nie tak? - zapytał nieśmiało unikając kontaktu wzrokowego z Minem - a może... - przerwał zastanawiając się czy to dobry pomysł żeby poruszać teraz ten temat - a może chodzi o twoją siostrę?
YOU ARE READING
woebegone II yoonmin
Fanfictiono jiminie, który popadając ze skrajności w skrajność postanawia nieświadomie zaprzyjaźnić się ze swoim dręczycielem angst/slow burn/fluff pisane z @cheongnyeon