Filip westchnął przeciągle, przyglądając się wszystkiemu. Jego aktualna sytuacja nie była zbyt wesoła.
- A ty co? Ruszaj cztery litery do samochodu! - krzyczał Mateusz.
Na dworze było zimno. A nawet cholernie zimno. Malinowski stał w progu, próbując ogrzać ręce. Wszyscy trzej - on, głośny Mateusz i opanowany Henryk, czekali, trzesąc się, aż pani Wiesia zezwoli im na wyjazd. Chyba czwarty raz z kolei upewniała się, czy mężczyźni mają ciepły prowiant, suche buty i ubranie. Do tego podarowała im zapasowe pary rękawiczek, czapek i szalików. Ku ich przerażeniu, cały ubiór był wykonany na drutach.
- Wiesiu, kochana, my naprawdę damy radę - wtrącił się Henryk, aby zapobiec kolejnej rewizji. - Jesteśmy odpowiedzialni. Zajmę się chłopakami, wszystko będzie dobrze.
- Nie jestem przekonana. Filip i Mateusz wyglądają blado. Dam wam jeszcze apteczkę i wypijecie coś przeciwgorączkowego - zarządziła kobieta, podając im trzy gorące szklanki. - Lepiej zapobiegać niż leczyć, nie sądzicie, chłopcy?
Wszyscy zgodnie pokiwali głowami, unikając w ten sposób kolejnej, długiej reprymendy. Malinowski dzielnie poprawił wełniane nakrycie głowy, usiłując się nie drapać. Nie wiedział, czy to była dla nich dość osobliwa kara, czy próba pomocy. Chyba w tej szalonej rodzinie bano się odmówić założenia gryzącego podarunku.
- Wypiliście? Doskonale! Teraz ubierzcie rękawiczki i jedźcie. Henryku, pozdrów Dimitriego ode mnie. Dawno się nie widzieliśmy! I przekaż mu paczuszkę! - zawołała kobieta, pozwalając im w końcu wyruszyć.
Rozpoczęła się ich mała przygoda. Wyjechali białym samochodem terenowym, którego wygląd skutecznie ułatwiał maskowanie się. Nie wyróżniali się niemal niczym na tle wszechobecnej bieli. Wszędzie leżał śnieg. Malinowski razem z Mateuszem zajmowali miejsca z tyłu pojazdu. Naturalnie, zarządził to najstarszy, aby uniknąć nieporozumień między młodzieńcami. Ta decyzja była zapadła kilka sekund po tym, kiedy, przepychając się, usiłowali dostać się na miejsce obok kierowcy. Oczywiście bezskutecznie.
- Grzecznie tam z tyłu ma być! Mam nadzieję, że nie wymiotujesz, Filipie. Ostatnio czyściłem samochód po małych rewolucjach Mateus...
- Cicho! - przerwał mu wyżej wspomniany. - Nie wymiotowałem przecież! To była tylko chwilowa słabość, spowodowana nerwami!
- Przyznaj się, że chciałeś zaimponować Marysii i nie wziąłeś tabletek.
- Wcale nie! Łżesz jak pies, Henryku! Ona mi się nie podoba! To zwykła koleżanka.
- Kiedy miała urodziny, a ty o nich zapomniałeś, błagałeś mnie na kolanach, żebym jakimś cudem załatwił ci kwiaty i jakiś po...
- Zamknij się!
- Nie będę wam przeszkadzał... - wymamrotał Filip, unikając morderczego spojrzenia młodszego. - Nie interesuje mnie twoje życie miłosne. Zależy mi tylko na tym, żebyśmy dotarli cało do tego waszego informatora. Ile potrwa podróż?
- Dwa dni.
- Co?! Jak to dwa dni?!
- Henryk nie przemieszcza się w nocy. Będziemy jechali dzisiaj jeszcze z dwie godziny, na noc postój w jakimś lesie, a z samego rana wyruszamy na nowo...
Młody detektyw nie skomentował tego. Mógłby użyć tutaj wielu epitetów, przeplatanych z wulgaryzmami, ale wolał zachować milczenie. Wyszedł z założenia, że nie pozwoli sprowokować się Mateuszowi.
- Przepraszam, młodzieńcze. Oczy już nie te. Mateuszek jest za młody i nie ma jeszcze prawa jaz...
- Nie mów mu tego! Nie jestem po prostu jeszcze gotowy! Nie nauczyłem się wszystkiego, sam zrezygnowałem ze zdawania!
CZYTASZ
Poᥣoᥕᥲᥒιᥱ ᥒᥲ Mᥲᥣιᥒყ
Mistero / ThrillerJa to kiedyś napiszę od nowa! " Dobry wieczór, w dzisiejszych wiadomościach poruszymy świeżą, intrygującą sprawę. W ostatnich dniach, dwudziestego trzeciego listopada, na skrzyżowaniu ulicy Marszałkowskiej i Herbacianej znaleziono ciało młodej kobie...