Quo Vadis?

41 8 5
                                    

Teraz każda, nawet najmniejsza sekunda była cholernie bolesna dla Filipa. Czuł głęboki ból wewnątrz pękniętego serca. Nagle wszystko, jego ideały, chęć czynienia dobra zostały poddane w wątpliwość.

Czy on naprawdę strzelił?

- Filip..?

Słaby dźwięk, jakby jego imię wypowiedziane zza szyby, podziałało jak kubek lodowatej wody. Przeniósł spojrzenie smutnych, fiołkowych oczu prosto na Mateusza.

- T-tak..? – zapytał równie cicho, przechodząc ponad ciałem – Jak się czujesz..?

- Filip, co się tutaj stało..? Dlaczego..? Cholera jasna... - jęknął, łapiąc się za głowę, która bolała go niesamowicie, dopiero wtedy spostrzegł co, a raczej kto leży na zakrwawionej podłodze.

Malinowski wyprostował się jak struna i spuścił głowę. Piekło go całe gardło, czuł się jakby śmierć teraz i po niego wyciągała dłonie.

Morderca!

Teraz tylko to brzmiało w głowie chłopaka.

- Och... - wymamrotał Mateusz, nie wiedząc jak zareagować – To chyba nie twój pierwszy widziany trup, co..? Ty strzelałeś?

Chłopak w odpowiedzi pokiwał, nie był w stanie zdobyć się na odwagę, aby to powiedzieć.

- Filipie... Ja też kiedyś strzelałem... Zabiłem, żeby ratować siostrę – wyszeptał, przypominając sobie kilka aspektów własnego życia – Na pewno nie chciałeś tego zrobić.

Czy nie chciał? Oczywiście, że nie chciał. Pewien dziwny, dotąd nie znany instynkt całkiem przysłonił mu chłodną kalkulację. Chciał ratować swoich przyjaciół, tych, którzy okazali mu bezinteresowną pomoc. Nie udało mu się zapobiec śmierci babci, uratować Kamili Baranowskiej... Czuł, że tylko to jest w stanie zrobić.

- Chciała cię zabić – odpowiedział cicho, podnosząc strzykawkę, która okazała się iskrą prowadzącą do wielkiej pożogi – Chyba wiem, co jest w środku, ale nie jestem pewien.

- Filip... Nie zmieniaj tematu, wiem jak się czujesz i...

Malinowski chciał odpowiedzieć. Chciał, ale nie był w stanie.

Pierwszy szok dawno minął, teraz nie wytrzymywał w milczeniu. Ukrywanie uczuć nigdy nie było jego zbyt mocną stroną, niezwykle łatwo dało się czytać z niego jak z otwartej księgi. Pozwolił sobie na chwilę słabości w obliczu tragedii.

- Ej... Stary... Nie płacz... - starał się zareagować Mateusz, ale było za późno.

Chłopak kompletnie się rozkleił, ukrywając twarz w dłoniach. Słone łzy spływały ciurkiem po jego buzi, sprawiając, że otrzymane wcześniej rany zaczęły szczypać. Był cholernym mordercą. Odebrał drugiemu człowiekowi życie, moralność Filipa zachwiała się. Nie liczyło się teraz to, że ta kobieta próbowała zabić, nie udało się jej to dzięki temu, że on strzelił. STRZELIŁ.

- Nie jesteś zły... Źli ludzie zabijają dla przyjemności, to im sprawia rozkosz, a ty chciałeś pomóc. To był wypadek, naprawdę nie jesteś...

- Mordercą? – uzupełnił ledwo przebudzony Henryk, domyślający się, jak potoczyła się sytuacja – Czy morderca płakałby nad ciałem?

- Chyba nie... - pociągnął nosem, przyjmując chusteczkę higieniczną od mężczyzny. Wytarł załzawione oczy.

Teraz całe jego policzki i nos były czerwone od nadmiaru emocji. Najwyższa pora, aby Filip się uspokoił.

- Mateuszu? Jak noga? – zapytał najstarszy, pomagając zejść blondynowi ze stołu.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 11, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Poᥣoᥕᥲᥒιᥱ ᥒᥲ MᥲᥣιᥒყOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz