4: Wyglądasz słodko z rumieńcami na twarzy.

412 31 4
                                    

Nadchodzi pewien moment w naszym życiu, kiedy zastanawiamy się, czy wszystko to, przez co przeszliśmy, było tego warte. I dochodzimy do wniosku, że nie. Ponieważ, choćbyśmy jak bardzo się starali, los będzie rzucał nam kłody pod nogi. To coś, jak pewnego rodzaju test. Test, który jest kurewsko trudny.

Perrie zdała ten test. Bo mimo tego, co ją spotkało, mimo śmierci rodziców i traumatycznych przeżyć - nie poddała się. Owszem, próbowała. Ale była silna. Jest silna, ponieważ wciąż żyje i pokonuje kolejne przeszkody.

Blondynka zawsze twierdziła, że życie jej nienawidzi. Już dawno przestała wierzyć w Boga i wszystko inne z tym związane. Niebo nie istniało. Było tylko piekło. Piekło na ziemi.

Jednak, od pewnego czasu, coś się zmieniało. Odkąd w jej życiu pojawił się czarnowłosy chłopak o oczach koloru czekolady, powoli cofała się wstecz, znów zauważając zalety istnienia. I mogła stwierdzić, że z jej sercem dzieje się coś, co na pewno nie powinno. I wiecie co? Całkiem jej się to podobało.

-Zostaw! - pisk dziewczyny rozniósł się po mieszkaniu, kiedy Mulat dźgnąj jej rzebro. Melodyjny śmiech sprawił, że serce Zayna rosło. Mógłby go słuchać dniami i nocami. -Zaynieeeeee... - przeciągnęła, rzucając się na kanapie, kiedy zwinne palce chłopaka łaskotały ją nieustannie.

-To jest kara. - odparł, szczerząc się głupkowato.

Nagle, zamek został przekręcony w drzwiach, a chwilę później, w pomieszczeniu pojawiła się sylwetka Jade. Perrie natychmiast odepchnęła Zayna od siebie, rumieniąc się delikatnie.

-Co, do cholery, się tutaj wyprawia? Słychać was na klatce schodowej! - wyrzuciła ręce w powietrze i zdezorientowana patrzyła na dwójkę speszonych, młodych ludzi.

-No bo my... eee... - blondynka jąkała się, zakładając kosmyk włosów za ucho.

-Po prostu się bawimy. - ciemnowłosy wychrypiał, sprawiając, że Thirlwall uśmiechnęła się kpiąco. Słowo "bawimy" pasowało jej raczej do 5-letnich dzieci, a nie do dorosłych ludzi. Postanowiła jednak tego nie komentować. Na odchodne pokręciła głową i śmiejąc się, zniknęła w swojej sypialni.

Perrie siedziała w tym samym miejscu i nierwowo skubała lakier ze swoich paznokci. Mulat parsknął śmiechem i siadając obok niej, uniósł jej brodę do góry i zerknął w cudowne niebieskie oczy, kolejny raz zachwycając się nimi.

-Wyglądasz słodko z rumieńcami na twarzy. - oznajmił, głaszcząc kciukiem purpurowe policzki. I nagle coś go tchnęło. Zerknął na rumiane, lekko rozchylone usta, co tylko utwierdziło go w przekonaniu, że ma cholerną ochotę ich dotknąć. Dlatego, powoli i stopniowo zaczął zmniejszać dystans między nimi. Perrie domyślała się, co za moment nastąpi. I, żeby nie przedłużać, złapała oba policzki chłopaka i z impetem wpiła się w jego gorące wargi.

Zayn, przez chwilę w ogóle się nie ruszał, a jego oczy były szeroko otwarte, ale kiedy zęby Perrie musnęły jego dolną wargę, przymrużył powieki, rozkoszując się bliskością dziewczyny.

Całowali się namiętnie, a zarazem delikatnie. Zwracali uwagę na każdy szczegół. Raz po raz masowali swoje podniebienia, uśmiechając się przez pocałunek. Czuli się cudownie, na prawdę. Jak nigdy wcześniej.

Dopiero po pewnym czasie, kiedy płuca zaczęły palić z braku tlenu, odsunęli się od siebie z cichym mlaśnięciem. Zayn uśmiechnął się delikatnie, co Perrie odwzajemniła. I bez zbędnych pytań, wtuliła się w niego, a on ucałował jej czoło.

witam po raz kolejny! 
jak widać, coś jednak tutaj zaczyna się dziać, Perrie powoli zauważa zmiany w swoim zachowaniu.

em, mam pytanie :) czy jest sens ciągnąć to ff? wprawdzie, zostało mi napisać tylko dwa rozdziały do końca oraz epilog, bo wcześniejsze już mam. ale nie wiem, czy ktokolwiek w ogóle czyta, więc proszę o odpowiedź w komentrzu.

całuję, @prfctstylez

Guardian Angel |Zerrie| ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz