Głowa, głowa... O ręka!

39 9 17
                                    

W jakże wesołym nastroju przemierzając niezliczone ilości kawałków plastikowego ciała, dotarli do równie osobliwych, zaklejonych policyjną taśmą drzwi.

- To na pewno tutaj...?

- Tak. Ostatnio dekoracja była inna, ale nie chcę zagłębiać się w gust Dimitriego – odparł Henryk, spoglądając na dwójkę swoich towarzyszy. – Tylko niczego nie pijcie.

Przez wiecznie pełną pomysłów głowę Filipa przeszło złe przeczucie. Kto normalny trzymałby na podwórku i poza nim tyle manekinów? Chłopak zrozumiałby, gdyby były one całe, ale te? Wyróżnione części ciała kilku, a nawet kilkunastu ludzkich odwzorowań wydawały się straszne.

Henryk nie czekał, nim młodsi się zdecydują, zapukał.

Przez chwilę było słychać kompletnie głuchą ciszę. Nawet śpiew ptaków ustał. Kilka minut później usłyszeli z wnętrza głośne kroki i odgłosy skrzypiącej podłogi.

- Henryku? Czy to ty, stary przyjacielu? – zapytał mężczyzna, stojący przed nimi.

Był to człowiek równie intrygujący jak jego dom. Przypominał Filipowi jednego z dziadków, których widywał, kiedy chadzał w ramach wolontariatu do domu spokojnej starości. Różniło go od tamtego jedynie kilka szczegółów. Ten mężczyzna miał pofarbowane na zgniłozielony kolor włosy, ciemne zęby, liczne tatuaże zdobiące jego szyję, kark i dłonie oraz to oko. Było ono całkowicie puste, takie jak u widywanych wcześniej manekinów.

- Wejdźcie do środka. Jesteście cali mokrzy i lodowaci. Przedstawisz mi swoich synków, Henryku?

- Oczywiście, Dimitri. Ten blondyn to Michał, a posiadacz czarnych włosów to Fryderyk. Moi synowie.

Mateusz i Filip stanęli jak posągi, byli cali czerwoni i zszokowani. Nie spodziewali się zupełnie czegoś takiego. Czemu Henryk skłamał? Tego najwidoczniej żaden z nich nie wiedział. Cicho westchnęli, stając za ich „ojcem". Nie byli do siebie w ogóle podobni, ale staremu Dimitriemu wydawało się to w ogóle nie robić różnicy.

- Co dla nas przygotowałeś? – zapytał straszy mężczyzna, siadając na kanapie.

Meble w domu Rosjanina, który dobrze mówił po polsku, zdawały się być wyjęte z innej planety. Na ścianach wisiały kolejne części manekinów, wszystkie siedzenia najprawdopodobniej były wykonane z czegoś w rodzaju starych, perskich dywanów. A lampy? Były łudząco podobne do zwierzęcej skóry. Nawet wydobywający się z mieszkania odór to potwierdzał. Znaleźli się chyba w jakieś Krainie Czarów, ale w rosyjskim wydaniu.

- Mam kilka informacji dotyczących myśliwców, nowych ofiar i starego laboratorium chemicznego. Nic ciekawego, nie wiem, czy to jest godne uwagi, Henryku. Opowiedz mi lepiej o swoich synkach! Gdzie ich adoptowałeś? Też chcę takich! A ten – tutaj pokazał na Filipa – ma cudowne oczy! Idealnie nadawałyby się do dekoracji! Nie chciałbyś zostać u wujka Dimitriego?

Twarz Filipa poczerwieniała, a on nie był w stanie wydać z siebie żadnego dźwięku, pokręcił tylko panicznie głową na znak sprzeciwu.

- Jeszcze jest nieśmiały! Jakby spędził u mnie tydzień, tutaj w Rosji, od razu poczułby się śmielszy i lżejszy o dwie gałki oczne, nieprawdaż? A ten drugi? Michał, tak? Może ty zostaniesz u wujka? – Wstał i dokładniej przyjrzał się buzi Mateusza. – Masz intrygujący nos. Idealnie nadawałby się jako zatyczka do zlewu, kochaneczku! Zostańcie u wujka!

- Myślę, drogi przyjacielu, że nie skorzystają. Opowiedz mi lepiej o czymś konkretniejszym i zostaw moje dzieci w spokoju. Załatw sobie swoje. A właśnie, Wiesia przygotowała coś dla ciebie.

Poᥣoᥕᥲᥒιᥱ ᥒᥲ MᥲᥣιᥒყOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz