Kiedy tylko minęła ostatnia godzina pracy, Zayn zerwał się z krzesła na którym siedział. Musiał przyznać, że ciałkiem dobrze mu szło. Po szkole jaką skończył dostał całkiem nieźle płatną robotę, co bardzo mu odpowiadało.
Wsiadając do samochodu, wybrał numer Perrie, chcąc zapytać, czy nie potrzebują niczego ze sklepu. Prawda jest taka, że liczył na to, iż spędzą cudowny wieczór, a później równie przyjemną noc. Potrzebował jej ust na swoich po długim i ciężkim dniu.
Kiedy dziewczyna nie odbierała, nieco się zaniepokoił. Nigdy wcześniej nie zdarzyło się nic podobnego. Próbował jeszcze raz. I kolejny. I kolejny. Nadal nic.
Dodał gazu, łamiąc wszelkie przepisy. Wiedział, że coś jest nie tak. Czuł to w całym swoim ciele.
Kiedy tylko zaparkował auto, czym prędzej wyskoczył z niego, a chwilę później był już na klatce schodowej. Trzęsącymi się dłońmi otworzył drzwi tylko po to, by chwilę później zobaczyć ją, leżącą na podłodze w kałuży krwi.
Miał wrażenie, że jego serce stanęło na kilka sekund. Przez moment nie mógł złapać oddechu, skanując jej ciało z podartymi ubraniami.
-Kurwa mać. - zaklął, podbiegając do blondynki. Uklęknął obok niej, łapiąc w obie dłonie jej bladą twarz. -Perrie?! Perrie, cholera, spójrz na mnie! - błagał, nerwowo nią potrząsając. -Kochanie, błagam, nie rób mi tego. - wyszeptał tym razem, czując, jak po jego policzkach spływa wodospad łez. Nie panował nad tym. Nie chciał. -Ratunku! Błagam, zróbcie coś! Kurwa! - krzyczał. Krzyczał w niebogłosy.
-Co się... - dobiegł go męski głos, a chwilę później w drzwiach do mieszkania stał wysoki brunet - ten, który przedstawił się Perrie jako Liam. -Jasna cholera. - mężczyzna zaklął, pośpiesznie wybierając numer karetki. Zayn w tym czasie tulił do siebie wątłe ciało swojej dziewczyny.
-Perrie, aniołku, błagam... - szeptał, czując jak rozpada się na kawałki. -Nie rób mi tego...
Miał ochotę wyć. Krzyczeć, dlaczego to spotkało właśnie jego. Nie chciał się pogodzić z faktem, że Perrie mogła nie żyć. Ona nie mogła umrzeć. Nie teraz, kiedy było między nimi tak cudownie.
-Karetka już jedzie. - usłyszał, jednak zignorował to. Wziął Perrie na ręce, rozmazanym wzrokiem kolejny raz skanując jej ciało.
-Kocham cię. - powiedział, składając pocałunek na lodowatych ustach. -Kocham cię. - powtórzył. -Cholernie cię kocham. - pocałował jej skroń, a potem przeniósł wzrok na zdenerwowanego bruneta. -Wiesz... wiesz co mogło się stać? - wydukał łamiącym się głosem.
-Ja... tak. Ona... twoja dziewczyna została prawie zgwałcona, ale ja... ja zadzwoniłem po policję i ten dupek zwiał, a ona... ona nie chciała mojej pomocy i... - plątał się, nerwowo przeczesując włosy. Czuł się winny. Był winny, bo mógł jej pomóc.
-Z-zgwałcona? - Zayn mruknął, a złość zawładnęła jego ciałem. Łzy nadal spływały po jego policzkach, kiedy usłyszał syreny karetki. Chwilę później, do mieszkania wbiegło kilkoro funkcjonariuszy, którzy zabrali Perrie z rąk Malika, kładąc ją na noszach.
-Tak. Ja przepraszam, że... -
-Dzięki. - Mulat rzucił tylko, po czym nie fatygując się zamknięciem mieszkania, wybiegł z niego, kierując się na ulice. Otarł twarz i wsiadając do samochodu, wybrał numer Jade, mówiąc jej, co zdarzyło się chwilę wcześniej. Dziewczyna wpadła w szał i krzycząc oraz płacząc oznajmiła, że zaraz zjawi się w szpitalu. Zayn natomiast zaciskał ręce na kierownicy, kierując się do mieszkania Tomlinsona. Jednak dobrze było mieć znajomych w Londynie. -Zapierdolę cię, gnoju. - obiecał, mówiąc sam do siebie, po czym docisnął pedał gazu.
-----------
hej! tak więc, to ostatni rozdział GA. mimo wszystko dziękuję za małe (zawsze coś!) zainteresowanie tą historią. w szczególności chcę podziękować Mai - mojej przyjaciółce, która od początku wspierała mnie z tym opowiadaniem.
myślę, że bardziej rozpiszę się pod epilogiem, który niedługo także dodam.
do następnego x @lmixft1d
![](https://img.wattpad.com/cover/22196327-288-k821648.jpg)
CZYTASZ
Guardian Angel |Zerrie| ✔
Fiksi PenggemarZ wyglądu przypomina kogoś, kto pragnie tylko czyjejś krzywdy. Ale tak na prawdę jest osobą, która nie radzi sobie z przeszłością. Z tym, co siedzi w jej głowie. On natomiast żyje swobodnie w luksusie i bez zbędnych zmartwień. Ale do czasu... Przepi...